Zwolennicy budowy monumentu przypominają o tym, że Aleksiej Rydygier urodził się w Tallinnie, zaś około 1/3 mieszkańców Estonii stanowią rosyjskojęzyczni prawosławni i ten fakt powinien znaleźć odzwierciedlenie w topografii lokalnych miast. Wśród argumentów „przeciw” wyciąga się koszt budowy pomnika – bagatela, 40 tys. euro – oraz teczki z archiwum Mitrochina: sprawę wieloletniej współpracy d. biskupa tallińskiego i estońskiego z KGB.

Aleksiej II, urodzony w rodzinie emigrantów, wychował się w niepodległej Republice Estońskiej. W 1961 r. został wyświęcony na biskupa Tallinna i Estonii. Wg dokumentów z Archiwum Mitrochina współpracował z KGB Estońskiej SRS od 1958 r. W 2009 r. w Tallinnie otwarto plac im. Aleksego, za trzy tygodnie zostanie odsłonięty jego pomnik. Budowę pomnika patriarchy w stolicy Białorusi zapowiada także metropolita Mińska i całej Białorusi Filaret. Zdjęcie rzeźby: Raepress, Lasnamäe LOV.

Z kurlandzkiego rodu…

Nikt z dyskutujących nie kwestionuje związków Aleksego II z Estonią. Rydygier, przedstawiciel starego kurlandzkiego rodu ziemiańskiego, urodzony w 1929 r. w Tallinnie w rodzinie emigrantów, którzy opuścili Sowiety, wychował się w niepodległej Republice Estońskiej. Jego ojciec Michał pracował w Haapsalu jako robotnik, następnie księgowy w stolicy, by w końcu przyjąć święcenia kapłańskie. Sam Aleksiej pod koniec wojny został psalmistą i hipodiakonem arcybiskupa narewskiego Pawła. Na początku lat 50. , już w warunkach „odrodzonej” ESRS, wyświęcono go na proboszcza parafii w Jõhvi, następnie został gospodarzem „tartuskiego prichoda”. Wtedy złożył wieczyste śluby mnisze, przyjmując imię Aleksy.

W 1961 r. został wyświęcony na biskupa tallińskiego i estońskiego. Mówił równie dobrze w językach rosyjskim i estońskim. Planowaną rozprawę doktorską chciał poświęcić historii prawosławia na ziemi estońskiej. Wg dokumentów z Archiwum Mitrochina jego współpraca z KGB Estońskiej SRS datuje się od 1958 r. Dzieje Aleksego podczas pierestrojki i po rozpadzie Związku Sowieckiego są wystarczająco dobrze znane polskiemu czytelnikowi, by je przypominać.

Wątpliwości Cybulenki. Krytyka czy pamflet?

Głos w sprawie planowanego pomnika zabrał Jewhen Cybulenko, dyrektor Centrum Praw Człowieka w Instytucie Prawa Tallińskiego Uniwersytetu Technicznego, wzięty publicysta (nb. oskarżany przez przeciwników o rusofobię). „Jestem przeciw! Kategorycznie przeciw tego, żeby w Tallinie, i w całej Estonii, były place, które noszą imię agentów KGB. Tym bardziej jestem przeciwko, żeby tym agentom w świeckim państwie na koszt podatników stawiać pomniki z brązu za 40 tys. euro. Jestem przeciwko, nawet jeśli ci agenci urodzili się w Estonii i zrobili coś pożytecznego w swym życiu. Właśnie dlatego jestem przeciwko temu, by w Tallinie był plac Aleksego II, znanego w sowieckim KGB pod operacyjnym pseudonimem „agent Drozdow”, na którym pyszniłby się pomnik tej osobistości”.

Jewhen Cybulenko, z pochodzenia Ukrainiec zamieszkały w Estonii, założyciel Centrum Praw Człowieka przy Uniwersytecie Audentes w Tallinnie (obecnie część Politechniki Tallińskiej), działacz Estońskiego Czerwonego Krzyża, świeżo upieczony obywatel Estonii, pyta dlaczego Aleksemu II należy się pomnik w Tallinnie, a ofiarom reżimu, z którym współpracował patriarcha – nie.

