Dziewczyna odbiera życie swemu nienarodzonemu dziecku i w następstwie z nim obcuje, co jednak doprowadza do załamania nerwowego i w skutku – śmierci samej niedoszłej matki. Aktorka Julia Słowińska z Teatru im. J.I. Kraszewskiego w Żytomierzu, bez żadnych skrupułów przekazała rozwiązłość dzisiejszego świata oraz ból po utracie najcenniejszego, jak się potem okazuje... swego nienarodzonego synka.
Monodram, który podkreśla nicość naszych dni, niejednemu wycisnął łzę z oka i na pewno zmusił do zastanowienia się, ocenienia swoich postępków.
Trudnego i kontrowersyjnego tematu podjął się reżyser teatru Mikołaj Worfołomiejew.
Natomiast Polski Teatr ze Lwowa przeniósł publiczność w czasy stalinowskie. Monodram w reżyserii Zbigniewa Chrzanowskiego i wykonaniu Elżbiety Lewak oparty na wspomnieniach i wierszach Beaty Obertyńskiej. W sztuce widzimy różne etapy sowieckiego terroru. Po przez oskrżenie w przenależności do klasy burżuazyjnej oraz wielomiesięczną drogę na zesłanie i powrót, autorzy przybliżyli młodzieży wileńskiej te okrutne czasy. W spektaklu "widzimy" jazdę w bydlęcych wagonach, chód etapowy, znęcanie się i... antyczłowieczeństwo, którego nie sposób zapomnieć i wybaczyć.
Dzisiaj o 15:00 w Państwowym Wileńskim Teatrze Małym wystąpi Marta Dobosz z monodramem „P.S. (Pchła – Szachrajka)”, a o 18:00 „Aktor… to aktor..to aktor... to”, w wykonaniu Cezarego Morawskiego.