Do Onikszt z Wilna można dotarć w godzinę. Najpierw około 50 kilometrów autostradą do Wiłkomierza (Ukmergė), a następnie jeszcze z 40 kilometrów dobrej jakości drogą rejonową przez zadbane wioseczki, pola owsa i kukurydzy, rzucające przyjemny cień borki sosnowe. Tak więc to może być całkiem interesujący pomysł na spędzenie kilkunastu letnich lub jesiennych godzin. Szczególnie, że wbrew pozorom atrakcji w tym niedużym miasteczku nie brakuje.

Małe miasteczko – dużo atrakcji

Onikszty liczą zaledwie 13 tysięcy mieszkańców, jednak atrakcji w tym miejscu nie brakuje. Szczególnie, że w tym roku Onikszty są Litewską Stolicą Kultury, a więc co tydzień odbywają się tu różne imprezy kulturalne: koncerty, przedstawienia teatralne, wystawy. Na przykład w ubiegły weekend Onikszty gościły festiwal bardów, w październiku odbędzie się tu festiwal teatrów zawodowych „Kliūdžiau”, zaś 10 listopada – festiwal muzyki alternatywnej „The Machine Started to Flow Into A Vein (Vol. 3)”. A propos z okazji pełnienia przez Onikszty funkcji stolicy kultury lokalne Centrum Informacji Turystycznej wydało specjalny przewodnik, także w języku polskim. Właśnie ta wersja językowa, już tradycyjnie, wzbudziła nienawiść lokalnej prasy opozycyjnej z powodu używania tradycyjnych polskich nazw miejscowości oraz tłumaczenia nazw na polski lokalnych atrakcji. To prawda tłumaczenie nazw hoteli i restauracji było dosyć niefortunne i bezsensowne, jednak anonimowy paszkwil wydrukowany na łamach „Anykšty” z oskarżeniami, że „Centrum Informacji Turystycznej stara się niezwykle przypodobać się Polakom” i ani polskimi, ani rosyjskimi dowcipami w stylu „Pan, načlieg chočiu, gdie zogroda” - jest jeszcze głupszy. Przewodnik po polsku najwyraźniej po tym ataku wycofano ze sprzedaży, gdyż w Centrum Informacji Turystycznej były dostępne tylko wersje litewska, angielska i rosyjska.

Natychmiast po zjechaniu z autostrady na drogę rejonową do Onikszt wjeżdżamy w krainę malowniczych, zadbanych wiosek, w których każdy zajmuje się jakimś biznesikiem. Notorycznie mijamy szyldy „Sprzedaję miód”, „Chleb domowej roboty”, kawiarenki (godna polecenia jest np. kawiarenka w miejscowości Kavarskas z domowej roboty kołdunami), warsztaty, sklepiki… Na dwa kilometry przed wjazdem do miasteczka widzimy olbrzymi szyld z napisem „Kukurydziany labirynt”. Niezwykła turystyczna atrakcja znajduje się na najprawdziwszym kukurydzianym polu o powierzchni 2 ha. W wysokiej na ponad 2 metry kukurydzy właściciele wydeptali najprawdziwszy labirynt w kształcie drzewa – symbolu Onikszt jako Litewskiej Stolicy Kultury 2012. Labirynt, o długości około 2 kilometrów, nie jest szczególnie skomplikowany (chociaż gdy się spojrzy na mapkę – wygląda inaczej), ale minimalny zmysł orientacji w terenie jest jednak niezbędny. Gdyby koledzy poszli za moja radą i w pewnym momencie skręcili w prawo, pewnie byśmy błądzili w nim przez dobra godzinę.