Dalej Cybulenko przedstawia krótką historię współpracy Aleksego z KGB, przypominając, że agenci sowieckich służb specjalnych to ludzie, którzy „sprzedali swoją wiarę za cenę szybkiego pnięcia się po szczeblach służbowej kariery. To ludzie, którzy sprzedali swoich przyjaciół i wydawali ich organom, naruszając tajemnicę spowiedzi, swoich parafian. To ludzie dla których cerkiew jest tylko dojną krową, nie mającą żadnego odniesienia do Boga. Przy czym po rozpadzie ZSRS niewiele się zmienił”.

Cybulenko bezlitośnie kreśli portret Patriarchatu Moskiewskiego A.D. 2012. „Czym zajmuje się Rosyjska Cerkiew Prawosławna w Rosji, dziś dobrze wiemy – to doczepka do władzy, którą wykorzystuje się dla realizacji polityki państwa rosyjskiego tak wewnątrz kraju, jak i za jego rubieżami. Z tego powodu RCP, choć wg konstytucji oddzielona od państwa, otrzymała od tegoż państwa mnóstwo przywilejów. Oprócz tego RCP jest jeszcze ogromnym przedsiębiorstwem handlowym, zarabiającym miliony, większość z których ląduje w szarej strefie gospodarki”. Wypowiedź spotkała się z szybką reakcją czytelników rosyjskiej wersji estońskiego DELFI. Pod tekstem zabrało głos 427 internautów.

Za trzy tygodnie pomnik…

Dlaczego Cybulenko w ogóle wypowiada się dziś w sprawie patriarchy Aleksego? 8 września w rosyjskojęzycznej dzielnicy Lasnamäe/Ласнамяэ, gdzie przez ostatnie lata zbudowano (częściowo kosztem władz Tallinna, częściowo wkładem rosyjskiego biznesu) ogromną cerkiew Ikony Matki Boskiej „Skoroposłusznicy” („szybko spełniającej prośby”), odbędzie się uroczyste odsłonięcie pomnika Aleksego II. W 2003 r. nieżyjący już metropolita kładł w tym miejscu kamień węgielny pod budowę chramu.

Na specjalne odsłonięcie pomnika zaprosili wiernych (i elektorat) metropolita Tallinna i całej Estonii Kornilij oraz mer stolicy Edgar Savisaar. Monument autorstwa Aleksandra Litwinowa i Olega Żiemczugowa powstał na zamówienie stołecznego ratusza w celu uczczenia „wybitnego rodaka”, który urodził się w Tallinnie. To kolejny dowód na to, że Estońska Partia Centrum, której połowę wyborców stanowią prawosławni rosyjskojęzyczni, pamięta o swoim elektoracie i jest gotowa na czczenie nawet tak kontrowersyjnych (np. dla elektoratu Partii Reform czy Związku Ojczyźnianego) postaci jak Aleksy II. Trzy lata temu, tuż po śmierci patriarchy, dzięki staraniom tej samej władzy, imieniem Aleksego nazwano placyk znajdujący się przed cerkwią. Odpowiednią decyzję mer Tallinna ogłosił już w trzy dni po śmierci patriarchy.

Savisaara chwalił wówczas obecny na ceremonii przewodniczący Komisji Dumy Państwowej ds. Organizacji Religijnych S. A. Popow. Dziś dyrektorka dzielnicy Lasnamäe Olga Iwanowa zapowiada, że „odsłaniając pomnik wyrażamy szacunek dla swojego wybitnego rodaka”, zaś przewodniczący komisji ochrony praworządności w tallińskim ratuszu Maks Kaur (Partia Centrum) zastanawia się, czy imieniem patriarchy nie należałoby nazwać także ulicy.

Maks Kaur zastanawia się, czy w Tallinnie nie przydałaby się także ulica Aleksieja II. Wcześniej wzywał Estończyków do uroczystych obchodów 400-lecia Domu Romanowów, kiedy indziej przypominał, że „rosyjska cywilizacja uratowała Europę w 1812 i 1945 r.”. Kilka lat temu jako jeden z nielicznych polityków wystąpił w obronie „brązowego żołnierza”.

