Głównym tematem forum dyskusyjnego była „Energetyka Atomowa w XXI wieku”.

Dla czytelników z Polski i Litwy jednym z ważniejszych tematów związanych z energetyką atomową jest kwestia spowolnienia budowy elektrowni atomowej w Obwodzie Kaliningradzkim. O tym rozmawiamy z obecnym na forum Andrejem Timonowem, dyrektorem departamentu informacji w firmie „Rosenergoatom”.

Co się dzieje na budowie atomowej elektrowni w Obwodzie Kaliningradzkim. Rosyjskie media informują o wstrzymaniu robót – pytanie kieruję do Andreja Timonowa. 

Nie można mówić o wstrzymaniu robót. To co najwyżej plan zmiany zasad funkcjonowania reaktorów i ich wymiana na mniejsze. Jakie to dokładnie urządzenia będą, okaże się pewnie do końca tego roku. Trzeba tu pamiętać, że najważniejszym powodem budowy elektrowni atomowej w obwodzie było zabezpieczenie energetyczne enklawy. Obwód Kaliningradzki potrzebuje około 900 megawatów energii elektrycznej rocznie. Tylko część energii miała być przeznaczona na eksport. Obecnie jednak widać, że ten eksport byłby utrudniony przez potencjalne wejście państw nadbałtyckich do europejskiego systemu energetycznego. To oznacza różne, w porównaniu z Rosją, standardy technologiczne. Zmiany zasad energetycznych w państwach nadbałtyckich oznaczają także wyizolowanie Kaliningradu z otaczającego go regionu. 

Co oznacza zmiana formuły budowy. Czyżby jakieś kalkulacje nie wypaliły. 

 Nie należy wykluczać dalszych rozmów o sprzedaży nadwyżek kaliningradzkiej energii w krajach sąsiednich. Będą to już jednak mniejsze ilości. Choć jak na razie żadnych kontraktów jeszcze niema. 

 Ważnym elementem funkcjonowania kaliningradzkiej elektrowni było potencjalne wykorzystanie, jako kooperanta, stacji pomp w litewskiej elektrowni Kruonis na Niemnie. 

Jak na razie oferty nie doczekały się konkretnej odpowiedzi ze strony litewskiej. Nasze propozycje są ciągle aktualne. Jeśli jednak strona litewska nie zgodzi się na wykorzystanie swoich bloków to postaramy się wykorzystać wyjścia alternatywne. 

A może strona litewska otrzymała słabą ofertę, dlatego ciągle z Wilna niema odpowiedzi. 

Trudno to komentować. To by ujawniało naszą strategię negocjacyjną. 

Rozpoczęcie budowy elektrowni oznaczało, że obwód będzie wielkim eksporterem energii. Bez kontraktów jednak z sąsiednimi krajami cała inwestycja traci sens. Jak więc to się stało, że budowa ruszyła, przed ustaleniami z potencjalnymi odbiorcami energii. Najbardziej skrajne sugestie, które słyszałem w Kaliningradzie, szły w tym kierunku, że elektrownia jest potrzebna tylko producentom betonu, którzy mają gdzie sprzedać swój surowiec. I jest tu bez znaczenia, czy potem na tych betonowych fundamentach staną turbiny czy też nie. 

Ta ostatnia teoria wydaje się nierealna. To byłby skandal korupcyjny na gigantyczną skalę. Ja w każdym razie jako przedstawiciel Rosatomu nie mogę przyjąć za prawdopodobne takiego rozumowania. Można natomiast się zgodzić z inną tezą, że obecnie, gdy ciągle brakuje kontraktów na eksport energii, to nie ma sensu już budować dużej i kosztownej elektrowni. Nie ma też sensu się spieszyć. Choć jeszcze nie zapadła żadna decyzja o opóźnieniu zakończenia budowy.

Kiedyś jednak budowa elektrowni się skończy. W Obwodzie pojawi się duża nadwyżka energetyczna. Co będziecie z nią robili. 

Jak na razie nikt nie może odpowiedzieć na to pytanie. Spekulując (bo nie czuję się uprawniony do jednoznacznej odpowiedzi w tej kwestii) można sobie wyobrazić choćby propozycję wybudowania przez stronę rosyjską (oczywiście za zgodą sąsiadów z Litwy i Polski), za pieniądze rosyjskie, międzynarodowych energomostów. Wtedy energia wpływałaby do sąsiednich systemów, tylko za zgodą gospodarzy. To jednak jest przedmiotem dalszych rozmów, które ani na moment nie zostały przerwane. 

Dziękuję za rozmowę.

Komentarz odautorski:

Budowa elektrowni atomowej w Obwodzie Kaliningradzkim od samego początku wydawała się decyzją polityczną, bez patrzenia na rachunek ekonomiczny. Przy czym strona rosyjska doskonale zdawała sobie sprawę, że kaliningradzka eksklawa ma już obecnie wystarczającą ilość energii elektrycznej. Było oczywiste, że bloki atomowe mogą produkować energię tylko i wyłącznie na eksport. Przez ostatnie kilka lat więc specjaliści, z „Rosatomu” i firm siostrzanych, jeździli na każde możliwe forum ekonomiczne w Polsce czy na Litwie i lobbowali za podpisaniem umowy o zakupie kaliningradzkiej energii. Obiecywali potencjalnym odbiorcom nawet akcje elektrowni – ale nie więcej jak 49%. Pójście na takie warunki oznaczałoby jednak trwałe związanie się z systemem energetycznym Rosji. Tego nie chciała ani Litwa, ani tym bardziej Polska. Bo przecież to nie gdzie indziej tylko w Moskwie, z usta samego prezydenta Putina wyszło zdanie, że „energetyka to nie biznes, to geopolityka”.