Szczęście może się uśmiechnąć jeszcze do jednej, dwóch, a nawet trzech partii balansujących na granicy progu wyborczego. Może to być ktoś z liberałów, ale równie dobrze może to być też „Drąsos kelias“ czy Akcja Wyborcza Polaków na Litwie (AWPL).

Po tych wyborach Sejm będzie tak samo fragmentaryczny, jak to miało miejsce w ciągu ostatnich dziesięciu lat. W odróżnieniu od wyborów w latach 2000, 2004 i 2008, kiedy to zwycięskiej partii udawało się znacząco „oderwać” od najbliższego rywala, tym razem odległość pomiędzy pierwszym i drugim miejscem może być zupełnie nieduża. To może jeszcze bardziej skomplikować i tak dosyć trudne stosunki sił w parlamencie i stworzyć napięcie w walce o miejsce w rządzącej koalicji.

Tegoroczne wybory sejmowe nie zwiastują niczego dobrego zwolennikom partii liberalnych. Od 2000 r. przez trzy kolejne kadencje liberałom udawało się przekroczyć 5 proc. próg wyborczy. Obecnie może się zdarzyć tak, że żadna spośród 3 partii o charakterze liberalnym nie przekroczy tego progu. Troszeczkę lepsze perspektywy od ekipy Zuokasa czy Związku Liberałów i Centrum (Liberalų ir centro sąjungos), ma Ruch Liberałów (Liberalų sąjūdis) ), jednakże jeśli Ruch uzyska 4,9 proc., a inni – po 3 albo po 4 proc., raczej zabraknie powodów do dumy.

Na frontach populizmu, wśród silnych liderów nie zaprzątających sobie głowy ideologią polityczną, Partia Pracy Viktora Uspaskich ponownie wyprzedziła partię Rolandasa Paksasa i może odebrać pierwsze miejsce socjaldemokratom. Partia milionerów Viktora Uspaskich i Antanasa Bosasa – czyli tzw. „partia kapitału” – nadal z powodzeniem kreuje się na obrończynię interesów słabych, biednych i pracujących. Ich retoryka, zorientowaną na problemy socjalne, uderza w potencjalnych wyborców TT i LSDP. Prawdopodobnie najbardziej na tym ucierpi TT, jednakże dla socjaldemokratów Uspaskich także przysporzy trochę problemów.

Uspaskich, który w latach 1996-1997 dowodził, że litewscy konserwatyści nie są prawdziwi i tylko on jest jedynym prawdziwym litewskim konserwatystą, dziś uważa się za liberała. Dodatkowo, liberalizm gospodarczy rzeczywiście nie jest jemu, jako przedsiębiorcy, zupełnie obcy. Jednakże zasiadający obecnie w Sejmie jego kolega partyjny Mečislovas Zasčiurinskas wcale nie jest podobny do liberała, tylko raczej do Alfredasa Pekeliūnasa i troszeczkę do Petrasa Gražulisa. Nie ma nic wspólnego z politycznym liberalizmem. To samo można by powiedzieć o posłance z ramienia Partii Pracy Dangutė Mikutienė.

Przesunięta przez DP, partia TT Rolandasa Paksasa zwróciła się w stronę konserwatywnej prawicy i od pewnego czasu próbuje odebrać TS-LKD monopol na fanatyczny populizm. Tę szczytną misję ze szczególnym entuzjazmem realizują byli chrześcijańscy demokraci, obecnie członkowie sejmowej frakcji TT - Algimantas Dumbrava i Petras Gražulis. Jednakże nie zważając na wszystkie ich uwagi, TS-LKD zachowuje swój wizerunek i prerogatywy największego obrońcy tzw. wartości tradycyjnych.

W tej kadencji TT szczególnie zaszkodziło rozglądnie się za atrakcyjnymi hasłami, poszukiwanie ekskluzywności, odświeżanie wizerunku politycznego. Ale cóż można odświeżyć, kiedy przewodniczący zatrzymuje w swoim otoczeniu takie osoby, jak Evaldas Lementauskas i Remigijus Ačas. Nagłośnione przed kilkoma laty hasła demokratyczne wyblakły i się nie przyjęły, a jeden z ich głównych autorów - Vytautas Matulevičius – przeniósł się do politycznej sekty Neringi
Venckienė. Wygląda na to, że teraz partia TT postanowiła powrócić do magii liczby (pamiętacie dwie Litwy?): ogłosili, że stworzą „trzecią republikę”. Tylko niestety źle policzyli, bo w trzeciej już żyjemy.

Niemniej największym problemem TT zdaje się być to, że ta partia nadal próbuje kreować Rolandasa Paksasa na ofiarę. Ten wizerunek jest już zwyczajnie nieaktualny – na ten temat bardzo trafnie wypowiedzieli się Tomas Janeliūnas i Lauras Bielinis. TT jest na etapie prawdziwej stagnacji i stąd biorą się wątpliwości co do tego, czy rzeczywiście w najbliższych wyborach, tak jak to obiecują sondaże, to TT, a nie konserwatyści, usytuuje się na trzecim miejscu.

Jaki by nie był wynik najbliższych wyborów, zasadnicza walka rozegra się pomiędzy Partią Pracy i partią Porządek i Sprawiedliwość, będzie też „wrzało” pomiędzy dwiema tzw. tradycyjnymi partiami – LSDP i TS-LKD.

Dla socjaldemokratów wybory okażą się pomyślne, jeśli nawet „symboliczną” ilością mandatów wyprzedzą DP, a konserwatyści mogą uważać, że osiągnęli bardzo dobry wynik, jeśli ze swojej strony wyprzedzą TT.

Nie zważając na to, jakie będą osiągnięcia konserwatystów, obecne partie opozycyjne -LSDP, DP i TT– nie zechcą ich w rządzącej koalicji. Nawet w przypadku, gdyby TT i TS-LKD zdołały się dogadać, to i tak liczba ich mandatów, nawet po złożeniu razem, będzie zbyt mała.

Tymczasem trudno sobie wyobrazić koalicję LSDP z TS-LKD - ustępując konserwatystom, socjaldemokraci oficjalnie poparliby politykę obecnych władz i pomogliby jej realizatorom pozostać „przy sterze” (wątpię, że wyborcy LSDP tego by chcieli).

Wychodzi na to, że najpoważniej o koalicji z TS-LKD mogliby myśleć członkowie Partii Pracy. Wszak nawet w tej kadencji sejmowej Andrius Kubilius zapraszał ich do współpracy. Można by znaleźć więcej znaków, które wskazują na zbliżenie obu ugrupowań politycznych. Jeśli Partia Pracy w tych wyborach zajmie pierwsze miejsce, a TS-LKD trzecie, całkiem prawdopodobne jest, że Viktor Uspaskich zastanowi się, z kim mu się bardziej opłaci połączyć - z konserwatystami czy socjaldemokratami. A przecież nie musi wybierać tych ostatnich...

Source
Wszelkie informacje opublikowane na DELFI zabrania się publikować na innych portalach internetowych, w mediach papierowych lub w inny sposób rozpowszechniać bez zgody DELFI. Jeśli zgoda DELFI zostanie uzyskana, trzeba obowiązkowo podać DELFI jako źródło.
pl.delfi.lt
Comment Show discussion (5)