Co prawda jeżeli kometę która, jak zapowiadają astronomowie, będzie 15 razy jaśniejsza od Księżyca, dadzą radę obserwować wszyscy mieszkańcy naszej planety, to wyborcze show jakie odstawiają litewscy politycy obejrzą i usłyszą tylko mieszkańcy Litwy. No... chyba że pracownicy ambasad w krótkich notkach dyplomatycznych powiadomią rządy swych krajów o tym, że w jednej z bałtyckich republik zmienił się rząd, a dziennikarze z tego czy innego telewizyjnego kanału być może poświęcą nam jakąś audycję. Przesadzam? Może, ale prawda i tak jest taka, że Litwa pomimo zapewnień niektórych, wcale nie jest ani pępkiem świata, ani nawet Europy. Bez koszykarzy i kilku innych znanych sportowców nasz kraj w świecie byłby niemal nieznany.

Tak samo, jak są nieznani w większości politycy z naszego światka, którzy rzekomo dbając o te czy inne prawa większości litewskiej lub mniejszości zapewne dobrze się bawią w kuluarach rozprawiając o tzw. „betonie wyborczym”. „Betonie”, który ślepo głosuje na tę czy inną partię polityczną, rok w rok obdarowując swych idoli stanowiskami w Sejmie, samorządach i Parlamencie Europejskim. Zaryzykuję i powiem, że każdy z tych „bohaterów”, walczących obecnie o życie i śmierć na politycznej scenie, jest niczym innym jak Pinokio. Tyle, że gdy Pinokio kłamał wydłużał mu się nos, a naszym bohaterom - nie.

Nie zamierzam tu rzucać przykładami, ale i tak jest co najmniej żenujące, gdy jeden z prominentnych polityków, liderów jednej z największych partii politycznych na Litwie obiecuje zwiększenie minimalnego wynagrodzenia do 1400 - 1600 litów. Gospodarka kraju takich rezerw nie ma, ale czego się nie powie wyborcom w walce o głosy. Później przecież da się od wszystkiego odżegnać, argumentując koalicyjnymi układami.

Inni osobnicy z (nie) kosmicznego show obiecują budowę Sanktuarium Miłosierdzia Bożego na wileńskim Antokolu. Może jestem wścibski, ale ostatni raz słyszałem o tym pomyśle podczas wyborów do samorządów. Potem ścichło, aż przed nowymi wyborami pomysł wzniesienia Sanktuarium znowu wrócił niczym bumerang. Zastanawiam się, gdyby wybory potrwały nieco dłużej, tak przynajmniej z rok, to chyba by jednak budowa ruszyła, a tak usłyszymy o tym pewnie po raz kolejny przy okazji nowych wyborów... do Europarlamentu.

„Beton wyborczy” czy polski, czy litewski trzeba przecież odpowiednio mobilizować.

Zresztą akurat o konsolidację elektoratu najlepiej „dbają” nie liderzy, a szeregowi zwolennicy tych czy innych ugrupowań politycznych. Tu mam na myśli np. wyczyn „szanownego” księdza Vaidasa Vaišvily, który wyrzucił z kościoła turystów z Polski. Nawet gdyby turyści z Macierzy byli hałaśliwi, to jednak duchownej osobie raczej się nie godzi „dymać” turystów... No chyba, że byłaby to banda miłośników graffiti, smarujących po ścianach świątyni czy cycatych kobitek z „Femen”, niszczących w imię jakiejś absurdalnej idei kościelny inwentarz.

Ciekaw jestem, czy osoba duchowna tak samo postąpi np. z Afroamerykanami, którzy przecież kiedyś mogą wpaść do świątyni, aby się pomodlić. Każe się wynosić do Afryki? Czy świątynia jest tylko dla osób mówiących w języku litewskim, a może jednak dla wszystkich ludzi?... Dla wszystkich ludzi, bez wyjątku na wyznanie i język w jakim mówią! Aby było bardziej zabawne, inny ksiądz w Wędziagole broni uciskanych przez Litwinów Polaków. Czyżby grozi nam kolejny rozłam i schizma w kościele na Litwie, tyle że tym razem na tle narodowościowym, litewsko-polskim? A może to jest pomysł kardynała Bačkisa, który jak wiadomo czasami lubi „zatańczyć” z politykami, żeby zgarnąć sympatie i Polaków, i Litwinów?...

Source
Wszelkie informacje opublikowane na DELFI zabrania się publikować na innych portalach internetowych, w mediach papierowych lub w inny sposób rozpowszechniać bez zgody DELFI. Jeśli zgoda DELFI zostanie uzyskana, trzeba obowiązkowo podać DELFI jako źródło.
pl.delfi.lt
Comment Show discussion (6)