Ponury arcybiskup Mikołaj – znany także jako Mikołaj Cudotwórca – w niczym nie przypomina noworocznego Santa Clausa doby obecnej. Zgodnie z legendami, Mikołaj obdarowywał dzieci nędzarzy na bożonarodzeniowe święta prezentami, aby zapoznać je z chrześcijaństwem. Jednak nie zostałby głównym symbolem świąt, gdyby specjaliści od marketingu spółki Coca Cola nie zastanawiali się nad sposobami na zwiększenie sprzedaży napoju chłodzącego w zimie, aby jednocześnie wciągnąć do sprzedaży rzesze dzieciaków. Kulturolog, profesor Moskiewskiego Uniwersytetu Państwowego Władimir Jelistratow podkreśla, że nie tylko symbole świąteczne, lecz również same święta to narzędzia zwiększające sprzedaż:

Świat anglosaski, świat niemiecki były na to absolutnie nastawione – wszystko się sprzedaje, wszystko się kupuje, wszystko jest przedmiotem biznesu. Oczywiście święta nie stanowią żadnego wyjątku. Na przykład, karnawał w Nicei praktycznie już dawno przestał istnieć. Później, już XIX wieku handlarze zorientowali się, że Anglicy będą tam przyjeżdżać. I odrodził się karnawał. To samo dzieje się w przypadku wszystkich innych świąt, włącznie z Nowym Rokiem.

Obecnie nie tylko Rosja, lecz również Europa walczą z ponadnarodowym człowiekiem interesu Santa Clausem. Fiński Joulupukki, czy francuski Per Noel także są aktywnie wspierani przez własne państwa, jako narodowe symbole święt. Czy europejscy patrioci Jouluppuki, Per Noel i Dziadek Mróz potrafią wygrać z wyzutym z wszelkich zasad marketingowym Santa Clausem?