Dziennikarze chcieli nagrać wywiad z jednym z uczestników „milczącego protestu”, Ramanem Pratasiewiczem. „Jeszcze nie zaczęliśmy kręcić zdjęć, gdy podjechała do nas srebrna furgonetka, do której nas zagnano.” – opowiedział Biełsatowi Raman Pratasiewicz.
Według niego, milicjanci tłumaczyli zatrzymanie cudzoziemców koniecznością kontroli dokumentów.
Jak pisze Biełsat, dziennikarzy przetrzymywano trzy godziny, spisano ich personalia oraz zrobiono kopię pendrive’a, na którym był zapisany film.
Samego Pratasiewicza odprowadzono na komisariat, jednak po 30 minutach wypuszczono.