Po raz pierwszy w całym okresie istnienia tego serwisu – a został on założony jeszcze w 1973 roku – większość ankietowanych mieszkańców krajów unijnych – czyli 53 procent – wystąpiła przeciwko dalszemu rozszerzaniu grona członków unii.

Najbardziej zdecydowanie przeciwko dalszemu rozszezraniu grona członków klubu europejskiego wystąpili mieszkańcy Niemiec. Chętnych do uzyskania nowych sąsiadów wśród Niemców okazało się zaledwie 20 procent. Zresztą, ten fakt, że większość obywateli zjednoczonej Europy raczej negatywnie ustosunkowuje się wobec rozszerzania jej granic, nie stał się żadnym zaskoczeniem dla większości ekspertów. Główna przyczyna niezadowolenia weteranów klubu europejskiego z powodu ewentualnego przyjęcia nowicjuszy, jest widoczna gołym okiem. Jak to określają niektórzy komentatorzy, gotowość „starych” Europejczyków do solidaryzowania się z „ubogimi krewnymi” spośród krajów Europy Południowo-Wschodniej – a konkretnie – regionu bałkańskiego –właśnie one ustawiły się przecież obecnie w kolejce do Unii Europejskiej – w warunkach rozszerzającego się kryzysu w strefie euro – spada aż do znikomo małych wielkości.

Co dotyczy samych tych państw, to eksperci także podkreślają w tym jedną nader ciekawą tendencję. Jak stwierdził Dusan Reljić z niemieckiego Funduszu Nauki i Polityki - SWP – kryzys, który objął także kraje bałkańskie, nie jest w zasadzie „produktem domowym”. W większej mierze stanowi on konsekwencję
„infekcji”, sprowadzonej z samej Unii Europejskiej. Przecież kraje bałkańskie są uzależnione bezpośrednio od bardziej mocnych sąsiadów na kontynencie, zarówno w dziedzinie handlu zagranicznego, jak też w dziedzinie inwestycji i bankowości. Wydawać by się mogło, że fakt wspomnianej wyżej „infekcji” musiał by, według Reljicia, podważyć zaufanie mieszkańców post- socjalistycznych Bałkanów wobec europejskiego modelu społeczno-politycznego. Jednakże, jak wynika z danych, znajdujących się w posiadaniu tegoż Eurobarometru, od 50 do 60 procent ich mieszkańców opowiada się za przystąpieniem do Unii Europejskiej.

Eksperci tłumaczą to ze względu na nadzieje, jakie mieszkańcy regionu wiążą ze zdolnościami „starej” Europy do szybkiego wydostania się dołów kryzysu na równą drogę. Ta nadzieja, według Reljicia – jest dobrym sygnałem dla Brukseli. Jak oświadczył eurokomisarz do spraw rozszerzenia i polityki sąsiedzsta Stefan Fule, zmniejszenie zaintersowania Unii Europejskiej wobec tej polityki stało by się „fatalnym błędem”. Według Fule, rozszerzenie zaowocuje tylko w „dobre wyniki”. Można, rzecz jasna, podyskutować w tej sprawie. Eksperci mówią także o niesterowanym charakterze Unii Europejskiej i o Europie „różnych prędkości”. Kierowniczka wydziału badań problemów integracji europejskiej Instytutu Europy Olga Potiomkina uważa jednakże, że kurs na rozszerzanie grona członków będzie kontynuowany:

„Unia Europejska bardzo często porównywana jest do roweru. Jedzie on, dopóki kręcą się pedały. Oczywiście, przyjęta zostanie Chorwacja, co nawet w warunkach kryzysu nie pogorszy specjalnie wskaźników Unii Europejskiej. Co dotyczy rozszerzania w stronę Bałkanów Zachodnich, to na razie nikt nie mówi o tych krajach jako o realnych kandydatach na przystąpienie do Unii. Jednakże jasne jest, że oficjalnie Bruksela nie wyrzeknie się swego kursu. Obietnice odnośnie rozszerzania się są tą właśnie marchewką, która zapewnia wpływy Unii Europejskiej wobec ludności krajów bałkańskich, powodując ich uzalżenienie od Unii.”

Określone wady i zalety, według Olgi Potiomkinej, widzi także w tym procesie Rosja, która w zasadzie zainteresowana jest w mocnej i scalonej Europie. Sprzeczne tendencje w integracji europejskiej znajdują swoje odzwierciedlenie także w sprzecznych danych Eurobarometru. Można powiedzieć, że na razie wskazuje on pogodę raczej złą.