O tym, dlaczego w litewskich szkołach ignoruje się twórczość Adama Mickiewicza i Czesława Miłosza i o tym jak z tym walczyć, z Mindaugasem Kvietkauskasem, rozmawiał w programie LRT „Įžvalgos” („Spostrzeżenia”) Virginijus Savukynas.

- Czy litewscy nauczyciele rozumieją, że dziedzictwo kulturowe WKL jest dla nas tak samo bliskie, chociaż zostało napisane po polsku lub po łacinie?

Dotychczas w szkole o tym dziedzictwie mówiło się mało. Mówiąc o programie nauczania literatury litewskiej, jedynie od niedawna, faktycznie od tego roku, w ostatnich klasach gimnazjum zaczyna się więcej mówić o litewskiej literaturze napisanej nie po litewsku. O tym, że od XVI w. możemy mówić o bardzo ważnych europejskich zjawiskach literackich, ale pisanych nie po litewsku, a po łacinie.

Na przykład taki poeta Maciej Kazimierz Sarbiewski (Motiejus Kazimieras Sarbievijus), który należał do elity ówczesnej europejskiej poezji. Egzystuje naprawdę wielki problem, jak szkoła przekazuje, formuje tę tradycję, ponieważ tradycja WKL pozwala nam połączyć się z ówczesną myślą europejską. Oczywiście, zetknęliśmy się z taką sytuacją, że przez dłuższy czas, zwłaszcza za sowietów, to było uważane za niezbyt ważną rzecz. Podobnie było w okresie międzywojennym, w czasach niepodległości, kiedy skoncentrowano się tylko na historii i kulturze narodowej. Teraz, po tak długim czasie, próbujemy od nowa formułować opowieść o historii naszej literatury. Dlatego tym bardziej takie zadanie ciężko wykonać w szkole.

- Jak sprawy stoją z polskojęzycznym dziedzictwem, które jest w ogóle blisko nas? Mam na myśli Adama Mickiewicza w XIX w., czy Czesława Miłosza w XX w. Jak są przyjmowani?

Jest taka idea, którą jeszcze w okresie międzywojennym profesor Mykolas Biržiska próbował wcielać w szkołach. Próbowano zakrzewić pomysł, aby litewscy uczniowie musieli czytać Adama Mickiewicza. To było niezbędne dla podtrzymania ciągłości historycznej, która łączyłaby nas z przeszłymi pokoleniami żyjącymi jeszcze przed pojawieniem się państwa narodowego.

Obecnie ten związek jest dosyć skomplikowany. Naukowcy z naszego Instytutu sporo pracują z nauczycielami, spotykają się na seminariach. Wydaliśmy nową antologię dla klasy 11 – 12. Zetknęliśmy się jednak z takim poglądem, że nasza tożsamość narodowa jest bardzo krucha, uczniom ciężko zrozumieć naszą własną tradycję. Twórczość Žemaitė czy Vaižgantasa, a tutaj jeszcze trzeba zrozumieć takie skomplikowane osobowości, tworzące w obcym języku, jak na przykład Miłosz czy Mickiewicz.

- Nauczyciele boją się, że Miłosz czy Mickiewicz mogą zburzyć litewską tożsamość?

Faktycznie ma się takie nierealne odczucie. Nie jest łatwo o tym mówić, bo nawet nasza własna klasyka, uczniom jest bardzo daleka. Mimo wszystko szukając jednak sposobów na dialog między naukowcami i szkołami, między badaczami literatury i szkolną wspólnotą, mówimy o nowych podejściach, które by integrowały i dzięki którym można byłoby rozmawiać. Zarówno o Mickiewiczu, jak i o Baranauskasie. Albo o Miłoszu i Braždžionisie.
Mimo wszystko, jest to jedna i ta sama Litwa. I jeśli jest część kultury, od której się odseparowujemy, to nie możemy czuć się, jak u siebie w domu. Tym jesteśmy bogatsi, że mamy różne sposoby opowiadania o sobie. Możemy opowiadać o sobie jako małym narodzie bałtyckim, którego nowoczesna świadomość narodowa powstała w końcu XIX w. i jest podobna do świadomości łotewskiej i estońskiej.

Mamy jednak i drugą możliwość, tj. długa historia, ciągnąca się od Średniowiecza, mająca związek z rozwojem starych europejskich krajów, z tradycją Europy Środkowej — Polską, Czechami. Inaczej mówiąc, to jest długa narodowa pamięć historyczna. Obie te myśli w szkole muszą być dopasowane, przy czym żadnej z nich nie należy uwypuklać czy preferować. Po prostu uczniowie musieliby czuć, z czego mogą czerpać myśląc o sobie, jako o współczesnych Litwinach.

