- Wasz pierwszy solowy koncert odbędzie dopiero 11 maja w Domu Kultury Polskiej w Wilnie, a już jest o was głośno, jesteście na liście przebojów Radia „Znad Wilii”. Jak sądzicie skąd takie zainteresowanie Waszym projektem?

Paweł: Być może zacznę od tego, że zespół istnieje od kilku miesięcy. Bo często zadają nam pytanie: kiedy powstał zespół? Trzeba odpowiedzieć, że faktycznie zespół w obecnym składzie powstał pod koniec stycznia bieżącego roku. Natomiast ta piosenka, która leci w „Znad Wilii” — „Świeć księżycu”, została nagrana na początku listopada ubiegłego roku i wrzuciliśmy ją na youtube. To jednak jeszcze nie był zespół. A zaciekawienie? Bo to jest coś nowego, a wszystko co jest nowe to zawsze wszystkich ciekawi. Na Wileńszczyźnie, na Litwie takiego polskiego zespołu grającego neofolk czy world music jeszcze nie było. Chociaż podobnych zespołów litewskich jest dużo.

Katarzyna: Chciałabym dodać, że od samego początku w zespole byłam ja, mój brat Paweł oraz Monika. Natomiast inni muzycy grywali z nami dorywczo. Natomiast w styczniu to już ustatkowało się i jest ostateczny wariant. I możemy nazwać to zespołem.

- Jak sądzicie, dlaczego na Wileńszczyznę moda na neofolk dotarła tak późno? W Polsce czy nawet na Litwie ten styl jest znany i lubiany od ładnych kilku lat?

Paweł: Czemu brat z siostrą Żamojtiny wzięli i zrobili? Dlatego, że taka idea była u nas od dawna. Myśleliśmy nad tym przez wiele lat. Od lat graliśmy i współpracowaliśmy w różnych ludowych zespołach. Dla mnie, jako zawodowego muzyka, taką prostą muzykę nie bardzo ciekawie grać. Więc postanowiliśmy brać te piosenki i je przerabiać.

- Ale dlaczego tego nie było wcześniej?

Paweł: Są dwie przyczyny. Albo nikt nie chciał robić. Albo, i to jest bardziej prawdopodobne, na Litwie brakuje zawodowych muzyków- Polaków.

Katarzyna: Tak, jest ich bardzo mało. No, bo kogo my znamy oprócz Lewickiego i Saszenko? A jeśli weźmiemy muzyków jazzowych – to również kogo możemy wymienić oprócz Jana Maksymowicza i Władysława Borkowskiego?

Paweł: Szczególnie, że Borkowski wyemigrował do Ameryki…

Katarzyna: Faktycznie jest bardzo mało Polaków wśród zawodowych muzyków, jeśli my ich wszystkich znamy. Więc jeśli zobaczymy ilu jest muzyków- Polaków, którzy grają jazz, to jest ich strasznie mało. Więc ludzie nie bardzo wiedzą jak przerobić te ludowe piosenki na world music.

- Jak powstała nazwa StaraNowa WNO?
Paweł: Z siostrą myśleliśmy nad różnymi nazwami. Pomyśleliśmy jednak, że przerabiamy stare piosenki na nowe, więc niech będzie StaraNowa. A WNO - to Wilno.

Katarzyna: Po prostu chcieliśmy podkreślić, o ile kiedyś pojedziemy do Polski, że jesteśmy z Wileńszczyzny. Bo stolica Wileńszczyzny - to Wilno.

- W zespole oprócz was i Moniki grają jeszcze cztery osoby i są to… Litwini. Dlaczego?

Katarzyna: Bo to są zawodowcy i bardzo fajni ludzie.

Paweł: Tak, to są bardzo wysokiej klasy muzycy.

- Im nie przeszkadzał, że śpiewacie po polsku?

Paweł: Absolutnie. Oni cieszą się, że grają w polskim zespole.

- A więc konflikty polityczne nie mają swego odzwierciedlenia w takich zwyczajnych kontaktach?

Katarzyna: Ze swojej praktyki mogę powiedzieć, że na przykład w szkole plastycznej albo w akademii muzycznej, w których się uczyłam, nie ma żadnych narodowości. Nikogo nie interesuje czy jesteś Murzynem czy jeszcze kimś…

Paweł: Jest jeden język czyli muzyka…

Katarzyna: Właśnie. Kim ty jesteś zależy od ciebie. Od tego jak grasz i jak umiesz współpracować z innymi. Na przykład weźmy Maksymowicza, on w świecie jazzu bardzo dobrze sobie radzi. Nikt nie zwraca uwagi, jakiej jest narodowości.

- Pochodzicie z Niemenczyna. Istnieje dość rozpowszechniony stereotyp, że ludzie na prowincji raczej słuchają albo rosyjskiego popu, albo muzyki ludowej...

