Badania przeprowadzili polscy biegli i prokuratorzy, którzy przez miesiąc badali wrak samolotu. Polscy prokuratorzy mieli wątpliwości co do rosyjskiej ekspertyzy pirotechnicznej. Dostarczona przez Rosjan analiza nie spełniała wymogów proceduralnych. Polscy biegli odmówili podpisania ostatecznej opinii o przyczynach zgonu bez dokładnego przebadania wraku.
Polskim specjalistom udało się ustalić, że że na 30 fotelach lotniczych znajdują się ślady trotylu oraz nitrogliceryny.Substancje te znaleziono również na śródpłaciu samolotu, w miejscu łączenia kadłuba ze skrzydłem. Było ich tyle, że jedno z urządzeń wyczerpało skalę. Podobne wyniki dało badanie miejsca katastrofy, gdzie odkryto wielkogabarytowe szczątki rozbitego samolotu, napisała „Rzeczpospolita”.
Eksperci nie są w stanie stwierdzić, w jaki sposób na wraku maszyny znalazły się ślady trotylu i nitrogliceryny. Wciąż biorą pod uwagę hipotezy, według których osad z materiałów wybuchowych mógłby pochodzić z niewybuchów z okresu II wojny światowej. Wówczas w rejonie Smoleńska toczyły się bardzo ciężkie walki.
Wiadomość o odkryciu śladów materiałów wybuchowych natychmiast przekazano prokuratorowi generalnemu. Prokurator generalny przekazał informacje premierowi Donaldowi Tuskowi.