Skąd się wziął pomysł na otwarcie muzeum im. Ks. Józefa Obrembskiego?

Pomysł pochodzi z testamentu księdza prałata, gdyż taki zostawił. Wolą księdza było, aby ten domek, w którym mieszkał i sam nazywał „pałacykiem”, zamieniono na Muzeum Kapłanów Wileńszczyzny. Prałatowi chodziło o tych wszystkich, którzy tam dożywali. W ,,pałacyku” drzwi były otwarte dla każdego, kto był wypędzony. Na przykład księżom, którzy wrócili z Syberii czy więzienia. Ksiądz prałat ich wszystkich przygarniał. W „pałacyku” schronienie znalazło około dziesięciu księży. Ksiądz Józef był takim człowiekiem, który umiał współżyć ze wszystkimi. Nie było w nim żadnego nacjonalizmu. Ze wszystkimi potrafił współpracować i znajdował wspólny język. Chociaż przeżył trzy ustroje. To była niezwykła osoba.

Nazywa się go „patriarchą Wileńszczyzny” lub „Mojżeszem Wileńszczyzny”. Cały czas prowadził swoistą ewangelizację. W czasach radzieckich, kiedy nie wolno było mówić o Bogu, przyjeżdżali do niego ludzie zewsząd, mnóstwo przyjeżdżało również z Rosji. Tutaj otrzymywali chrzest lub sakrament małżeństwa. Nawet ludzie uczeni przyjeżdżali szukać wiary i ją znajdowali. Ten domek był ostoją ewangelizacji w trudnych czasach.

Jak będzie wyglądało przyszłe muzeum? Będzie poświęcone tylko księdzu prałatowi?

W „pałacyku” będzie muzeum, czy raczej Izba Pamięci Księży Wileńszczyzny. W danym momencie budynek jest w fatalnym stanie. Inicjatywę w swoje ręce wzięły władze samorządu wileńskiego, gdyż to właśnie wykonawcą testamentu jest samorząd pod kierownictwem pani Marii Rekść. Maria Rekść osobiście opiekowała się księdzem prałatem, była też w momencie jego śmierci. Po śmierci rada samorządu rejonu wileńskiego w drodze decyzji postanowiła kapitalnie wyremontować domek. Został zatwierdzony projekt renowacji i podobno w sierpniu ma się rozpocząć remont. Chociaż do końca nie wiadomo, bo nie ma jeszcze firmy która podjęłaby się takiego zadania.

Wszyscy chcemy zachować autentyczność budynku. Jednak jeśli się go nie wzmocni, to ,,pałacyk” po prostu runie, ponieważ belki, które są najniżej już spróchniały. Dopóki więc będzie trwał remont, pani mer zwróciła się do dyrektorki szkoły (Alfreda Jankowska, przyp. red.), aby urządzić tu Izbę Pamięci Księdza Prałata. Dyrektor się zgodziła. W styczniu b.r. zaproponowano mi, abym pokierowała tą placówką i oczywiście się zgodziłam. Później do pomocy dostałam panią Walentynę Adomaitis, która pełni rolę kustosza Izby.

Rozumiem, że muzeum w całości zostanie sfinansowane przez samorząd?

Tak. Chcemy jednak wznieść jeszcze księdzu prałatowi pomnik, który ma stanąć na podwórku między kościołem i „pałacykiem”. Pomnik ma kosztować około 70 tysięcy litów. Rzeźbę również ma sfinansować samorząd, jednak chcieliśmy zrobić tak, aby budowę mogli wspomóc wszyscy chętni. Można to zrobić kupując cegiełkę o nominałach 10, 20, 30, 50 i 100 litów. Być może obok pomnika stanie tablica, na której zostaną wymienieni wszyscy, którzy kupili cegiełkę.

Ile udało się zebrać pieniędzy z „cegiełek”?

Około pięciu tysięcy litów.

Kiedy zaplanowane jest oficjalne otwarcie?

Po remoncie, a ile potrwa remont nie wiadomo.

Czy mogłaby Pani przybliżyć czytelnikom historię „pałacyku”?

Domek, zwany potocznie „pałacykiem”, został zbudowany w XIX wieku. To była taka chatka dla służby kościelnej. Ksiądz prałat, kiedy przyjechał w 1950 r. do Mejszagoły, zamieszkał w plebanii, która stała w miejscu, gdzie obecnie znajduje się parking obok kościoła. Później władza sowiecka odebrała ten budynek i zrobiła tam dom kultury. Ksiądz prałat przeniósł się więc do domu, w którym mieszkała służba.

Czy ksiądz prałat nigdy nie myślał o tym, żeby powrócić w swoje ojczyste strony?

Nie. W czasach, kiedy przybył tu ksiądz prałat, te tereny były polskie. Zatem, kiedy go pytano: „kiedy ksiądz prałat wyjechał z Polski?”. Odpowiadał: ,,Ja nigdy z Polski nie wyjeżdżałem”.

A jak poznała Pani księdza prałata?

Z księdzem prałatem spotkałam się pod koniec lat 70 – tych. Po ukończeniu szkoły w rejonie solecznickim w Koleśnikach, poznałam pewną osobę, która znała księdza. Kiedyś zaprosił mnie na spotkanie z księdzem, ponieważ prałat organizował tajne spotkania młodzieży studenckiej. Spotykaliśmy się, robiliśmy odczyty na różne tematy.

Jakie tematy były poruszane?

Różne. Przeważnie były to tematy historyczne albo religijne. Pamiętam, że mi się trafił temat o grzechu pierworodnym. Później wyjeżdżaliśmy na plenery. Inspirował nas do pielgrzymek. Na przykład, jeżeli w sąsiedniej parafii był jakiś fest, to kazał nam iść pieszo. A kiedy papież Jan Paweł II wylatywał z Rzymu na pielgrzymkę na Litwę, to my w tym samym czasie wyruszyliśmy pieszo z Mejszagoły do Wilna.

Ksiądz prałat również szedł z wami?

Nie. Miał już 80 lat, ale nas pobłogosławił.

Ksiądz był człowiekiem z ogromnym poczuciem humoru. Czy mogłaby Pani opowiedzieć jakąś anegdotę?

On miał anegdotę na każdą okazję. Mogę opowiedzieć tylko o sobie. Kiedy miałam problemy z synem, to poskarżyłam się księdzu prałatowi, na co odpowiedział: „Nie martw się, jeśli chłopiec nie łobuz, to znaczy chory”.

Source
Wszelkie informacje opublikowane na DELFI zabrania się publikować na innych portalach internetowych, w mediach papierowych lub w inny sposób rozpowszechniać bez zgody DELFI. Jeśli zgoda DELFI zostanie uzyskana, trzeba obowiązkowo podać DELFI jako źródło.
pl.delfi.lt
Comment Show discussion (35)