Michalik pytany o “Russkij mir”, projekt cywilizacyjnej jedności prawosławnej słowiańszczyzny autorstwa Cyryla odpowiada wymijająco. Być może dlatego, że wykracza on poza sferę wiary i pokrywa się z geopolitycznym limesem Putina jakim jest linia Odessa – Brześć – Psków..

Wstrzemięźliwemu Michalikowi wtórują rozedrgani publicyści. Semka w Uważam Rze zaznacza przez pół artykułu, że Cyryl to nie poddany władzom Aleksy, pod koniec tekstu reflektuje się jednak wspominając, że wizyta Patriarchy może stanowić moralna pałkę w rękach Putina (którą okłada nas od wizyty na Westerplatte). Skwieciński w Rzeczpospolitej twierdzi, że krytycy rozpoczynającej się wizyty mają rację, lecz wspomina również o stanowisku Cerkwi wobec stalinizmu i rewolucji kulturalnej na Zachodzie, które mogą być pomocne dla Polaków o konserwatywnych poglądach . Tak więc rozedrganie – wiemy, że to nie może się udać, ale chcemy w to wierzyć.

Rację ma Arcybiskup Michalik: chcemy pozostać na poziomie wiary . Nikt nie pyta przecież o ludzi, z którymi przyjedzie Cyryl. Chcemy wierzyć, że będą się oni poruszać na płaszczyźnie sakralnej, nie biznesu i energetyki naznaczonych kremlowskim profanum. Nie pyta o to również Memches (polski publicysta - przyp.red.), choć jako jedyny nie kategoryzuje Patriarchy twierdząc, że rozmawiać z nim kościół musi, nawet jeśli jest uzależniony od władz, bo innej prawosławnej, katakumbowej wspólnoty do dialogu w Rosji nie ma.

To wszystko prawda, oby jednak owocem dialogu nie stały się gospodarcze ustępstwa wobec Rosji w zamian za nowy etap odwilży. Jak bowiem interpretować religijne zawołanie, gdy jego echo roznosi się na zamku królewskim?