Trybunał zajął się sprawą obywatelki Rumunii, która przyjechała do Niemiec, ale nigdy nie podjęła pracy. Nie była też zarejestrowana jako osoba szukająca zatrudnienia. Mimo to, domagała się zasiłku dla bezrobotnych. Kiedy sąd w Niemczech odrzucił jej wniosek, sprawa trafiła do Luksemburga. Trybunał przyznał jednak rację niemieckiemu sądowi. Podkreślono, że w takich sytuacjach, kraje członkowskie Unii muszą mieć możliwość odmowy wypłaty zasiłków.
Wyrok Trybunału przyjęto w Niemczech z ulgą. Obawiano się, że inna decyzja wywoła lawinę wniosków o wypłatę zasiłków. Eksperci podkreślają, że wyrok dotyczy sytuacji, gdy imigranci z innych krajów Unii przyjeżdżają do Niemiec wyłącznie po zasiłek. Co innego gdy imigrant pracował w Niemczech, ale stracił zatrudnienie. Wtedy może ubiegać się o pomoc.
Z kolei brytyjski premier David Cameron powitał z satysfakcją zwycięstwo Niemiec w walce z tak zwaną "turystyką zasiłkową". Jak powiedział - "To dobry krok we właściwym kierunku".
To orzeczenie było bardzo na rękę premierowi Cameronowi. Akurat udał się on do Rochester w Kencie, gdzie konserwatyści zmagają się z antyimigracyjną i antyunijną partią UKIP przed wyborami uzupełniającymi w przyszłym tygodniu. Sondaże wskazują, że kandydatka torysów przegra tam z byłym posłem konserwatywnym, który zbiegł do UKIP.
Jej lider, Nigel Farage stwierdził w wywiadzie udzielonym gazecie "Daily Mail": "Pomysł, że uda się zmienić Unię od wewnątrz to zupełne szaleństwo. Swoboda przepływu ludzi w Unii Europejskiej nie ulegnie zmianie. Mówi to pozostałe 27 państw i prawie cały Parlament Europejski. Cameron obiecał Brytyjczykom coś, czego po prostu nie jest w stanie spełnić."
Orzeczenie Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości podważa jednak nieco to przekonanie. Trybunał potwierdził zasadę, że narodowe parlamenty państw członkowskich Unii mają prawo określać, kto kwalifikuje się do zasiłków i usuwać imigrantów, jeśli nie są gotowi podjąć pracy, albo nie posiadają własnych środków utrzymania.