2003 rok

W wyborach samorządowych w Wilnie w 51 – osobowej radzie AWPL zdobyła 6 mandatów. Polacy gotowi byli współrządzić z liberałami, konserwatystami i postępowymi chadekami, czyli z koalicją prawicową, która i rządziła wówczas w mieście. Tym razem jednak bez głosów radnych z AWPL nie miałaby większości w nowowybranej radzie.

Tymczasem centrolewicowa opozycja postanowiła przeciągnąć ich na swoją stronę obiecując, że poprze w Sejmie przychylne dla Polaków ustawy o mniejszościach narodowych oraz oświacie. Obiecano też, że zostanie dopuszczona możliwość drukowania kart wyborczych w języku polskim i używanie dwujęzycznego nazewnictwa w miejscowościach zamieszkanych w większości przez Polaków. Socjaldemokraci obiecali też przywrócenie obowiązkowego egzaminu maturalnego z języka polskiego w szkołach polskich.

W ostatniej chwili władze AWPL zadecydowały więc, że wyrzekają się koalicji z liberałami i dołączają się do koalicji centroprawicowej. „Dobrze nam się rządziło z liberałami, ale socjaldemokraci obiecali więcej” - stwierdził wówczas Waldemar Tomaszewski.

Nieoczekiwana zmiana koalicji z prawicowej na lewicową przez radnych AWPL spowodowała, że władzę stracił dotychczasowy mer liberał Artūras Zuokas, a nowym merem został wybrany socjaldemokrata Gediminas Paviržis. Wywołało to w litewskich mediach falę nastrojów antypolskich. Pisano wtedy o Polakach jako o zdrajcach i judaszach.

Liberałowie zaskarżyli wybór Paviržisa do sądu, który uznał uchwałę rady za nieważną z przyczyn proceduralnych. W międzyczasie dzięki wielkim wysiłkom A. Zuokasa dwóch polskich radnych Tadeusz Filipowicz oraz Jan Dowgiało porzuciło AWPL i powróciło do koalicji prawicowej z liberałami na czele. I znów nikt nie miał przewagi. Dopiero po tym, jak centrolewicową koalicję opuścili socjalliberałowie przyłączając się do koalicji prawicowej, Artūras Zuokas poczynając od kwietnia dopiero za czwartą próbą w czerwcu poraz drugi został wybrany merem Wilna.

Nawiasem mówiąc, wyborowi temu towarzyszył skandal, który zatem przerósł w sprawę karną przeciwko A.Zuokasowi oraz dwóch jego przyjaciół z „Rubiconu” - Andriusa Janukonisa i Dariusa Leščinskasa. Wszyscy oni zostali oskarżeni i skazani za przekupstwo radnego Vilmantasa Dremy celem nakłonienia go do głosowania na A.Zuokasa.

Poparcie A.Zuokasa oraz koalicji prawicowej drogo kosztowało Tadeusza Filipowicza – został on wydalony z szeregów AWPL. W przyjętym później oświadczeniu oddziału AWPL m. Wilna m.in. było zapisane „T.Filipowicz nie tylko sam oszukał polską społeczność, ale korzystając z naszego zaufania wciągnął na listę wyborczą podobnego sobie sprzedawczyka Jana Dowgiałę... Okłamywał nas, swoich kolegów partyjnych, mówiąc, że jest chory, a sam brał czynny udział w rozgrywkach politycznych Zuokasa i jego partii. Przesiadywał na różnych naradach liberałów w samorządzie bądź w kawiarniach. Sprzedając interesy polskiej społeczności i wyborców otrzymał stołek przewodniczącego komitetu, chociaż , zdaniem radnych, jest niekompetentny i zupełnie nie nadaje się na to stanowisko... Szczytem kompromitacji T. Filipowicza było zaniedbanie rozstrzygania problemu zwrotu ziemi w Wilnie. W ubiegłej kadencji przy cichej aprobacie jego, jako prezesa frakcji 21 grudnia 2002 roku została przyjęta sławetna uchwała Rady samorządu, która do minimum ograniczyła możliwości zwrotu ziemi w stolicy” Koledzy partyjni we wspomnianym oświadczeniu domagali się, aby „T. Filipowicz i J. Dowgiało zwrócili skradzione polskiej społeczności, a poprzednio przehandlowane liberałom mandaty radnych...”.

W sprawie karnej A. Zuokasa i jego przyjaciół kropkę nad i Sąd Najwyższy postawił dopiero na początku 2009 roku Za kadencji samorządowej 2007-2011 A.Zuokas, będąc w starciu z Temidą, o stołek mera stolicy nie ubiegał się.

2011 rok

AWPL w koalicji z Sojuszem Rosjan („ Blok Waldemara Tomaszewskiego”) w wyborach samorządowych 2011 roku zdobyła w Wilnie drugą pozycję uzyskując 11 mandatów w 51- osobowej radzie miasta. Najwięcej mandatów zdobył wówczas społeczny ruch „Tak” pod przewodnictwem Artūrasa Zuokasa, odpowiednio uzyskując 12 mandatów. Trzecią pozycję zdobyła partia konserwatystów, uzyskując 10 mandatów.

Radni ruchu „Tak” wespół z Partią Pracy, socjaldemokratami oraz dwoma radnymi Sojuszu Rosjan, którzy do samorządu dostali się z listy „Blok Waldemara Tomaszewskiego”, utworzyli koalicję rządzącą w stolicy.

