Wszak ten zaszczyt miał przypadać osobom, instytucjom, ruchom społecznym, działającym na rzecz porozumienia i solidarnej współpracy narodów, wolności i poszanowania podstawowych praw człowieka. A spotkał on byłego Komsomolca, członka Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego, który uwłaszczył się na państwowym majątku. Przejął koncern naftowy Jukos, stając się jednym z największych oligarchów Rosji.

Ten facet nigdy nie był bojownikiem spraw ogromnych, nie walczył o niczyją wolność, nie był prześladowanym twórcą, intelektualistą, nie przyczynił się do porozumienia i współpracy żadnych narodów. Jedyne, czym się namiętnie zajmował, to nie do końca jasnym i przejrzystym pomnażaniem własnego majątku. A ponieważ stał się obrzydliwie bogaty, zamarzyła mu się prezydentura.

Jeżeli komuś wydawało się, że ta prezydentura miałaby posłużyć demokracji i lepszemu życiu Rosjan, to jest naiwny jak dziecko albo tępy jak stołowa noga. Ten facet sprzyjał międzynarodowej finansjerze (Bank Światowy, Międzynarodowy Fundusz Walutowy) i w przyszłości miał realizować ich cele. A ponieważ majątek, który zgromadził, powstał na kamieniu, toteż w kampanii wyborczej zostało mu to natychmiast wyciągnięte.

Powiedzmy sobie szczerze, Chodorkowski nie przebywa w kolonii karnej za działalność polityczną, za walkę o wolność waszą i naszą, za krzewienie demokracji i praw człowieka. Czy się to komu podoba, czy nie, został skazany za udowodniony szacher-macher i nawet najlepsi opłaceni przez niego prawnicy nie byli w stanie go wybronić. Dlatego przyznanie mu Nagrody Lecha Wałęsy jest wyjątkowo cyniczne i obrzydliwe, tak jak uzasadnienie tego faktu.

Wygłaszający laudację były premier Jan Krzysztof Bielecki, pupil światowej finansjery, powiedział między innymi, że w Chodorkowskim, kiedy stał się najpotężniejszym oligarchą, zaszła przemiana. Z Rockefellera stał się Mandelą... Panie Bielecki, gdzie Rzym, gdzie Krym?

Source
Tygodnik Angora
angora.lt
Comment Show discussion (6)