Katarzyna: To nieprawda. Nasz pierwszy występ mieliśmy na konkursie „Dziewczyna „Kuriera”, a tydzień później graliśmy na festiwalu „Młodzież dla młodzieży” w Niemenczynie. No i myśleliśmy, jakie zgotują nam przyjęcie? Oczywiście czegoś bardzo złego nie oczekiwaliśmy, bo tam było sporo naszych znajomych. Ale przyjęcie było tak gorące, że naprawdę to było dla nas miłym zaskoczeniem.

- To może powiedzcie coś na temat zbliżającego się koncertu.Ile macie piosenek? Czym zaskoczycie widzów?

PPaweł: Mamy półtoragodzinny program, 18 – 20 piosenek. Szykujemy bardzo wspaniały występ. Przygotowujemy specjalną scenografię. Nie wiem czy zadziwimy, ale staramy się wszystko robić jak najlepiej. Wszyscy mówią: jak zaciekawić młodzież folkiem? Być może kiedy przyjdą na nasz koncert to zobaczą, że to nie jest wcale zła muzyka i może być ciekawa.

Katarzyna: Komuś już to mówiłam, że gdyby miałam 16 lat to poszłabym na koncert takiego zespołu jak nasz. Na którym możesz potańczyć, czy pokiwać się. No bo za naszej młodości nie było czegoś takiego. Trzeba było iść na litewskie zespoły. Byli w Polsce Brathanki, ale kto mając16 lat pojedzie do Polski na koncert?. …

Paweł: Mnie zapytano, a ty nie boisz się, że jeśli to co robicie spodoba się, natychmiast pojawi się konkurencja? Powiedziałem: nie tylko się nie boję, ale będę cieszył się, że nasz zespól i nasza muzyka zainspirowała kogoś do stworzenia czegoś własnego. I nie ważne czy to będzie zawodowiec, czy nie…

- Scenografia i inne rzeczy sporo kosztują, skąd pieniądze?

Paweł: To wszystko robią nasi znajomi. Na przykład scenografię nam będzie robił Vykintas Prebergas, który robił razem ze świętej pamięci Vytautasem Kernagisem program telewizyjny „Robinzonai”. A Vykintasa znam stąd, że razem z Kernagisem juniorem robiliśmy projekt „Kernagis Kitaip”, poświęcony piosenkom jego ojca. Współpracowaliśmy około dwóch lat. Więc teraz napisałem do Vykintasa: Cześć nie mamy kasy czy pomożesz? On odpowiedział: Jasne, że pomogę.

Katarzyna: Tak jest sporo dobrych ludzi, którzy chcą pomóc…

Paweł: Jest również trochę i niedobrych ludzi, którzy nie chcą pomagać. Chodziłem do jednej polskiej firmy poprosić o wsparcie. Nie chodziło o pieniądze, tylko o pewną produkcję, którą oni oferują. To był absolutny „ignore”. Dali zrozumieć, abym się odwalił. Jednak nie zwracamy na takich uwagi. Poszliśmy do Litwinów. A co mamy robić, jeśli swoi nie chcą pomagać.
Katarzyna: Nie można powiedzieć, że Polacy nam nie pomagają. Bardzo przechylnie nas przyjął i nam pomaga „Kurier Wileński” czy „Radio Znad Wilii”. Graliśmy właśnie na „Dziewczynie „Kuriera”. Byliśmy kilka razy w Radiu „Znad Wilii”.

- Czy w przyszłości planujecie z tego żyć?

Paweł: Ja już żyję z muzyki.

Katarzyna: Tak, Paweł żyje z muzyki. Natomiast ja pracuję jako dyrektor Domu Kultury w Bezdanach. Oczywiście marzeniem każdego zespołu jest utrzymywać się z tego, co robi. Czas pokaże. Na razie to jest tylko pasja.

- A kiedy planujecie wydać płytę?

Paweł: Chcieliśmy w październiku. Planujemy do zimy. Nie wiem jak będzie z finansami. Na pewno będziemy wydawali w Polsce, bo tam są niższe ceny, a jakość taka sama czy nawet lepsza. Zresztą będziemy próbowali przebić się do Polski na ile to możliwe. 7 lipca zagramy koncert w Radiu Gdańsk. Zresztą mamy dużo zaproszeń z Polski. Oczywiście będziemy grali na Litwie tak często jak często nas zaproszą. Nie sądzę, że będzie takich zaproszeń dużo. Bo gdzie tu można zagrać w Wilnie, Niemenczynie, Solecznikach czy Trokach?

Katarzyna: Chyba że cała Litwa zwariuje na punkcie polskiego folku. To wtedy z polskim folkiem pojedziemy do Kłajpedy czy Kowna. Ale chyba tak raczej nie będzie.

Source
Wszelkie informacje opublikowane na DELFI zabrania się publikować na innych portalach internetowych, w mediach papierowych lub w inny sposób rozpowszechniać bez zgody DELFI. Jeśli zgoda DELFI zostanie uzyskana, trzeba obowiązkowo podać DELFI jako źródło.
pl.delfi.lt
Comment Show discussion (77)