Jeżeli urzeczywistnią się zamiary naukowców z Włoskiego Instytutu Technologii, prawdopodobnie nie będzie z tym tak źle. Grupa tamtejszych badaczy pracuje bowiem nad nowym rodzajem „sprytnego” materiału, który samoistnie rozkładałby się zamiast niepotrzebnie zaśmiecać środowisko.

Metoda włoskich badaczy to rozkładanie na swoiste czynniki pierwsze różnych materiałów, poprzez sprowadzanie ich do poziomu nano, a następnie łączenie ich z innymi materiałami. Dzięki manipulacjom, przeprowadzanym w tak małej skali, naukowcy mogą sobie niejako dobrać cechy charakterystyczne dla poszczególnych substancji, a następnie z ich połączenia stworzyć zupełnie nowy materiał czerpiący ze swoich „rodziców” wszystko, co najlepsze. Jest szansa, że w ten sposób powstaną materiały dorównujące wytrzymałościom metalom, ale zachowujące przy tym biodegradowalność charakterystyczną dla innych, lżejszych substancji.

Zdaniem Athanassi Athanassiou, przewodzącej ekipie odpowiedzialnej za opisany wyżej projekt, „sprytne”, biodegradowalne materiały mogą okazać się szczególnie przydatne w robotyce. Są znacznie bardziej elastyczne, co jest szczególnie istotne, gdy staramy się stworzyć robota przypominającego człowieka. Dodatkowo są również lżejsze, więc gdy już uda się udoskonalić technologię produkcji, przesiadka konstruktorów robotów z plastików i metali na takie materiały jest zapewne nieunikniona.

Pozostaje jeszcze atut w postaci biodegradowalności. Odpada wtedy praktyczny problem ze składowaniem zużytych modeli oraz potencjalny problem natury etycznej pod tytułem „co robią roboty na emeryturze”? Tak jak my, nasi mechaniczni towarzysze mieliby egzystencję ograniczoną czasowo, co niewątpliwie uspokoiłoby choć trochę osoby obawiające się apokaliptycznej przyszłości rodem z „Terminatora„.