Sprzedawczyni w niedużym sklepiku znajdującym się obok targowiska w Rudominie (Rudamina) powiedziała, że sprzedają tylko dorosłym, bo nikt ich nie uprzedzał o prośbie mer rejonu. „Właścicielka uprzedziła mnie tylko, abym nie sprzedawała alkoholu uczniom” – powiedziała PL DELFI sprzedawczyni.

W następnym sklepie, znajdującym się przy rudomińskim rondzie, sytuacja była podobna, ich również nikt nie poinformował o prośbie władz rejonu. „Prawo zabrania sprzedaży 1 września, więc nie sprzedawaliśmy alkoholu w sobotę. Więc i tak sporo straciliśmy. Nikt nas nie poinformował. Zresztą młodzieży i tak nie sprzedajemy. Postaramy się jednak sprzedawać mniej” – oświadczyła właścicielka sklepu, która jednak odmówiła podania swego nazwiska.

Tadeusz Kułakowski, starosta gminy Rudomino, poinformował PL DELFI, że w czasie, gdy ukazał się apel szefowej rejonowego samorządu, był na urlopie, więc nie wie, czy ktoś ze starostwa uprzedził o nim mieszkańców. „Byłem w tym czasie na urlopie, więc lepiej zapytać mego zastępcę” – oświadczył Kułakowski. „Rozmawialiśmy z małymi sklepami, aby nie sprzedawali alkoholu. To nie jest, że nie mogą sprzedawać alkoholu. Zakaz jest 1 września. Tylko poinformowaliśmy o takiej prośbie” – powiedział PL DELFI Józef Szatkiewicz.

Na pytanie, dlaczego właściciele twierdzą, że nikt ich nie informował, zastępca starosty nie mógł znaleźć jednoznacznej odpowiedzi. „Dziwnie, mi się wydaje, że wszystkich poinformowaliśmy. Być może zbyt mocno nie akcentowaliśmy. Robiliśmy tak w miarę swoich możliwości. Może za słabo” – przyznał się Szatkiewicz.

Może i nie ma sensu, ale władze zwróciły się z taką inicjatywą

W leżących w kilku kilometrach Skoidziszkach (Skaidiškės) sytuacja wyglądała jeszcze bardziej „liberalnie”. W budce z artykułami spożywczymi i alkoholem dzieci z pobliskiej szkoły bez problemu nabyli piwo. „Szampana nie mają, więc kupiłam piwo” – poinformowała koleżankę dziewczyna w szkolnym mundurku. „W sobotę nie sprzedawaliśmy, bo zabrania prawo, ale dzisiaj nikt nam nic nie mówił. Wszyscy sprzedają” – powiedziała Irena, sprzedawczyni w sklepie.

Podobna sytuacja była w Czarnym Borze (Juodšiliai), w którym wszystkie sklepy sprzedawali napoje alkoholowe. Tadeusz Aszkielaniec, starosta Czarnego Boru, zapewnił jednak PL DELFI, że informacja o apelu została rozesłana. „Każdy sklep został poinformowany o tym apelu, żeby nie sprzedawali. Rozdaliśmy właścicielom oraz sprzedawczyniom kartki z apelem. Z tego co wiem to jeden sklep nie sprzedaje, a pozostałe sprzedają. Zapytaliśmy jedną właścicielkę: dlaczego sprzedaje, to odpowiedziała, że zadzwoniła do adwokata i on powiedział, że można sprzedawać. Więc trudno skontrolować. Chyba ludzie mają duże straty”” – powiedział Aszkielaniec.
 
Jednym z nielicznych rejonowych biznesmenów, którzy dostosowali się do apelu Marii Rekść, był Antoni Stankiewicz, który jest również radnym samorządu rejonu wileńskiego. Zapytany przez PL DELFI, czy jest sens nie sprzedawać alkoholu, kiedy wszyscy dookoła sprzedają, odparł. „Może i nie ma sensu, ale władze zwróciły się z taką prośbą, z taką inicjatywą, aby nie sprzedawać alkoholu. Być może takie inicjatywy nie zawsze mają sens ekonomiczny. Bo jeszcze więcej straciłem 1 września, bo to była sobota, kiedy ludzie najwięcej kupują alkoholu” – wyznał PL DELFI Stankiewicz. „Żałuję czy nie żałuję - to nie ważne, bo jestem też radnym, więc musiałem” – dodał przedsiębiorca.

Source
Wszelkie informacje opublikowane na DELFI zabrania się publikować na innych portalach internetowych, w mediach papierowych lub w inny sposób rozpowszechniać bez zgody DELFI. Jeśli zgoda DELFI zostanie uzyskana, trzeba obowiązkowo podać DELFI jako źródło.
pl.delfi.lt
Comment Show discussion (13)