Jednak jednym z podstawowych ułatwień, jakie daje nam przynależność do układu z Schengen, jest możliwość przekraczania granic wewnętrznych w dowolnym miejscu, a nie tylko na byłych przejściach granicznych. Dzięki temu na granicy polsko-litewskiej można było przywrócić do użytku całą masę dróg lokalnych, które jeszcze na początku XX wieku łączyły poszczególne miejscowości, znajdujące się dziś już w różnych państwach. Ponieważ często trudno się doszukać tych dróg na mapach, a systemy GPS tym bardziej nie zdają sobie sprawy z ich istnienia, przedstawmy pokrótce niektóre, najważniejsze z nich.

Infrastruktura sowieckich pograniczników

Jednakże na początku trzeba poczynić kilka uwag: pamiętajmy, że granica polsko-litewska jest dziś jedynym odcinkiem dawnej granicy lądowej ZSRR, po którym można się bezkarnie szwędać i pozostałości po zabezpieczeniach. W czasach ZSRR, a nawet wiele lat po jego upadku pierwszy kilometr od granicy państwa był po prostu martwy – nikt nie miał prawa w nim przebywać, nie doszukamy się tam żadnych śladów ludzkiego życia z wyjątkiem infrastruktury sowieckich pograniczników. Dopiero później, za drutem kolczastym, rozpoczynały się pierwsze miejscowości, jednak wjazd do nich możliwy był (w czasach ZSRR) jedynie za okazaniem specjalnej przepustki. Dziś drutu kolczastego ani innych zabezpieczeń już nie ma, jednak trzeba pamiętać, że natura odcisnęła swoje piętno na drogach, które nie były używane przez ponad 80 lat!

Jeszcze przed przystąpieniem do Schengen poszczególne jednostki samorządowe postawiły sobie zadanie odnowienia tych dróg, co zaowocowało projektem unijnym, ale jednak całość zakończyła się połowicznym sukcesem. Na razie istnieje tylko jedna nowa lokalna droga transgraniczna, pokryta asfaltem na całym odcinku – w większości przypadków jest tak, że asfalt kończy się na granicy, tj. tam, gdzie polska część drogi jest pokryta asfaltem, po stronie litewskiej mamy drogę żwirową i vice versa. Innym problemem jest to, że w niektórych sytuacjach trudno ufać drogowskazom, które konsekwentnie ignorują fakt istnienia drogi prowadzącej za granicę. Ale zacznijmy od początku:

Jeszcze gdy istniały kontrole graniczne, dość hucznie otwarto trzecie przejście graniczne na trasie Berżniki-Kopciowo (Kapčiamiestis). Była to świetna alternatywa dla mieszkańców i turystów, gdyż odległość między obiema miejscowościami skrócono z niemal 50 do 20 km. Droga jest malownicza, prowadzi przez lasy i okolice jeziorzyste, jest mało uczęszczana – a do Kopciowa jest po co jechać, choćby dlatego, że pochowana jest tam znana nam dobrze Emilia Plater. Droga jest też nadzwyczaj dobrze opisana – zarówno w Berżnikach, jak i Kopciowie znajdziemy odpowiednie drogowskazy. Ale na tym kończą się jej zalety – właściwie polecałbym ją przede wszystkim rowerzystom, a kierowcom radziłbym zmniejszyć prędkość do minimum ze względu na krętość i złą nawierzchnię.

Kolejną drogą w tej samej okolicy jest trasa Berżniki – Kalėdiškiai, prowadząca dalej do Wiejsiejów (Veisiejai) lub Serejów (Seirijai). Jeszcze na przedwojennej mapie trasa ta wyglądała jak jedna z głównych dróg między Litwą a Polską. Jednak w rzeczywistości aż do Wiejsiejów prowadzi droga gruntowa lub żwirowa. Również trudno się doszukać jakichkolwiek drogowskazów po obu stronach granicy. Dlatego też drogę polecałbym jedynie rowerzystom, natomiast kierowcy lepiej zrobią korzystając z byłego przejścia w Ogrodnikach.

Wracając do Polski przez Łoździeje (Lazdijai) nie musimy kierować się w stronę Ogrodnik - można wstąpić do miasta, w którego centrum zobaczymy w drogowskaz do Puńska. Droga do samej granicy jest dobra, wyasfaltowana, natomiast po ostatniej miejscowości litewskiej (Gailiniai) mamy możliwość przekonać się, jak wyglądała granica w czasach sowieckich. Najpierw mijamy drut kolczasty, później opuszczony budynek wojskowy oraz memoriał sowieckich pograniczników. W końcu po lewej stronie zobaczymy jezioro Gaładuś i tam miniemy granicę. Dalej jedziemy przez parę minut drogą gruntową, aż znów rozpocznie się asfalt. Pierwsze tabliczki po stronie polskiej są dwujęzyczne. Wracając tą samą trasą należy kierować się na Widugiery i Budę Zawidugierską – jednak w pewnym momencie drogowskazy zaczną informować, że droga prowadzi do granicy państwa.

