Prywatnie jestem żoną Anglika włoskiego pochodzenia i matką dwojga wspaniałych dzieci, które wychowujemy w dwóch językach: polskim i angielskim od ich narodzin.

Od początku stosujemy metodę jedna osoba - jeden język, według której ja zawsze porozumiewam się z dziećmi po polsku, a mąż zawsze po angielsku. Z mężem rozmawiamy po angielsku, angielski jest też językiem otoczenia, gdyż mieszkamy w Wielkiej Brytanii. Dzięki ogromnemu wsparciu męża i rodziny udaje mi się utrzymać oba języki dzieci w równowadze, choć ta równowaga jest bardzo dynamiczna i wymaga bezustannego monitorowania. W międzyczasie sama uczę dzieci czytać i pisać po polsku metodą glottodydaktyki.

Miałam ogromne szczęście, że w momencie narodzin mojego pierwszego dziecka – Talkusi -miałam już pewne przygotowanie teoretyczne do tego, jak je dwujęzycznie wychować. Choć i to nie uchroniło mnie przed wieloma rozterkami i wątpliwościami. Największy kryzys przeżyliśmy, gdy córka ukończyła dwa lata i jeszcze wcale nie mówiła. Ani w jednym języku ani w drugim! Możecie sobie wyobrazić naciski ze strony otoczenia, aby z jednego języka zrezygnować.

Obwiniana za tę trudną sytuację była oczywiście dwujęzyczność.
Ale nie poddaliśmy się i obecnie oba języki Talkusi są powyżej normy wiekowej w mowie i piśmie. Po tych i wielu innych trudnych doświadczeniach w początkowych etapach rozwoju językowego córki czułam, że moja wiedza teoretyczna została sprawdzona w praktyce i z niecierpliwością oczekiwałam narodzenia syna – Pynia.

Myślałam, że już nic mnie nie zaskoczy, ale jakże się myliłam!

Pynio rozwijał się inaczej, gdyż jest po prostu inną osobą z innymi talentami, a dodatkowo sytuację zmienia ciągła obecność starszej siostry, już wtedy małej dwujęzycznej katarynki. Więc całe środowisko językowe, w którym wzrastał Pynio od samego początku było inne i dlatego napotykałam tu inne trudności.

Teraz Talkusia ma 8 lat, a Pynio 4 i dumą mnie napawa fakt, że tak wspaniale posługują się dwoma językami unikając mieszania ich. Przełączanie się pomiędzy językami i tłumaczenie też są dla nich całkowicie naturalne. Ale największą satysfakcję przynosi mi obserwacja jak Talkusia i Pynio jednakowo swobodnie czują się w polskim i angielskim środowisku. A to nie tylko zasługa ich dwujęzyczności, ale także dwukulturowości.

Zapraszam do lektury mojego bloga. Mam nadzieję, że nasze przygody z dwujęzycznością dadzą Wam wsparcie w tej trudnej a zarazem fascynującej podróży. Dzielę się tu doświadczeniami z różnych etapów rozwoju dwujęzycznego naszej rodziny, problemami, jakie napotkaliśmy i w jaki sposób je rozwiązaliśmy. Polecam sprawdzone pomoce i metody wspomagające rozwój mowy oraz czytania i pisania. Czekam też na komentarze i pytania, służę radą i pomocą.


http://bilingualznaczydwujezyczny.blogspot.co.uk/


mgr logopedii, Aneta Nott-Bower.