Jak komentuje decyzję sprzed trzech lat wciąż sceptyczny wobec hołdów na cześć Aleksego Cybulenko „i oto za decyzją merostwa w Tallinnie pojawił się plac „agenta Drozdowa”. To prawdziwy wstyd. To zniewaga milionów ofiar komunistycznego terroru. To obelga dla tysięcy duchownych różnych wyznań, którzy w odróżnieniu od Aleksieja Rydygiera, nie sprzedali swojej wiary, którzy woleli być rozstrzelani i zesłani na Sybir, ale nie zaczęli służyć stalinowskiemu reżimowi komunistycznemu. Reżimowi, który, oprócz wszystkiego innego, zniszczył albo zamienił w składy, obory albo więzienia tysiące świątyń w całym kraju”. Prawnik proponuje inne rozwiązanie: „dlaczego by nie nazwać placu imieniem protoreja Walerija Powiedskiego? – tego samego, na którego agent „Drozdow” przedstawił „cenne materiały” – człowieka niezwykłego życia i prawdziwej wiary”.

Większość prawosławnych nie widzi problemu…

Większość ze 170 tys. estońskich wyznawców prawosławia (druga co do wielkości religia – w Estonii mieszka tylko o 30 tys. luteran więcej) ma jednak zdanie odrębne od ukraińskiego prawnika. Cieszą się, że we władzach Tallinna ktoś o nich pomyślał, a w miejskiej topografii zagościły elementy kojarzące się z kulturą prawosławno-słowiańską. Zwłaszcza, że lokalna cerkiew z dumą podkreśla, że pojawiła się w kraju wcześniej niż zachodnie chrześcijaństwo. Nie wszystkich wzorem estońskiej antykomunistycznej centroprawicy interesuje sprawa współpracy Aleksieja II z KGB.

Dominuje przekonanie, że w trudnych sowieckich czasach „ciężko było się nie splamić”, w dodatku w wielu kręgach rosyjskojęzycznej społeczności KGB nie kojarzy się aż tak negatywnie jak wśród Łotyszy czy Estończyków. Aleksiej II, urodzony i wychowany w Estonii, wydaje się zaś być ikoną miejscowych prawosławnych. I nie zmieni tego fakt, że władze w Tallinnie wolałyby, by fascynowali się oni raczej takimi postaciami jak zamęczona przez Sowietów przedwojenna głowa państwa prawosławny Konstantin Päts…

Dodatek. Budowa monumentu Aleksieja to nie jedyna kontrowersyjna sprawa w „polityce pomnikowej” Estonii. Sprawę „Aloszy” (2007 r.) odkładam na bok, bo została dość dobrze opisana przez polskie media. Warto przypomnieć, że na początku lutego b.r. powstała w Tallinnie grupa inicjatywna budowy lokalnego pomnika Borysa Jelcyna (eksprezydent FR ma już pomnik w Jekaterynburgu) złożona z 39 działaczy społecznych i przedsiębiorców. Pomnik miałby być wyrazem wdzięczności za bezkrwawy rozpad ZSRS i poparcie dla wybijającej się na niepodległość Estonii. Przewodniczący grupy Meelis Kubits zapowiadał na wiosnę, że zebrano już 15 tys. euro. Gorące głowy – sygnatariuszy listu, wśród których znaleźli się były prezydent Estonii Arnold Rüütel, socjaldemokratka i działaczka Frontu Narodowego Marju Lauristin, a także narodowiec i przewodniczący Komisji Spraw Zagranicznych Riigikogu Marko Mihkelson, ostudził obecny gospodarz pałacu Kadriorg Toomas Hendrik Ilves.

„Jeśli już mówić o tym, żeby postawić pomnik obcokrajowcowi na terytorium Republiki, to dlaczego nie mógłby to być np. Vaclav Havel” – stwierdził Ilves, dodając, że „jeśli chodzi o Jelcyna, przypomnijcie sobie, kto powiedział, że jeśli Estonia wstąpi do NATO, rozpocznie się trzecia wojna światowa? To nie był Władimir Putin.”. W 2009 r. na placu Vabaduze odsłonięto Pomnik Wolności poświęcony ofiarom walk o niepodległość z 1919 r.

Kształt pomnika wywołał kontrowersje wśród rosyjskojęzycznych, przypomniał im bowiem symbol Legionu Estońskiego – 20-tej dywizji SS, która walczyła w czasie wojny po stronie Hitlera. Jesienią zeszłego roku rada miejska Tallinna postanowiła o budowie ważnego pomnika upamiętniającego ofiary sowieckich bombardowań miasta w marcu 1944 r. „Za” zagłosowali przedstawiciele wszystkich ugrupowań, w tym radni Partii Centrum Savisaara. O obchodach rocznicy sowieckich nalotów w Estonii pisała „Polityka Wschodnia” na wiosnę tego roku.