Kolejną atrakcją Onikszt jest oczywiście tzw. siaurukas czyli jedyna na Litwie działająca do dnia dzisiejszego kolejka wąskotorowa. 750 mm (to podobno najpopularniejszy standard rozpowszechniony pod koniec XIX wieku – taki rozstaw ma większość istniejących kolei wąskotorowych na terenie Niemiec i Polski) kolej wąskotorowa łącząca Święciany z Poniewieżem została wybudowana w latach 1891-98 w celu przewozu osób, drewna i mąki z poniewieskich młynów. Pierwsze regularne rejsy koleją odbyły się na jesieni 1899 r., zaś już w 1903 r. siaurukasem przewieziono ponad 65 tys. ton ładunków i blisko 40 tysięcy pasażerów. Siaurukas działał aż do roku 1999, gdy z powodu nierentowności został zamknięty i dziś służy wyłącznie jako atrakcja turystyczna: rejsy do pobliskich Rubikiai - centrum Auksztockiego Parku Narodowego i Troškūnai odbywają się od maja do października w każdą sobotę i niedzielę o godz. 11. Miejsca warto zarezerwować zawczasu, gdyż chętnych na przejażdżkę nie brakuje.

Jakieś pięć kilometrów na południowy-zachód od miasta znajduje się olbrzymi głaz narzutowy (przywleczony przez lodowiec jakieś 12-14 tys. lat temu), drugi pod względem wielkości na Litwie, Puntukas. Ma około 6 metrów wysokości i waży ponad 250 ton, a jedną z jego krawędzi zdobią (moim subiektywnym zdaniem raczej szpecą tego naturalnego kamiennego olbrzyma) podobizny lotników Dariusa i Girėnasa, wyryte w roku 1943 przez rzeźbiarza Broniusa Pundziusa. W okolicach Onikszt znajduje się też inny potężny głaz, chociaż nie tak widowiskowy, bo ukryty w większości pod ziemią – zwany bratem Puntukasa.

Najpopularniejsza legenda głosi, iż Puntukas został porzucony przez diabła, który niósł go by zniszczyć kościół w Oniksztach. Ale są też inne wersje. Jedna z legend głosi, iż Puntukas i jego brat obrazili w niepamiętnych czasach Perkūnasa i z tego powodu zostali zamienieni w kamienie. Z kolei inne miejscowe podanie mówi, że na Puntukasie w czasach pogańskich miejscowi wajdeloci składali ofiary i w pewnym momencie jeden z kaplanów – właśnie o imieniu Puntukas – coś przeskrobał i został również złożony w ofierze, a jego imię nadano potężnemu głazowi.

W Oniksztach na górze Kalita znajduje się letni tor saneczkowy, zaś pod Oniksztami również jedyne na Litwie Muzeum Koni, w którym można obejrzeć historię hodowli koni, znaczki pocztowe, narzędzia kowalskie, powozy, bryczki, sochy, pługi, i ponad 600 innych eksponatów. No i oczywiście za niedużą opłatą przejechać się na pięknym czworonogu. Nie mogłem nie skorzystać z okazji, gdyż przypomniało mi się jak w roku bodajże 2007 rząd przekazywał muzeum pięć kobył i podczas rozważania projektu odpowiedniej uchwały rządowej, przedstawionego przez Ministerstwo Rolnictwa, śp. premier Algirdas Brazauskas nieoczekiwanie zapytał w swojej niepowtarzalnej manierze: „Ministrze, a kobyłki choć jeszcze żywe?” „Żywe, żywe” — odparł minister. „No to zatwierdzam…”

