Dotąd stanowisko wobec państwa „u kraja” Polski było jednolite i wedle zasady „Rosja bez Ukrainy nie może stać się mocarstwem” jednoczyło polskie elity wokół wsparcia władz w Kijowie. W zeszłym roku pojawiły się jednak pierwsze rysy na tym dominującym od odzyskania niepodległości konsensusie. PiS postanowił bojkotować władze Ukrainy podczas Euro 2012 z powodu uwięzienia liderki ukraińskiej opozycji Julii Tymoszenko. Sytuacja była poważna- Ukrainie groziła izolacja międzynarodowa co uwidoczniła absencja na jałtańskim szczycie. Rosyjskie propozycje nie do odrzucenia z przełomu grudnia i stycznia pokazują, że gdyby nie przytomne działania m.in. prezydenta Bronisława Komorowskiego, misji z udziałem byłego prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego, czy szefa unijnej misji na ukraińskie wybory Pawła Kowala to jedynym beneficjentem bojkotu zostałaby mozolnie budowana przez Władimira Putina Unia Celna (wszyscy wyżej wymienieni znaleźli się w pierwszej dziesiątce największych lobbystów Ukrainy na świecie).

Dziś jesteśmy świadkami drugiej odsłony polaryzacji politycznej wokół kwestii ukraińskiej w Polsce. Dotyczy ona uchwały dotyczącej potępienia akcji „Wisła” i to mimo że dokument całymi zdaniami odnosi się do wspólnego oświadczenie prezydenta Lecha Kaczyńskiego i prezydenta Wiktora Juszczenki oraz potępia (a nie przeprasza) akcję komunistycznych władz wymierzoną w obywateli polskich z pominięciem podstawowych praw człowieka.

Jak inaczej bowiem wytłumaczyć sobie odcięcie się PiSu od linii politycznej świętej pamięci prezydenta wywodzącego się z tej formacji jeśli nie próbą odróżnienia się od przeciwników politycznych? Tak jak w przypadku opisywanego już powyżej bojkotu działania te są skrajnie szkodliwe dla relacji polsko- ukraińskich (a więc i naszej racji stanu). Szkodliwe szczególnie w kontekście wspólnie przygotowywanych obchodów 70 lecia Rzezi Wołyńskiej i uchwały obu parlamentów na ten temat.

Na domiar złego dziś widać już wyraźnie, że polaryzacja polityczna wokół kwestii ukraińskiej to nie tylko zapasy PiS- PO, ale i wymóg tzw. doktryny „prawej ściany”. Największa polska partia opozycyjna musi już nie tylko odróżniać się od rządu w kwestiach polityki zagranicznej, ale i zabezpieczać własny elektorat… Powstający Ruch Narodowy zainaugurował przecież swoją działalność na terenie całej Polski „od Szczecina i Wrocławia po Wilno i Lwów” (Artur Zawisza). Taki stan rzeczy zapowiada niechybną walkę o głosy środowisk kresowych, które bardzo często są nastawione do kwestii ukraińskich konfrontacyjnie (włącznie z przybieraniem pozy charakterystycznej dla niemieckich ziomkostw).

Konkludując, być może jesteśmy świadkami końca konsensusu w sprawie polityki prowadzonej wobec Ukrainy, który przyświecał nam od 1989 roku i wyrósł na żyznej glebie Maisons- Laffitte. W tym sensie choć nie uważam doktryny Giedroycia za przebrzmiałą faktycznie możemy mieć do czynienia z jej śmiercią. Przedwczesny zgon wiąże się z diagnozą, którą starałem się postawić w tym tekście: interes partyjny wypiera interes narodowy. Dotyczy to zarówno ukraińskich zachowań PiSu jak i rosyjskich rządzącej Platformy Obywatelskiej.