AWPL na początku nie weszła do koalicji. „Nie do przyjęcia jest dla nas stworzenie koalicji z koalicją A. Zuokasa i socjaldemokratami miasta Wilna, z których poszczególni politycy często protegują interesy jednej z najsilniejszych struktur biznesu Rubicon Group. Od takiego splatania się struktur biznesu z polityką cierpią wilnianie, płacąc, na przykład, wyolbrzymione opłaty komunalne..”-napisane było w oświadczeniu frakcji AWPL w samorządzie miasta Wilna z dnia 19 kwietnia 2011 roku.

O stołek mera Wilna wówczas walczyli Artūras Zuokas i Raimundas Alekna (partia konserwatystów), kusząc AWPL na wszelkie sposoby. Tymczasem polska partia wystawiła własnego kandydata Jarosława Kamińskiego, który w wyborach zdobył zaledwie 7 głosów, czyli o dwa głosy mniej, niż liczyła polska frakcja, a merem został Artūras Zuokas. W związku z tym Waldemar Tomaszewski wówczas stwierdził, że „AWPL zachowała się honorowo, pryncypialnie i, rzec można, po rycersku, chociaż w polityce nie jest to dzisiaj modne.”, dodając, że radni polskiej partii nie poparli Zuokasa i powiązanych z nim socjaldemokratów, gdyż powiązani są z jedną ze struktur biznesowych, która wystawia mieszkańcom stolicy wygórowane rachunki za ciepłą wodę, ogrzewanie i inne usługi komunalne. „Nie dążyliśmy i nie dążymy do władzy za wszelką cenę, woleliśmy zachować twarz niż stanowiska. Liczą się zasady, a jedną z nich jest uczciwa polityka oraz szacunek do swoich wyborców...” - twierdził lider AWPL.

Ale A. Zuokas nie dał za wygraną. Po dwóch miesiącach, kiedy szef Partii Pracy Wiktor Uspaskich zagroził porzuceniem koalicji i pozycja A. Zuokasa się zachwiała, potrafił on namówić AWPL do współpracy. Wówczas wielu zadawało sobie pytanie, co takiego zmieniło się w A. Zuokasie za te dwa miesiące, że nieoczekiwanie przestał być „związanym z jedną ze struktur biznesowych, która wystawia mieszkańcom stolicy wygórowane rachunki za ciepłą wodę, ogrzewanie i inne usługi komunalne”. Czyżby tak raptownie przestał protegować „interesy jednej z najsilniejszych struktur biznesu”czy może zaczął uprawiać „uczciwą politykę”? A propos, odpowiedzi na te pytania nie mamy dotychczas.

Formalnie polska partia przystąpiła do koalicji w zamian za uzupełnienie programu władz miasta o cztery ogólnikowe postulaty (przyśpieszenie zwrotu ziemi w Wilnie; rozwój przedmieść stolicy; przejrzysta, uczciwa działalność administracyjna; wsparcie w dążeniach Kurii Wileńskiej do wzniesienia w mieście Sanktuarium Miłosierdzia Bożego), które tak naprawdę jak dotychczas nie zostały zrealizowane.

Tymczasem A.Zuokas jeszcze raz udowodnił, iż jest niezrównanym mistrzem politycznej intrygi.

Czeka wielki test

Wielu politologów i komentatorów politycznych (nie wykluczając chyba i samych kandydatów na mera) przewidywało, że najwięcej głosów zdobędą obecny mer stolicy litewskiej Artūras Zuokas i lider AWPL Waldemar Tomaszewski. Mało kto miał wątpliwości, że do rozstrzygnięcia wyborów potrzebna będzie druga tura. Jednakże 1 marca wilnianie przy urnach wyborczych skorygowali te prognozy i już w najbliższą niedzielę 15 marca zadecydują, kto zostanie merem Wilna – Remigijus Šimašius (Ruch Liberałów), czy obecny mer stolicy Artūras Zuokas (Związek Wolności, liberałowie). Chociaż różnica głosów między nimi jest znaczna, (pierwszy zdobył ponad 34,5 proc. ważnych głosów, drugi zaś – zaledwie nieco ponad 18 proc.), to jednak wcale nie oznacza, że ta różnica automatycznie przesądzi o zwycięstwie R.Šimašiusa w drugiej turze. Prawdopodobnie merem zostanie ten z kandydatów, który dodatkowo pozyska głosy mniejszości narodowych, głównie polskiej.

R. Šimašius, chociaż nie obiecuje zawiązania koalicji z AWPL, (co, moim zdaniem, nie wyklucza konstruktywnej współpracy z radnymi AWPL), ale ma przychylne poglądy na wiele polskich spraw. Tymczasem, A. Zuokas, (chociaż w jednej z ostatnich debat w „Žinių radijas“, ostro domagając się odpowiedzi na pytanie „czy język litewski jest dla R.Šimašiusa wartością?”, moim zdaniem demonstrował negatywny stosunek do kwestii dopuszczenia używania języka mniejszości narodowych w życiu publicznym)”, ma spore doświadczenie w pozyskiwaniu sympatii polskiej partii.

Obu kandydatów czeka więc wielki test – który z nich potrafi nie tylko wygrać ale też przegrać z honorem, a który - również przegrać honor?

Zbigniew Balcewicz
Sygnatariusz Aktu Niepodległości

Source
Wszelkie informacje opublikowane na DELFI zabrania się publikować na innych portalach internetowych, w mediach papierowych lub w inny sposób rozpowszechniać bez zgody DELFI. Jeśli zgoda DELFI zostanie uzyskana, trzeba obowiązkowo podać DELFI jako źródło.
pl.delfi.lt
Comment Show discussion (108)