W roku 2008 prawica powróciła do władzy po siedmiu latach przecierania spodni w opozycji. Wyglądało na to, iż nowa konserwatywno-liberalna ekipa jest doskonale przygotowana do sprawowania władzy, Związek Ojczyzny-Litewscy Chrześcijańscy Demokraci miał chyba najbardziej szczegółowy i obszerny z programów wyborczych w całej historii niepodległej Litwy. Stworzony na jego bazie program XV. Rządu Republiki Litewskiej, również był niezwykle szczegółowy. Moim zdaniem zbyt szczegółowy jak na dokument programowy. Zapowiadał rozwiązanie wielu problemów, przeprowadzenie wielu reform, modernizację państwa, walkę z korupcją, reformę podatkową i nawet rozwiązanie problemu pisowni nielitewskich nazwisk. Jak wiadomo niewiele z tego się udało urzeczywistnić, bowiem program rządowy mieli w nosie nawet posłowie rządzącej koalicji. Poza tym już na samym wstępie wszelkie plany rządzących pokrzyżował światowy kryzys ekonomiczno-finansowy.

Co się udało Kubiliusowi

Sytuacja wymagała natychmiastowych i drastycznych kroków. Rządząca koalicja przyjęła w grudniu 2008 roku budżet państwowy, w którym wydatki państwowe w roku 2009 zostały zmniejszone o 751 milionów litów. W lipcu 2009 roku ten budżet został poprawiony, a wydatki jeszcze bardziej zmniejszone. Zmniejszono emerytury, wynagrodzenia polityków, urzędników państwowych, policjantów, strażaków, nauczycieli, lekarzy i innych pracowników budżetówki. W roku 2009 roku przyjęto budżet Funduszu Ubezpieczeń Społecznych „SoDra”, który pozwolił na zmniejszenie wydatków „SoDry” o blisko 3 miliardy litów w ciągu dwóch lat. Olbrzymim wysiłkiem i ceną Litwie udało się bez uciekania się do pomocy MFW stabilizować swój system finansowy, chociaż na przełomie 2008/2009 roku tylko leniwy nie przewidywał totalnej katastrofy, bankructwa, „wariantu łotewskiego” i dewaluacji lita.
Kolejne dwie reformy, które się Kubiliusowi udały – to reforma podziału administracyjno-terytorialnego oraz reforma nadzoru nad działalnością gospodarczą. O likwidacji okręgów (powiatów) mówiły od lat praktycznie wszystkie ważniejsze litewskie partie polityczne, jednak tylko rząd Kubiliusa w roku 2010 je zlikwidował. Przestał istnieć niezrozumiały szczebel administracji centralnej dublujący z jednej strony funkcje samorządów terytorialnych, z drugiej – instytucji państwowej, zatrudniający kilka tysięcy osób, targany skandalami korupcyjnymi i nie będący w stanie podołać zleconym funkcjom. 

Jeszcze ważniejsza jest zainicjowana przez ministrów gospodarki i sprawiedliwości reforma nadzoru nad działalnością gospodarczą. Zrformowane instytucje nadzoru nad działalnością gospodarczą dziś przede wszystkim konsultują przedsiębiorców oraz prowadzą działalność prewencyjną, zaś karzą tylko w tych sytuacjach, gdy przestrzegania prawa nie da się wymusić innymi środkami (firmy, które istnieją krócej niż rok w ogóle zazwyczaj nie są karane). Inspekcje o swoich kontrolach w przedsiębiorstwie powinny powiadomić jego kierownictwo na 2 tygodnie przed początkiem kontroli, coraz szerzej wykorzystuje się możliwość zamówienie przez przedsiębiorcę kontroli prewencyjnej w firmie (podczas takiej kontroli inspektor jedynie odnotowuje naruszenia i niedociągnięcia i zwraca na nie uwagę przedsiębiorcy, ale nie karze). Udało się też zlikwidować 10 inspekcji gospodarczych (liczba nie zbyt oszałamiająca, biorąc pod uwagę, iż ogółem jest ich na Litwie około 70). Pozwoliło to na znaczny rozwój przedsiębiorczości na Litwie (Litwa obok Czech i Bośni ma dzisiaj największy odsetek młodych biznesmenów w Europie, w 2011 r. powstało na Litwie 10391 nowa firma – takiego wzrostu nie było w ciągu ostatnich 10 lat) i przyciągnięcie inwestycji zagranicznych („IBM“, „Barclays“, „Western Union“, „Moog Medical Devices“, „Systemair“ i In.).

Co się Kubiliusowi nie udało

Jednak mieszkańcy zapamiętają ekipę Kubiliusa z innych powodów. Przede wszystkim ze względu na tzw. nocną reformę podatkową. W grudniu 2008 roku rząd Kubiliusa rozpaczliwie szukając nowych źródeł dochodów, nie zważając na protesty mieszkańców i prawników, przeprowadził szeroko zakrojoną reformę podatkową (w ciągu kilku dni zmieniono 106 ustaw, mieszkańcy i podmioty gospodarcze mieli na dostosowanie się do nowych przepisów zaledwie dwa-trzy dni), zwiększając maksymalnie stawki podatkowe i likwidując większość ulg. O ile likwidacja ulg może być zrozumiała, jako środek służący stworzeniu bardziej przejrzystego systemu podatkowego, to jednoczesne zwiększanie podatków uderzyło w litewski budżet bumerangiem. Był to przypadek lekarstwa groźniejszego od choroby, sytuacja, gdy ból głowy próbowano leczyć za pomocą siekiery. Blisko 1/3 litewskiej gospodarki natychmiast przeniosła się do „szarej” strefy, do budżetu nie wpłynęło około 3 mld. litów zaplanowanych podatków. Stawki podatkowe nie tylko nie zostały obniżone po wyjściu Litwy z kryzysu, ale w 2011 r. rząd jeszcze dodatkowo obciążył mieszkańców podatkiem od nieruchomości oraz zwiększył stawkę podatku rolnego.

