Protestujących było około 10 osób. W większości to byli ludzie w starszym wieku. Ze sobą mieli narodową flagę oraz plakaty „Nazwy ulic tylko w języku państwowym”, „Ministrze negocjując z Polską bądźcie wierni Konstytucji i swej przysiędze”, „Tragiczna sytuacja litewskiej mniejszości w Polsce – pierwszorzędna sprawa dla rządu”.
Organizatorem pikiety był Litewski Związek Bojowników o Wolność (Lietuvos laisvės kovotojų sąjunga (LLKS). Prezes Związku Jonas Burokas powiedział dla agencji ELTA, że trzeba współpracować z Polską na płaszczyźnie gospodarczej. Burokas jest również zaniepokojony, że rząd nie ma jasnego stanowiska w sprawie tabliczek czy pisowni nazwisk. Jego zdaniem litewski Sąd Konstytucyjny już w tej sprawie wypowiedział się, że nazwy miejscowości mogą być pisane tylko w języku litewskim.
„Moim zdaniem , jeśli ustąpimy w sprawie nazw ulic, to powoli Akcja Wyborcza Polaków na Litwie wykorzystując ludzką niewiedzę, jeszcze bardziej wypchnie Litwinów z tego terenu” - podzielił się swymi obawami Burokas.
Z protestującymi spotkał się doradca ministra Darius Skusevičius, ale jego słowa nie uspokoiły zebranych. „Powiedzieli nam, że minister nie będzie robił żadnych ulg w tych sprawach bez zmian w prawie. Nie zaprzeczono jednak, że po jakimś czasie Ustawa o języku państwowym może być znowelizowana. (…) Przedstawiciele Ministerstwa nas nie uspokoili, ponieważ czy będą czynione zmiany w prawie, czy nie, pozostaje wielką niewiadomą” - zaznaczył Burokas.
Dzisiaj również litewscy narodowcy wystosowali list do Sejmu, prezydenta oraz rządu Litwy, w którym żądają, aby język litewski nie był przedmiotem sporu między Wilnem i Warszawą.