Większość gigantów technologicznych z Ameryki skończyła praktyki, gdzie po cichu udostępniano wszystkie niezbędne informacje rządowi. Teraz żąda się e-maili lub innego potwierdzenia prośby o udostępnienie danych, ponieważ użytkownik ma prawo wiedzieć z wyprzedzeniem, kiedy i jakie informacje o nich rząd ma zamiar przejąć.

Microsoft rozpoczął działania sprzeciwiające się takim prośbą już w zeszłym roku, kiedy ujawniono informacje, że Agencja Bezpieczeństwa Narodowego rozpoczęła prowadzenie nadzoru online na szeroką skalę.

Większość firm twierdzi, że działania takie po prostu odstraszają klientów. Bardziej przejrzysta struktura próśb o udostępnienie danych może pokazać, że takie prośby nie są wcale takie częste i użytkownicy nie są narażeni na stały monitoring. Jednak przy niejawnym procederze skala tego zjawiska wydaje się o wiele większa, niż jest w rzeczywistości, dlatego klienci są coraz mniej przychylni do takich usług w obawie o swoją prywatność.

Rząd jest jednak stanowczy i twierdzy, że wcześniejsze ujawnienie takich informacji mogłoby narazić potencjalne ofiary przestępstw na jeszcze większe niebezpieczeństwo.