Innemu klientowi Tyly – Sashe Songowi (Dmitrij Szawrow) —udało się w roku 2009 również trafić do finału.

Z II półfinału, który odbył się wczoraj (24 maja), do finału dostali się także przedstawiciele Malty, Serbii, Macedonii, Szwecji, Norwegii, Ukrainy, Bosni i Hercegowiny, Estonii i Turcji.

Litwa w „Eurowizji”

Jeszcze jakieś cztery-pięć lat temu „Eurowizja” na Litwie, która zadebiutowała w Konkursie Piosenki Eurowizji dopiero w Dublinie w roku 1994, budziła powszechne zainteresowanie i entuzjazm. Muzycy, politycy i dziennikarze po każdej litewskiej porażce (a Litwa zazwyczaj notowała porażki) spierali się na łamach gazet i w studiach telewizyjnych poszukując odpowiedzi na odwieczne pytanie: kto winien i co robić? W 2006 r. Andrius Mamontovas (ex-Foje) nawet skrzyknął pospolite ruszenie litewskich gwiazd (Marijonas Mikutavičius, Viktoras Diawara-Vee (Skamp), Saulius Urbonavičius-Samas (Bix), Arnoldas Lukošius ir Eimantas Belickas), żeby wygrać nareszcie dla Litwy „Eurowizję”. LT United z hitem „We are the winners of Eurovision” zajęło niestety tylko 6. miejsce (zapewne w osiągnięciu wyższej pozycji przeszkodził Litwinom fiński Lordi, który w tym samym roku uczestniczył w „Eurowizji” z podobnym antyeurowizyjnym konceptem i ją… wygrał).

Dziś „Eurowizja” już nie budzi takich emocji. Od kilku lat Litwini na konkurs wysyłają poprawne piosenki, które zdaniem miejscowych „ekspertów” mają trafić w mityczny eurowizyjny „format” i które zazwyczaj trafiają donikąd. Na przykład w ubiegłym roku Litwę reprezentowała Polka z Wileńszczyzny. Ewelina Saszenko i choć zajęła piąte miejsce w półfinale, to utwór „C'est Ma Vie" zakończył finał dopiero na dziewiętnastej pozycji. Chyba dlatego także zwycięstwo Donatasa Montvydasa, który na potrzeby „międzynarodowej kariery” wybrał sceniczny pseudonim „Donny Montell”, w narodowych eliminacjach do „Eurowizji” nie wywołało w społeczeństwie większej dyskusji. Jego „Love is blind” – to po prostu niezła piosenka, taka nieco gorsza „wersja" „I will survive” czy „That Sounds Good To Me” (nieprzypadkowo Montella oskarżano o plagiat). W pierwszej części – ukłon w stronę festiwalowej tradycji, w drugiej – typowy litewski „popsas”.

II półfinał: Donny Montell, „Bałkanowizja” i szwedzka „Euphoria”

Tradycją stało się już, że drugi półfinał prezentuje zazwyczaj dużo wyższy poziom niż jego poprzednik. W Baku nie było inaczej. Największą faworytką czwartkowego koncertu wśród internautów była reprezentantka Szwecji Loreen. Wysoko internauci ocenili też wykonawców z Serbii i Norwegii. Natomiast zdecydowanie najgorzej wypadły propozycje ze Słowacji, Białorusi i Gruzji, którym głosujący nie dawali żadnych szans na awans do finału. Donniego Montella większość serwisów internetowych oceniała jako mocnego przeciętniaka bez większych szans na finał. Te prognozy sprawdziły się tylko częściowo.

Na początek wieczoru już tradycyjna i równie beznadziejna jak w pierwszym półfinale konferansjerka trzech sztywniaków-prowadzących o imieniach Leily, Eldara i Nargiz. Wciąż te same „żarty” z języka francuskiego. Szczerze mówiąc po ociekającym w naftodolary Azerbajdżanie oczekiwałem czegoś ciekawszego, ale mniejsza o to. Czas na muzykę!
Nie od wczoraj „Eurowizję” się nazywa „Bałkanowizją”. II półfinał tylko tę nazwę po raz kolejny potwierdził, gdyż znaleźli się w nim jakimś cudem przedstawiciele aż pięciu krajów bałkańskich. W takich komfortowych warunkach nawet Rambo z Czarnogóry przeszedłby chyba do finału, biorąc pod uwagę, że Bałkany glosują prawie wyłącznie jeden na drugiego. Na pierwszy ogień idą dwaj przedstawiciele właśnie tego regionu: Serb Željko Joksimović z piosenką „Nije Ljubav Stvar", który reprezentuje Serbię już po raz drugi, oraz Kaliopi z Macedonii („Crno I Belo"). Obaj uchodzą w swoich krajach za legendy. Zasłużenie. Bardzo mocne głosy, dobre piosenki z tekstami w języku ojczystym (za co osobiście Bałkany bardzo lubię). Kaliopi jakoś bardziej mi przypadła do gustu ze swoimi rockowymi gitarami, ale ostatecznie obaj się znaleźli w finale.

