Podczas gdy partie polityczne prześcigają się w obwinianiu Polaków za korki na drogach, za pobieranie zasiłków, za odbieranie pracy Brytyjczykom, za obciążanie szkół i służby zdrowia, ta ostatnia szuka pracowników właśnie wśród imigrantów.

Tradycją wśród polityków stało się zrzucanie całego zła na imigrantów. Na szczęście biznes w Wielkiej Brytanii na imigrantów patrzy jak na zbawienie. Biznes pieniądze ma z przedsiębiorczości, a nie z politycznego gadania jak było, jak jest i jak być powinno.

Kilka tygodni temu zawrzało po tym, jak firma Next, zamiast zatrudniać Brytyjczyków, zatrudniała owszem, ale Polaków. Zresztą podobnych firm w Wielkiej Brytanii jest znacznie więcej; magazyny Tesco obleganie są przez Węgrów, Słowaków, Litwinów i Polaków. Zresztą w piekarniach, fabrykach, magazynach odzieżowych, sklepach, i wielu innych branżach w Zjednoczonym Królestwie jest podobnie. Dlaczego? Odpowiedź, której nie chcą słyszeć politycy jest prosta: rynek!

Tymczasem, jak informuje PAP: – Pogotowie działające w czterech hrabstwach (Berkshire, Buckinghamshire, Hampshire i Oxfordshire) ma 220 nieobsadzonych etatów dla ratowników i techników oraz 70 stanowisk pracy dla ich pomocników. Rzecznik SCAS cytowany przez agencję Press Association (PA) przyznał, że braki zatrudnienia firma uzupełnia pracownikami kierowanymi przez agencje. (…) Związek zawodowy UNISON tłumaczy brak rąk do pracy w pogotowiu ratunkowym coraz gorszymi warunkami pracy i stresem. Związek uważa, że ściąganie pracowników z zagranicy jest tylko doraźnym rozwiązaniem, a długofalowe wyjście z sytuacji to zwiększenie nakładów na szkolenia.

Ze związkiem zawodowym UNISON należy się zgodzić, ale tylko w jednej kwestii, a mianowicie w tej, że brak rąk do pracy wiąże się z gorszymi warunkami pracy i stresem. Tylko jak to się dzieje, że gorsze warunki pracy i stres nie przeszkadzają Polskim pracownikom, a w każdym razie nie tak bardzo? Wydaje się, że żadne większe nakłady na szkolenia tutaj nie pomogą, chyba że mówimy o większej pensji dla wszystkich pracowników, a w dalszej kolejności dla związkowych działaczy, polityków, a nie odwrotnie.

Damian Biliński