Rząd Kubiliusa doprowadził też do de facto likwidacji II filaru systemu emerytalnego. Przed dziesięcioma laty władze litewskie przeprowadziły reformę emerytalna, w ramach której wszyscy chętni mogli albo pozostać w systemie państwowych ubezpieczeń społecznych („SoDra”) i na starość otrzymywać emeryturę tylko z „SoDry”, albo przenieść się do prywatnego funduszu emerytalnego i otrzymywać podstawową stawkę emerytury z „SoDry”, zaś część dodatkową — z prywatnego funduszu emerytalnego, do którego państwo zobowiązało się co roku odprowadzać po 5,5 proc.
wpłaconej przez mieszkańca wpłaty na rzecz „SoDry”. Większość wybrała drugie rozwiązanie. Jednak rząd Kubiliusa, ratując tonącą w wielomiliardowych długach „SoDrę”, najpierw zmniejszył przekazy do prywatnych funduszy emerytalnych z 5,5 proc. do 3 proc., następnie do 2 proc. i ostatecznie (w roku ubiegłym) – do 1,5 proc. Początkowo zapowiadano, iż jest to chwilowa obniżka, która zostanie następnie przez państwo zrekompensowana (zobowiązał rząd do tego Sąd Konstytucyjny), dziś jednak wszystko na to wskazuje, iż tych „znacjonalizowanych” emerytur nie zobaczymy już nigdy. „SoDry” to jak wiadomo nie uratowało (dzis jej zadłużenie wynosi około 10,5 mld. Litów), zaś według obliczeń Litewskiego Instytutu Wolnego Rynku w wyniku tej reformy osoba zarabiająca np. 3 tys. litów miesięcznych każdego roku traci ponad 3 tys. litów swojej przyszłej emerytury.

Rząd Kubiliusa próbował walczyć o niezależność energetyczną Litwy, jednak najwyraźniej wszystkie jego plany (budowa elektrowni atomowej w Wisagini, budowa terminalu LPG w Kłajpedzie, budowa mostów energetycznych) diabli wzięli. Reforma szkolnictwa wyższego została w wielu punktach uznana przez Sąd Konstytucyjny za antykonstytucyjną. O reformie oświaty, która ostatecznie popsuła stosunki polsko-litewskie, chyba w ogóle nie warto wspominać. A sprawa oryginalnej pisowni imion i nazwisk, która miała zaświadczyć o strategicznym partnerstwie polsko-litewskim, wbiła w kwietniu 2010 r. ostatni gwóźdź w jego grób. A najgorsze, że Kubilius w ciągu tych czterech lat nie był w stanie zapanować nad swoja arogancją. Łotewski premier Valdis Dombrovkis również musiał niejednokrotnie podejmować trudne i kosztowne dla mieszkańców decyzje, jednak umiał to obywatelom kraju wytłumaczyć. Nie jest na Łotwie zbytnio lubiany, ale też nie czuja do niego Łotysze nienawiści. Natomiast o Kubiliusie krążą na Litwie niepochlebne anegdoty. Np. taka: Do Kubiliusa przyszedł pewnego razu stary chłop z jakiegoś prowincjonalnego miasteczka i zaczął uskarżać się na los: „Premierze, nie mamy za co kupić nawet jedzenia! Jemy trawę na łąkach, jak tak dalej pójdzie zaczniemy muczeć!” Na co Kubilius odpowiedział: „Nie sądzę. Wczoraj z minister finansów Ingą Šimonytė zjedliśmy beczułkę miodu, ale jak pan widzi nie zaczęliśmy przecież bzyczeć”…

Jaki będzie nowy rząd?

Tak więc to mógł być dobry rząd. Ale nie był. Andrius Kubilius najpewniej przejdzie do historii jako najbardziej nielubiany litewski premier, któremu udało się zapanować nad kryzysem gospodarczym, ale nie nad własną arogancją oraz głupotą części swoich współpracowników. Pal go zresztą licho, niech już dziś Kubiliusa oceniają historycy. Bardziej interesujące jest jakim będzie nowy, centrolewicowy rząd pod kierownictwem Algirdasa Butkevičiusa.

Niewątpliwie Algirdas Butkevičius – to zupełnie inny typ polityka, niż Andrius Kubilius. Bardziej technokrata niż ideolog; zwolennik kompromisu. Cechują go spokój i opanowanie, a nie arogancja. Jednak jego centrolewicowa koalicja zaczyna nie najlepiej: skandale z kupowaniem głosów, liderzy jednego z najważniejszych koalicjantów siedzą na ławie oskarżonych, konflikt z prezydent Dalią Grybauskaitė, problemy ze znalezieniem odpowiednich kandydatów na ministrów… Ale jak zauważył niegdyś klasyk polskiej polityki: „Prawdziwego mężczyznę poznaje się nie po tym, jak zaczyna, ale jak kończy…”

Source
Wszelkie informacje opublikowane na DELFI zabrania się publikować na innych portalach internetowych, w mediach papierowych lub w inny sposób rozpowszechniać bez zgody DELFI. Jeśli zgoda DELFI zostanie uzyskana, trzeba obowiązkowo podać DELFI jako źródło.
pl.delfi.lt
Comment Show discussion (27)