Matka-Holenderka, ojciec-Turek, a Joan Franka, reprezentująca w tym roku Holandię, zaśpiewała trochę przypominający celtycki rock kawałek „You And Me" w... indiańskim pióropuszu. Hm, chyba można i tak, ale widzów Franka nie przekonała. Mnie również. Holandia – tradycyjnie już – poza finałem.

Trzydzieści lat temu taki elektro-rock-pop-disco utwór jak „This Is The Night" w wykonaniu reprezentanta Malty Kurta Calleja uznanoby niewątpliwie za rewelację. W roku 2012 bardziej przypominał odgrzewany kotlet. Dobry, jakościowy, ale... kotlet. Najwyraźniej jednak Europa lubi odgrzewane kotlety. Malta w finale. Być może z powodu zabawnego tańca w pierwszym refrenie.

Jak wiadomo w tegorocznych eliminacjach do „Eurowizji” na Białorusi nie obyło się bez skandalu. Podobno sfałszowano wynik i wygrał nie ten co wygrać musiał. Musiał się wtrącić sam Bat’ka i naprawić sprawiedliwość wysyłając do Baku Litesound z piosenką „We Are The Heroes". Nie wiem kto zwyciężył w sfałszowanym konkursie, ale Litesound jakoś szczególnie się wczoraj nie zaprezentował. Boys band? Pop rock? Chyba chłopaki sami do końca nie są pewni kim chcą być, a tym bardziej widzowie. Białoruś za burtą.

Po kilku latach eksperymentowania ze stylami i klaunami Portugalia w tym roku powróciła do tradycji. Nawet nie eurowizyjnej, tylko narodowej i wysłała na konkurs Filipę Sousę z piosenką „Vida Minha". Takie uwspółczesnione fado. Mi się podobało. Europie — nie. Portugalia poza finałem.

Lwów, do autobusu wpada uzbrojony po zęby banderowiec i mówi: „A czi ne skaże chto kotra godina?” Autobus milczy, wskakuje tylko Murzyn i krzyczy: „10 godin 15 chwilin, batku!“ „Ta ti sidi, sidi, sinku, ja i tak baczu szo ti ne Moskal“ – uspokaja go banderowiec. Tegoroczna reprezentantka Ukrainy Gaitana także miałaby wszelkie szanse na wyjście z takiej sytuacji cało. Podobniejak cało wyszła z II półfinału, chociaż po Afro-Ukraince, która śpiewała dla samego Baracka Obamy na jego inauguracji w 2009 roku, spodziewałem się czegoś bardziej rytmicznego. Zaprezentowany w Baku utwór „Be My Guest" – to dobry kawałek w stylistyce R’nB, ale Beyonce Knowles to jednak nie jest.

I znów wracamy na Bałkany. Wbrew pozorom Cyganka Sofi Marinova z Bułgarii zaśpiewała nie romans cygański, tylko utrzymaną w konwencji techno „Love Unlimited". Dobrze że nie 2Unlimited. Bułgaria odpada. Być może się mylę, ale piosenki ze Słowenii (Eva Boto z „Verjamem") i Chorwacji (Nina Badrić z „Nebo") wydały mi się bardzo podobne. I chyba nie tylko mnie, bo oba kraje odpadli w półfinale pomimo niezłych głosów wokalistek oraz chórków w sukniach ślubnych i futurystycznych bałachonach. Czyżby syndrom „Bałkanowizji” przestaje działać?...

Natomiast teraz już wiem dlaczego do Baku nie pojechała Katarzyna Niemyćko! Chodzi o perfidny szwedzki spisek - „Euphoria" to utwór który zaprezentowała w eliminacjach nie tylko Katarzyna, ale i Loreen ze Szwecji. A wiadomo, że dwie piosenki o tym samym tytule, na tym samym festiwalu to… Swoją drogą szwedzka „Euphoria" – to jednak dużo bardziej ciekawy, oryginalny i skomplikowany utwór niż „arcydzieło” Zvonkusa. I zasłużenie trafia do sobotniego finału. Panie Dzwonkiewicz – uczyć się, uczyć się i do roboty! Eurowizja 2013 już za rok!

