Jednak szczerze wierzyli, że uda się jej uniknąć. Nawet Stalin do ostatniej chwili był bardzo ostrożny co do poparcia towarzysza Kim Ir Sena, starając się nie dopuścić do eskalacji konfliktu zbrojnego.

Dzisiaj w międzynarodowej społeczności ekspertów przeważa punkt widzenia, że na razie Korea Północna jednak blefuje. Przy czym nikt, za wyjątkiem samych Koreańczyków z Północy, nie ma żadnych wiarygodnych danych o prawdziwym potencjale zbrojeniowym Pjongjangu.

Według słów dyrektora Centrum Badań Społeczno-Politycznych Władimira Jewsiejewa, po przeprowadzeniu trzech prób jądrowych Korea Północna może dysponować około 28 kilogramami plutonu przeznaczonego do celów militarnych. Jewsiejew powiedział:

Licząc, że na jeden ładunek są potrzebne cztery kilogramy plutonu, można mówić o tym, że potencjalnie Korea Północna może zmontować do siedmiu bojowych pocisków jądrowych. Inna sprawa, w jakiej formie może ona to zrobić. Uważam, że obecnie Korea Północna nie ma ładunku bojowego, który można zainstalować na rakiecie. Załóżmy, że pluton, który posiada Korea Północna, mógł zostać wykorzystany, na przykład, do wyprodukowania bomb atomowych. Jednak tutaj chodzi o to, w jaki sposób KRLD może dostarczyć bomby na terytorium Korei Południowej.

Maksymalna moc północnokoreańskiej bomby plutonowej nie może przekroczyć 20 kiloton, przy czym będzie ona ważyła kilka ton i posiadała znaczne wymiary. Potrzebny jest odpowiedni nośnik, który przeniesie ją nad cel, a prościej mówiąc, ciężki bombowiec. Wątpię, że siły zbrojne Korei Północnej dysponują takimi samolotami – uważa Jewsiejew.

Sądząc po ocenach specjalistów, potencjał jądrowy Korei Północnej jest ograniczony do około sześciu plutonowych ładunków bojowych. Dyrektor Centrum Koniunktury Strategicznej Iwan Konowałow powiedział w wywiadzie dla Głosu Rosji:

Chociaż strona koreańska mówi o gotowości jej sił rakietowo-jądrowych do prowadzenia działań zbrojnych, nie ma potwierdzeń, że program rakietowo-jądrowy Korea Północnej został pomyślnie zrealizowany i kraj rzeczywiście posiada broń jądrową. Wszystko to bardziej przypomina blef.

Zresztą, przy istniejącym w Korei Północnej poziomie technologii i pewnej dozie sprytu Pjongjang zdolny jest do znalezienia zastosowania nawet dla prymitywnego bojowego ładunku jądrowego. Na przykład, może wykopać podziemny tunel pod 38 równoleżnikiem niedaleko Seulu i wysadzić tam bombę. Hipotetycznie można wyobrazić sobie, że Koreańczycy z Północy spróbują wykorzystać do przewozu ładunku jądrowego okręty cywilne lub nawet samoloty pasażerskie.

Eksperci często podkreślają, że północnokoreańskie kierownictwo może w pełni zdecydować się na taki krok w przypadku, jeśli „Kimowi III” będzie groziła perspektywa porażki w zwykłej wojnie, obalenie i aresztowanie. Jednak nawet w takiej sytuacji należy wykluczyć atak jądrowy Stanów Zjednoczonych na Pjongjang, przeprowadzony w ramach rewanżu – zakładają analitycy.

Mamy tu do czynienia z paradoksalną sytuacją. Nie można prowokować Pjongjangu do użycia broni jądrowej, lecz nie ma żadnych gwarancji, że Korea Północna pierwsza nie zacznie wojny z użyciem broni konwencjonalnej. Stany Zjednoczone i Korea Południowa zostaną zmuszone do zareagowania, co niewątpliwie doprowadzi do porażki Pjongjangu i, jak wyżej już wspomnieliśmy, do użycia przez niego w desperacji i strachu swoich ładunków atomowych.

Bez względu na to, jak nazwiemy obecne działania Korei Północnej – jądrowy szantaż, blef czy jedno i drugie – dalszy rozwój wydarzeń będzie zależał od tego, czy mieszkańcy Północy wystrzelą w zapowiedzianych terminach swoje Musudany oraz od trajektorii ich lotu. Miejmy nadzieję, że Kim Dzong Un jednak blefuje. Jeśli to prawda, to byłoby dobrze, gdyby Pekin, Moskwa i Waszyngton naradziły się, czym można bez szkód dla siebie i świata poczęstować Pjongjang. Aby zyskać na czasie, do chwili, aż sami Koreańczycy z Północy będą mieli dość maszerowania i śpiewania hymnów swoim trupom – zarówno mumiom, jak i tym chodzącym.