- O ile wśród intelektualistów dziedzictwo kulturowe WKL jest akceptowane, to w szkole nie zawsze. Czy to nie oznacza, że szkoły są oderwane od badaczy, od współczesnej nauki?

Za czasów naszej niepodległości ten związek nie był wystarczający. Nie wytworzyło się w naszych szkołach rozumowanie, że również szkoła jest ważną częścią naszego życia intelektualnego. Na to wpływa wiele rzeczy: polityka oświatowa, przyczyny finansowe. Można powiedzieć, że wykładanie literatury w szkołach stało się bardziej przekazywaniem technicznych umiejętności analizy tekstów, jednak oddaliliśmy się od ogólnych kwestii pamięci kulturowej.

Poza tym w ciągu tego czasu zmieniało się wiele rzeczy. W naszym naukowo-humanistycznym środowisku wiele spraw zostało przemyślanych, znaleziono nowe teksty. Historia często wygląda tylko jako fakty, a literatura jest traktowana jak techniczny dodatek na potrzeby przyszłego egzaminu. A gdzie ta integrująca naszą tożsamość narracja? Przy pomocy Ministerstwa Oświaty i Nauki próbujemy jakoś tę sytuację zmienić. Chcemy, by szkoła znów stała się otwarta na znaczenia kulturowe, które w okresie niepodległości już pojawili się.

- Wspominaliście już, że nauczyciele zajmują zachowawcze stanowisko, kiedy im zaczyna się mówić o Mickiewiczu i Miłoszu. Czy jednak nie jest tak, że ta nasza wąska tożsamość, opierająca się tylko na języku litewskim, tę naszą tożsamość niszczy? We współczesnym świecie są potrzebne szersze horyzonty, a właśnie je może pokazać tylko przez badania innych autorów. Być może naszym dzieciom to byłoby bardziej do przyjęcia?

Mnie się wydaje, że nam brakuje takiej otwartej tożsamości, bo ten strach prowadzi nas do kompleksów. W tak otwartym świecie z kompleksami, ukrytymi i nieprzemyślanymi, ze wszystkimi urazami pozostałymi po okupacji, naprawdę bardzo trudno jest żyć. Otwarta tożsamość mogłaby opierać się na zastanawianiu się nad sobą, reflektowaniu. Refleksja, jak mówi Miłosz, która nie boi się prawdy, bo obserwuje wszystkie jej niuanse.

Oczywiście zarówno mity, jak i emocje mają wielki sens przy tworzeniu tożsamości. Mówiłem już jednak, że bogactwo Litwy polega na tym, że ma nie jedną możliwość opowiedzenia o sobie. Jest mnóstwo mitów, których nie można przyjąć tylko przez wiarę i emocje. To otwarta tożsamość europejska, która nie odrzuca swoich korzeni. Taka jak u Miłosza, który nigdy nie wyrzekł się własnych korzeni. Taka tożsamość jest otwarta na inną kulturę. Bez tego wszystkiego ciężko nam będzie pozostać i przetrwać.

- Czy wierzy Pan, że myślenie, mentalność naszych nauczycieli się zmieni i wszystko to, o czym teraz Pan mówi, zostanie przekazane naszym dzieciom?

Naprawdę widzę dużo problematycznego myślenia o tym, co się dzieje obecnie w szkołach. To nasze litewskie niezadowolenie, sceptycyzm jednocześnie jednak oznacza chęć, aby było jakoś inaczej. Pytanie, na ile współczesny system, nasi intelektualiści i władza pomogą tym nauczycielom, którzy sami nie są zadowoleni z własnego położenia i szukają wyjścia.

Próbujemy stworzyć takie mechanizmy, aby kulturowe i intelektualne odkrycia oraz znaczenia, dotarły do szkoły. Istnieją bowiem popularne formy naukowe, dostępne teksty, które mogą nawet dla pięcioklasisty w sposób dostępny wytłumaczyć to, co my już pojęliśmy przez tych dwadzieścia lat. Widzę sytuację, która powinna bezwarunkowo zmieniać się. Jednak nauczycielowi zawsze potrzebne jest wparcie. Z drugiej strony i sam nauczyciel powinien cały czas się uczy.

Source
Topics
Griežtai draudžiama Delfi paskelbtą informaciją panaudoti kitose interneto svetainėse, žiniasklaidos priemonėse ar kitur arba platinti mūsų medžiagą kuriuo nors pavidalu be sutikimo, o jei sutikimas gautas, būtina nurodyti Delfi kaip šaltinį.
www.DELFI.lt
Comment Show discussion (2)