Jest Pan z zawodu ekonomistą. Przeglądając Pańską biografię zobaczyłem, że zawsze był Pan blisko sztuki. Najpierw w telewizji, obecnie będąc dyrektorem Filmoteki Narodowej. To splot okoliczności czy świadomy wybór drogi przez życie?
 
Studia ukończyłem ekonomiczne, ale pracę magisterską pisałem z zakresu ekonomii kultury. Zajmowałem się związkami kultury i gospodarki. Potem zacząłem pracę w Instytucie Dziennikarstwa na Uniwersytecie Warszawskim i moją specjalnością jest ekonomika mediów i zarządzanie mediami. Jestem już profesorem na Uniwersytecie. Zarządzanie mediami czy zarządzanie kulturą - te obszary są bardzo blisko siebie. Media w ogóle są częścią kultury. Pisałem również Ustawę o radiofonii i telewizji, pod kątem finansowania. Potem przez rok byłem na stażu w Brukseli w takiej międzynarodowej organizacji EUREKA AUDIOVISUAL i tam redagowałem książkę o systemach finansowania kinematografii. Tak więc temat filmu, kultury filmowej nigdy nie był mi obcy, tylko zajmowałem się nim głównie od strony ekonomicznej. To jest bardzo ważne, bo uważam, że instytucje kultury powinny być profesjonalnie zarządzane. Nie może być tak, że są tam tylko i wyłącznie twórcy, bo ktoś powinien tym wszystkim zarządzać. Taka moja rola. Propozycję objęcia stanowiska dyrektora Filmoteki otrzymałem przed 4 laty. Nigdy nie szukałem tej posady. Ta propozycja wyszła od ministra kultury, któremu inne osoby poleciły mnie, jako osobę mogącą nadać  Filmotece nowy kształt. Przedtem Filmoteka była instytucja mocno zapomnianą, czy nawet zaniedbaną. Wydaje mi się, że w ciągu tych czterech lat udało mi się zrobić dużo rzeczy, a wiele rzeczy jest przed nami. Jestem takim połączeniem z jednej strony profesjonalizmu ekonomisty z wrażliwością artystyczną. Taka jest moja droga życiowa i zawodowa.
 
Obecnie wszystkim większym i mniejszym festiwalom na świecie towarzyszą retrospektywy starych filmów. Czy ten trend jest również zauważalny w Polsce?
 
Myślę, że tak. Stare kino, bo nie lubię słowa dawne kino, posiada dzieła mające ogromną wartość. To jest kino niszowe. Ma swą publiczność i nie zagraża bieżącej kinematografii.  90 czy 95 proc. widzów jest zorientowanych na kino bieżące. Jest jednak grupa ludzi, która woli zagłębiać się w historię, zobaczyć klasykę, zrozumieć jak kino się rozwijało, jak się zmieniały sposoby realizacji. To właśnie do nich są skierowane retrospektywy. Filmy te są zachowane na taśmie, więc są mocno zagrożone. Filmy te potrzebują digitalizacji, czyli przeniesienia z taśmy w format cyfrowy. Filmoteka stara się robić digitalizację w ten sposób, żeby kopia była jak najbardziej zbliżona do oryginału.
 
Przeczytałem, że Filmoteka zamierza odnowić  43 przedwojenne filmy. Jaki jest klucz doboru tych filmów: jakie mają być odnowione, a jakie nie?

Przede wszystkim to są filmy najstarsze. Filmy, które są zagrożone zniknięciem. Bo możemy znaleźć pudełko z filmem, tylko w filmie nie będzie taśmy, a tylko proszek. Oczywiście kierujemy się wartością estetyczną. Dlatego odnowiliśmy film z Polą Negri, który jest unikatem na skalę światową. Pracujemy nad naszą epopeją narodową „Panem Tadeuszem”.

Pan przywiózł do Wilna film z 1936 r. „Barbara Radziwiłłówna”. Kto był pomysłodawcą, aby właśnie ten film przywieźć do Wilna?

W przeglądach filmów polskich uczestniczyliśmy już wcześniej, przede wszystkim z animacją. W tym roku zaproponowano nam taką formułę, abyśmy sami zgłosili jakiś film na festiwal. Uznaliśmy, że ten film, to będzie taki dobry wstęp. Bo to jest historia polsko – litewska. To jest historia  z czasów świetności Rzeczypospolitej. Więc to było takie nawiązanie do historii. Być może film nie odpowiada faktom historycznym, dzisiaj po prostu wiemy więcej, ale to nie ma znaczenia. Uznaliśmy, że to jest taki dobry pretekst, bo nawiązuje do złotych czasów w naszych relacjach.

A osobiście jakie filmy pan lubi czy preferuje?

Jest wiele filmów, które naprawdę bardzo lubię. Natomiast jeden z najbardziej ulubionych moich filmów to „Sanatorium pod klepsydrą” Jerzego Hasa. To jest wybitne dzieło filmowe kiedykolwiek powstałe. Jest to film o przemijaniu, o czasie, o relacjach między życiem a czasem. To jest film bardzo estetyczny. Tu muszę przyznać się, że ten film bardziej mi podoba się oglądać na taśmie, a nie w formacie cyfrowym. Widziałem obie wersje, więc cenię bardziej zrobiony na taśmie. Tam jest więcej takiej atmosfery, więcej poezji,  umowności i nieokreśloności. Chociaż rekonstrukcja jest bardzo starannie zrobiona, ale takie jest moje zdanie osobiste. Być może nie mam racji, ale mam prawo do własnej oceny.

Source
Wszelkie informacje opublikowane na DELFI zabrania się publikować na innych portalach internetowych, w mediach papierowych lub w inny sposób rozpowszechniać bez zgody DELFI. Jeśli zgoda DELFI zostanie uzyskana, trzeba obowiązkowo podać DELFI jako źródło.
pl.delfi.lt
Comment Show discussion (1)