Gruzja — kolejny mocny występ w który wpompowano od cholery pieniędzy. Niestety piosenki „I'm A Joker" nie uratował ani mocny głos Anri Jokhadze, ani desant półnagich wokalistek, które go wspomagały. Gruzja przekombinowała i jedzie do domu już po półfinale.

Lubię Turcję. Nawet nie kraj (chociaż to piękny kraj) i nie ludzi (chociaż są niezwykle sympatyczni), tylko właśnie muzykę. I nie ważne czy Turcy na „Eurowizję” wysyłają ska-punków z Atheny, metal-rapowców z Mangi, czy żonglującego folkiem, tureckim popem i indie Cana Bonomo — jak w tym roku — to zawsze jest interesujące, egzotyczne i godne uwagi. Tegoroczny „Love Me Back" również mnie nie zawiódł. Turcja w finale. Podobnie jak Estonia, której reprezentant Ott Lepland zaśpiewał w sumie niezwykle prostą piosenkę („Kuula”), ale zaśpiewał bardzo czysto i przekonująco. Czego więcej życzyć? No na przykład trzech minut rockowego szaleństwa w wykonaniu Maxa Jasona Mai ze Słowacji. Trochę alternatywnego rocka a la Muse, trochę funku, popowa melodia i mamy „Don't Close Your Eyes". Oczywiście poza finałem.

Natomiast następny w kolejce Pers z Norwegii Tooji i jego „Stay" dołączyli nie tylko do całej rzeszy wykonawców na tegorocznej „Eurowizji” o pozaeuropejskich korzeniach i muzycznych skojarzeniach z techno, ale i do finalistów. Nie bardzo rozumiem dlaczego. Nie mam natomiast takich wątpliwości w przypadku Bośni i Hercegowiny ze spokojną, nastrojową balladą „Korake ti znam" w wykonaniu Maya Sary. Wbrew pozorom to nie jest piosenka o karaoke, tylko o miłości, a tytułowe „korake” – to po prostu… kroki. Bosnia zasłużenie w finale.

No i jako ostatni w tym półfinale wystąpił nasz Donny Montell z „Love Is Blind". Możnaby się tam do kilku rzeczy w jego występie i śpiewie doczepić (Montvydas najwyraźniej próbował jednocześnie być i Michaelem Jacsonem, i Dimą Bilanem, i akrobatą), ale... Ale zwycięzców się nie osądza. Litwa w finale i tylko to się teraz liczy. Powodzenia, Donny!

Finał już w sobotę

Finał 57. „Eurowizji” Baku 2012 odbędzie się w sobotę, 26 maja. Uczestniczyć w nim będzie 26 krajów: Azerbejdżan, jako kraj-gospodarz konkursu, państwa Wielkiej Piątki, czyli Francja, Hiszpania, Niemcy, Wielka Brytania oraz Włochy, a także Islandia, Rumunia, Rosja, Dania, Irlandia, Grecja, Cypr, Mołdawia, Węgry oraz Albania (z pierwszego półfinału) oraz Malta, Serbia, Macedonia, Szwecja, Norwegia, Ukraina, Bosnia i Hercegowina, Estonia, Litwa i Turcja (z drugiego).
Gdyby o wynikach „Eurowizji” mieli decydować internauci zwyciężyłaby jedna z pań: albo reprezentująca Hiszpanię Pastora Soler, albo nasza sąsiadka zza morza Loreen. Pamiętajmy jednak, że to tylko… sondaże, a w finale „Eurowizji” zdarzyć może się wszystko. W 2010 awans do finału wróżono Polsce, Słowacji i Szwecji. Jak pokazało głosowanie widzów i jury, żaden z tych krajów nie zdołał nawet zakwalifikować się do finału. Nie można do końca przewidzieć, kto wygra „Eurowizję”, bo ten konkurs jest jedną wielką loterią, w której głos każdego telewidza może być decydujący.

Source
Wszelkie informacje opublikowane na DELFI zabrania się publikować na innych portalach internetowych, w mediach papierowych lub w inny sposób rozpowszechniać bez zgody DELFI. Jeśli zgoda DELFI zostanie uzyskana, trzeba obowiązkowo podać DELFI jako źródło.
pl.delfi.lt
Comment Show discussion (7)