Zygmunt I, Emilia Plater, Antanas Baranauskas

Dziś już niewiele w mieście na to wskazuje – miasto wiele razy ucierpiało od pożarów — ale pierwsza wzmianka o Oniksztach pochodzi z 1422 roku (oczywiście o ile nie damy wiary zapewnieniom niektórych historyków, że właśnie w okolicach Onikszt znajdowała się legendarna stolica Mendoga – zamek Voruta; dziś ta nazwa bardziej się kojarzy z serią win owocowych zakładu „Anykščių vynas”). Niecałe sto lat później król Zygmunt I ufundował położony na wyniosłym wzgórzu drewniany kościół p.w. św. Mateusza oraz nadał Oniksztom magdeburskie prawa miejskie. W XVI w. miasteczko zostało zastawione Mikołajowi Radziwiłłowi. Przez pewien czas Onikszty były siedzibą starostwa, a od 1784 roku były głównym miastem powiatu utworzonego z części powiatu wiłkomierskiego. W 1795 r. stały się częścią zaboru rosyjskiego. Wiosną 1831 roku, wycofujący się po nieudanej próbie opanowania Dyneburga oddział polskich powstańców, dowodzony przez Emilię Plater stoczył pod Oniksztami zaciętą bitwę z rosyjskim oddziałem Schirmana. Po stracie wielu zabitych i rannych powstańcy ulegli rozproszeniu, a ocaleli przyłączyli się do oddziału Cezarego Platera.

Największy rozwój Onikszty przeżywały w pierwszej połowie XIX w. – wybudowano wówczas dwie synagogi (po których została jedynie nazwa jednej z ulic w centrum miasta; w połowie XIX w. Onikszty liczyły ok. 3 tys. mieszkańców, w tym 2/3 Żydów (wymordowanych w większości czasach okupacji niemieckiej)), stację kolei wąskotorowej z Poniewieża do Uciany, a u schyłku XIX w. także neogotycki, murowany kościół p.w. św. Mateusza. Kościół posiada najwyższą na Litwie dzwonnicę (79 m) na która warto się wdrapać – bilet kosztuje 2 lity – żeby obejrzeć tonące w zieleni miasteczko z lotu ptaka.

„Położenie Onikszt jest bardzo ładne. Rozsiadły się one w dolinie, którą z jednej strony zamyka pasmo wzgórz, a z drugiej strony rzeka Święta. Środek doliny przerżnięty jest wąwozem, zwanym Szałtupis, W miasteczku jest kilka ładnych i starannie utrzymanych ogrodów prywatnych. Jest to starozytna osada litewska, od dawna słynąca z handlu lnem i siemieniem” — możemy przeczytać w XIX-wiecznym „Słowniku geograficznym Królestwa Polskiego i innych krajów słowiańskich” (tom VII). To prawda położenie Onikszt jest niezwykle urocze. Środkiem miasta płynie rzeka Święta (Šventoji), której nabrzeże jest zadbane i wysadzone różnokolorowymi kwiatami, a miłe wrażenie potęguje niezwykła czystość miasteczka. W samym centrum miasteczka leży nieduży park miejski z pomnikiem mieszkańcom rozstrzelanym w okresie powojennym przez NKWD. Dookoła parku oraz nad rzeką znajdują się miłe kawiarnie, w których można się napić się piwa i zjeść potrawy kuchni litewskiej.

Z Oniksztami związane są imiona wielu wybitnych litewskich osobistości, o czym świadczą porozrzucane po całym mieście liczne pomniki i muzea. W okolicach Onikszt urodzili się znani litewscy pisarze Antanas Vienuolis i Jonas Biliūnas oraz kaznodzieja i językoznawca Konstanty Szyrwid (Konstantinas Sirvydas), autor pierwszego słownika polsko-łacińsko-litewskiego, dwujęzycznego (polsko-litewskiego) zbioru homilii „Punkty kazań" i pierwszej gramatyki języka litewskiej.

Zaś 17 stycznia 1835 roku urodził się tu późniejszy ksiądz, matematyk, poeta i językoznawca Antanas Baranauskas (Antoni Baranowski), twórca zasad litewskiej ortografii i gramatyki języka litewskiego, który przetłumaczył na język litewski fragmenty Pisma Świętego, pieśń Alojzego Felińskiego „Boże coś Polskę" oraz „Modlitwę do Królowej Polskiej", napisał katechizm litewski. Gdy został biskupem w Sejnach przemawiał do wiernych po polsku i po litewsku. Podkreślając często, że jest „gente Lithuanus, natione Polonus". Jego poemat „Anykščių šilelis", zainspirowany Mickiewiczowskim „Panem Tadeuszem" do dziś jest uważany za jeden z najwybitniejszych utworów literatury litewskiej.

