Przy zarobkach (statystycznie rzecz biorąc) co najmniej o 30 – 40 proc. niższych niż w Polsce. Jakie są przyczyny tej dziwnej anomalii?! Oburzony gubernator Nikołaj Cukanow miał bić pięścią w stół i w ten sposób przekonywać, obecnych na spotkaniu, miejscowych handlowców, do obniżki cen wielu towarów. Jak na razie to nie nastąpiło i Rosjanie na zakupy nadal jeżdżą do Polski.

Wszystko miało się zacząć jeszcze w ubiegłym roku, tuż przed wejściem w życie przepisów o małym ruchu granicznym. To był pierwszy szczyt sprzedaży towarów z Polski. Na każdym rogu stał jakiś samochód osobowy, z którego bagażnika sprzedawano wyroby spożywcze czy też chemię gospodarczą z polskich sklepów. Późnym latem 2012 roku po raz pierwszy producenci żywności oraz sprzedawcy z dużych sieci handlowych zaczęli pisać do władz petycje z prośbami o zablokowanie, każdym możliwym sposobem, tego importu. Gubernator zwołał specjalne posiedzenie swoich urzędników oraz przedstawicieli handlowców. Ci drudzy jednak nie potrafili uzasadnić dlaczego ich towary są dwa razy droższe od tych z Polski. Wykazali natomiast, że polska konkurencja doprowadziła do spadku obrotów dochodzących nawet do 30%. Ten kryzys dodatkowo zbiegł się ze zmniejszeniem zamówień od kaliningradzkich wytwórców żywności dokonanych przez handlowców z głębi Rosji. W tym czasie w całej Rosji zdecydowanie wzrosła bowiem produkcja wieprzowiny. Ceny skupu także więc spadły. Tym sposobem znacznie spadło zapotrzebowanie na mięso z Kaliningradu w głębi Rosji.

Wedle wyliczeń handlowców, dzienna sprzedaż polskich towarów, z samochodów, sięgała nawet 10 ton. Kaliningradzcy handlowcy mieli przede wszystkim pretensje do celników, że ci przepuszczają towary z Polski, w objętościach przekraczających ustalone prawnie normy. Służby graniczne zaś tłumaczyły się tym, że ich rozlicza się przede wszystkim z szybkości odpraw.

Główny lekarz weterynarii obwodu, Tatiana Grumniczewa twierdziła, że te transporty z Polski i Litwy nie spełniają jakichkolwiek norm sanitarnych. Towary są przewożone w warunkach urągających podstawowym wymogom higieny. Także, bez zachowania jakichkolwiek norm sanitarnych, odbywa się dalsza sprzedaż z samochodowych bagażników.

Komendant obwodowy policji nie widzi jednak możliwości przeciwdziałania temu zjawisku. Funkcjonariusze nie mają bowiem (wedle komendanta) żadnych pełnomocnictw prawnych do zakazania handlu obwoźnego. Można, co najwyżej, karać ludzi, drobnymi mandatami, za bezprawne prowadzenie działalności gospodarczej. Należałoby to konkretnemu człowiekowi udowadniać w każdym przypadku. A przecież każdy handlujący tłumaczy się, że sprzedaje tylko jednorazowo, nadwyżki, przywiezionego towaru, znajomym.

Po tym spotkaniu kaliningradzkie sieci handlowe próbowały przeprowadzić wspólną akcję propagandową mającą wykazać złą jakość towarów sprowadzanych z Polski. Wyszło to raczej śmiesznie i nieprzekonywująco. Wyśmiały to nawet lokalne media, wykazujące korzyści wynikające z zakupów w Polsce.