Trzy drogi z Puńska

Z samego Puńska możemy dojechać na Litwę, z ominięciem dawnego przejścia w Budzisku, przynajmniej na trzy sposoby – drogi lokalne, które kiedyś kończyły się przy granicy, zaprowadzą nas do następujących miejscowości po stronie litewskiej: Trumpaliai-Sangrūda, Naujieji Alksnėnai-Senoji Radiškė oraz Burokai- Būdvietis. Udostępnienie tych dróg w jakiś sposób przywraca dawne szlaki komunikacyjne Puńska i okolic, których większość mieszkańców stanowią Litwini, z pobliskim regionem. Niestety, z reguły droga asfaltowa kończy się na granicy. Ponadto jadąc z powrotem, ze strony litewskiej, trudno trafić na te drogi, gdyż nie ma drogowskazów, a nieoznaczonych dróg gruntowych, które nie wiadomo dokąd prowadzą, jest więcej.

Jadąc z Kowna i Mariampola w kierunku Polski, ostatni zjazd po stronie litewskiej prowadzi do Lubowa (Liubavas). Szosa ta w pewnym miejscu biegnie tak blisko polskiej granicy, że jeszcze 10 lat temu przechodziła obok drutu kolczastego i posterunku granicznego. Dziś w tym miejscu, zaledwie na kilometr przed Lubowem, znajdziemy odnogę w kierunku Polski – dwujęzyczny drogowskaz informuje, że droga prowadzi do miejscowości Rutka-Tartak (po litewsku) lub Rutka-Tartak (po polsku). Zaledwie paręset metrów dalej przejeżdżamy przez granicę i zaczyna się zwykła droga leśna. Jedziemy później przez Poszeszupie i trafiamy do Rutki-Tartak. Gdyby jechać z powrotem, należy kierować się drogowskazem kierującym nas – już tylko po polsku – na „Lubowo (LT)”. Proponuję jednak pojechać dalej na zachód, aż do Wiżajn.

Z Wiżajn możemy dostać się na Litwę na dwa sposoby – zarówno jadąc przez miasto, po ulicy Kalwaryjskiej, aż do miejscowości Sudawskie – gdy miniemy granicę, dostaniemy się do Varteliai oraz na trasę Wisztyniec (Vištytis) - Kalwaria (Kalvarija). Wprawdzie po litewskiej stronie należy przejechać niecały kilometr po drodze gruntowej, jednak dość szybko trafia się na wygodną szosę z dala od tirów – może więc to być alternatywny sposób dotarcia z Wiżajn i z Mazur do Mariampola i Kowna.

Jednakże prawdziwym ułatwieniem jest inna droga, niezwykle dobrze oznaczona po obu stronach granicy, oraz co ważne – wyasfaltowana na całym swym odcinku: z Wiżajn do Wisztyńca. Dzięki tej drodze gołym okiem widać, że malownicze okolice jeziora Wisztyniec cieszą się znacznie większym zainteresowaniem turystów z Polski niż dawniej. W porównaniu do trasy prowadzącej przez Budzisko zaoszczędzamy aż 60 km! Odnoga do Wisztyńca znajduje się po zachodniej stronie Wiżajn, jadąc w kierunku Gołdapi. Nawierzchnia asfaltowa wcale nie stanowi przeszkody dla rowerzystów, by z niej korzystali, gdyż mimo wszystko natężenie ruchu jest małe.

Jednakże trudno mówić o tym, by przystąpienie obu państw do strefy Schengen znacznie zwiększyło ich zainteresowanie odnowieniem dróg lokalnych. Doskonale widać, że często brakowało wspólnej polsko-litewskiej wizji, jak dana droga ma wyglądać, co powoduje, że nawierzchnia po jednej stronie granicy może być nieproporcjonalnie lepsza lub gorsza w porównaniu do odcinka tej samej drogi w kraju sąsiednim. Inną kwestią jest aktualizacja map, albowiem często dostępne obecnie mapy Litwy, Polski lub regionów niemal całkowicie ignorują istnienie tych dróg, podobnie jak mapy GPS i popularna strona GoogleMaps (choć na ostatniej można już znaleźć drogę Wiżajny-Wisztyniec). Oznacza to, że szukający tych dróg, nie znając terenu, łatwo mogą zabłądzić. Warto więc teraz choćby zadbać o drogowskazy, a kiedy znajdą się środki – o to, by uczynić przynajmniej niektóre z nich bardziej przejezdnymi. Na razie nowe szlaki mogą przede wszystkim cieszyć rowerzystów.

Source
Wszelkie informacje opublikowane na DELFI zabrania się publikować na innych portalach internetowych, w mediach papierowych lub w inny sposób rozpowszechniać bez zgody DELFI. Jeśli zgoda DELFI zostanie uzyskana, trzeba obowiązkowo podać DELFI jako źródło.
pl.delfi.lt
Comment Show discussion (18)