Upadek litewskiej Kachetii

Jednak Onikszty – to nie tylko borki, rzeczki i pomniki. To także litewska stolica wina zwana, trochę z przymrużeniem oka, litewską Kachetią. Oczywiście wina owocowego. Od roku 1929 wytwarzane są w Oniksztach wina owocowe metodą przemysłową. Obecnie na zakładzie „Anykščių vynas”. I właśnie tam kierujemy swoje kroki, aby przyjrzeć się z bliska procesowi tworzenia tak przez nas lubianych w czasach studenckich win: Šilelis, Voruta, Medžiotojų. W sobotę zakład jest nieczynny, ale można zamówić degustację (podczas której można wypróbować dziewięć różnych napojów, wytwarzanych w Oniksztach) i przy okazji przespacerować się po terenie zakładu.

W czasie spaceru i degustacji pracowniczka „Anykščių vynas” opowie nie tylko o wyrobach zakładu („Anykščių vynas” produkuje kilkanaście win, cider oraz kilka rodzajów mocnych nalewek i kremowych likierów), ale też jego historii. A historia ta jest nierozerwalnie związana z jedną osobą - Balysem Karaziją. W 1926 roku młody agronom ze Żmudzi Balys Karazija przybył do Onikszt z zamiarem rozpoczęcia produkcji win owocowych. Na Litwie wina owocowe były w owym czasie absolutną nowością, importowano je wyłącznie z zagranicy, kosztowały krocie. Nie należy więc się dziwić, że pierwszą partię wina jabłkowego oniksztanie wypili już w grudniu 1926 r., zanim wino zdążyło wystarczająco się sfermentować. Karazija zarobione pieniądze zainwestował w rozwój swojego zakładu i już u schyłku lat 30-ych jego wina były pite w całej Litwie, a nawet zdobywały złote medale na prestiżowych wystawach rolniczych (np. w roku 1938 w Paryżu).

W 1940 roku Sowieci znacjonalizowali zakład (komisja państwowa wyceniła go na 2 miliony litów, co prawda Karazija tych pieniędzy nie dostał, bo wraz z rodziną uciekł do Niemiec). Po wojnie na bazie zakładu Karaziji w Oniksztach stworzono państwowe przedsiębiorstwo „Anykščių vynas”, które produkowało naturalne i spirytusowane wina owocowe, aż do roku 1985, gdy na fali antyalkoholowej kampanii Gorbaczowa zakład przekształcono w wytwórnię oranżady. Gdy po kilku latach antyalkoholowa histeria sowieckich władz się skończyła, zakład już się nie podniósł na poprzednie pozycje, zaś odzyskanie przez Litwę niepodległości, utrata rynków w byłych republikach sowieckich i konkurencja ze strony innych litewskich wytwórców i importerów doprowadziły do faktycznego bankructwa „Anykščių vynas”.

Dziś budynek zakładu „Anykščių vynas” wygląda dokładnie tak jak 99 proc. innych „wielorybów gospodarki socjalistycznej” na Litwie. Ze ścian powoli sypie się tynk i farba, część okien zabita deskami i dyktą. Zakład, który mógłby produkować dziesiątki różnych win i napojów ledwie zipie, a w oczach pracowników bankrutującego zakładu widać zmęczenie i rezygnację. Kupujemy w przyzakładowym sklepiku kilka butelek wina i ruszamy w dalszą drogę.

Source
Wszelkie informacje opublikowane na DELFI zabrania się publikować na innych portalach internetowych, w mediach papierowych lub w inny sposób rozpowszechniać bez zgody DELFI. Jeśli zgoda DELFI zostanie uzyskana, trzeba obowiązkowo podać DELFI jako źródło.
pl.delfi.lt
Comment Show discussion