W sprawie cen żywności wypowiadał się też szef regionalnego sektora rolniczego, WładymirZarubny, tratowany tu jako duży autorytet. Powiedział on wręcz, że rolnictwo kaliningradzkie nie może konkurować z rolnikami Litwy i przede wszystkim Polski. Brak bowiem w Rosji możliwości otrzymywania tanich kredytów przez rolników. Ponadto władze obwodu nie mają żadnej możliwości innego wsparcia własnych rolników. Nie zajmują się też tym władze federalne. Minimalne zachęty finansowe dla rolników pojawiły się dopiero w ostatnim czasie. To już doprowadziło do znacznego wzrostu produkcji. Wieprzowiny jest około 225% potrzeb rynku. Hodowla drobiu pokrywa 100% zapotrzebowania. Podobnie wzrosły uprawy ziemniaków. Ciągle jednak brakuje w obwodzie wołowiny, warzyw (szczególnie nowalijek). Jednocześnie, jak wyliczono, w Obwodzie Kaliningradzkim wielkość dotacji to około 260 rubli (poniżej 30 złotych) do hektara. Kilkanaście razy mniej niźli dostają rolnicy w Polsce. Ponadto wyższa kultura rolna w Polsce doprowadza do tego, że produkty sprowadzane są tańsze i lepsze jakościowo.

W Obwodzie droższe zdecydowanie (niż w Polsce i także na Litwie) są również towary chemii gospodarczej oraz kosmetyki. Przyczyna tego jest dość prosta: te towary do Obwodu, w całości są przywożone zza granicy. Żaden poważny producent nie chce zakładać swojej fabryki w Kaliningradzie. Jest tu za mały rynek zbytu. Do tej pory wszyscy inwestorzy w Kaliningradzie i obwodzie nie myślą o regionie jako adresacie swoich wyrobów. To zawsze ma być działanie w kierunku na całą Rosję. To jednak zdecydowanie korzystniej uczynić w głębi kraju. A jednocześnie taryfy celne na granicy Obwodu, ciągle są wysokie.
Miejscowi handlowcy zaś żyją z mentalnością dowolnego kształtowania marż handlowych. Wynoszą one zawsze sporo ponad 20 - 30% od cen hurtowych. Czasami nawet dochodzą do 200%. Teraz dopiero zaczyna się delikatne działanie w kierunku obniżenia tych kolosalnych marż.

W związku z taką sytuacją wyrażana jest częstokroć w kaliningradzkich mediach obawa, że tutejsze władze ugną się przed lokalnymi handlowcami i doprowadzą do jakichś ograniczeń dotyczących wwozu towarów do Obwodu przez osoby korzystające z małego ruchu granicznego. Kwestie wyjazdów zagranicznych ludzi regulują co prawda przepisy ogólnokrajowe, a jak na razie, Moskwa w ogóle nie zajmuje się takimi (ze swojego punktu widzenia) drobiazgami. Z drugiej jednak strony gubernator Nikołaj Cukanow podkreśla, że regionalne władze na pewno nie będą próbowały ograniczać ruchu towarowo osobowego z Polską. Ma to być jasny sygnał do sieci handlowych w Obwodzie, by te jednak ograniczały się z cenami. To dotyczy choćby wieprzowiny. Producenci sprzedają ją za nie więcej jak 55 rubli (około 6 PLN) za kilogram, a w sklepach najtańsze mięso zaczyna się od 140 rubli za kilogram.

Nie należy się spodziewać, iż rolę regulatora cen podejmą się czynić wielkie międzynarodowe sieci marketów. Z racji na wielość korupcyjnych schematów, to raczej z Rosji firmy handlowe wychodzą, a nie wchodzą. Tym sposobem wyprowadziła się z Rosji IKEA. Potem telekomunikacyjne TELE 2. Wielkość obciążeń korupcyjnych w przypadku firm zagranicznych szacuje się nawet na 30% ich obrotu. Ponadto obwód kaliningradzki nie wydaje się dobrym miejscem do ekspansji światowych firm handlowych. Tu jest za mało potencjalnych klientów. Ponadto nikt nie wie jak się ułożą przepisy po roku 2016, czyli wtedy gdy zakończą swój żywot regulacje dotyczące wolnej strefy ekonomicznej. Jest co prawda nadzieja, że będzie to podobne do regulacji stosowanych w WTO, bo przecież Rosja do tej organizacji przystąpiła. Nie należy jednak wykluczać jakichś utrudnień, wariantów mniej korzystnych dla importerów. Wszystko po to by chronić rosyjskich producentów.

Sprawa wysokich cen w kaliningradzkich sklepach wraca więc jakby do punktu wyjścia: jest drogo i nikt nie wie co z tym fantem zrobić.