Urywek
"W roku 1984 komunistyczny reżym w Bułgarii ogłosił rozpoczęcie „procesu odrodzeniowego”, czyli krucjaty lingwistyczno-kulturalnej wymierzonej w mniejszość turecką. Zaczęto oficjalnie głosić, że w Bułgarii nie ma mniejszości narodowych, a zamieszkali tam od stuleci Turcy są tylko „poturczonymi Bułgarami”. Owym „poturczeńcom” zmieniano urzędowo imiona i nazwiska, niszczono masowo stare dokumenty, zwłaszcza akty własności, akty urodzenia, zgonu, orzeczenia sądowe, a nawet dokumentację lekarską, zawierające zapisy nazwisk tureckich. Zamykano szkoły mniejszościowe, demolowano meczety oraz muzułmańskie cmentarze. Gdy w lecie 1989 zezwolono Turkom na opuszczanie Bułgarii, nastąpił wielki exodus przedstawicieli tej mniejszości do Turcji, obejmujący około 370 tysięcy osób. W styczniu 2012, po 22 latach intensywnych starań ze strony reprezentującej mniejszość turecką partii Ruch na rzecz Praw i Swobód, parlament bułgarski podjął uchwałę potępiającą przymusową asymilację i wygnanie Turków.
W ostatnich dniach przewodniczący AWPL Waldemar Tomaszewski wypowiadając się na temat warunków ewentualnego przystąpienia tej partii do tworzącej się koalicji rządowej stwierdził, iż pisownia nazwisk „to jednak nie polityczny problem, w większym stopniu dotyczy problematyki praw człowieka” i wobec tego „jeśli to nie jest problem polityczny, to oczywiście nie będziemy go poruszali na poziomie politycznym”. Obecnie mniejszość turecka w Bułgarii liczy od 8 do 10 procent ogółu mieszkańców kraju. Turcy zamieszkują na tych terenach od kilkuset lat. Sytuacja Polaków na Litwie pod względem liczbowym, a także historycznym jest w sumie podobna. Jeżeli cytowana wypowiedź Tomaszewskiego miałaby być zapowiedzią całkowitej rezygnacji AWPL z dalszego podnoszenia problemu pisowni nazwisk, byłby to wielki błąd, wprost nie do wybaczenia. Skoro mniejszość turecka w Bułgarii potrafiła w wyniku żmudnych, najeżonych trudnościami starań dopiąć swego, Polacy na Litwie nie powinni rezygnować z żądań realizacji fundamentalnego prawa z zakresu praw człowieka, jakim jest prawo do zapisywania nazwisk w rodzimej wersji językowej.
„Kurier Wileński” z dnia 3.11.2012 r."
O autorze
Zakochałem się w tym mieście, w jego malowniczym położeniu, w jego wspaniałej architekturze, w licznych śladach kultury polskiej, ale także rosyjskiej, żydowskiej, tatarskiej i karaimskiej. Wielokulturowość Wileńszczyzny była widoczna jak na dłoni, wręcz namacalna. Z pierwszych pobytów na Litwie pisałem artykuły głównie do bydgoskich gazet. Po kilkunastu latach nawiązałem stały kontakt z redakcją dziennika „Kurier Wileński”. Coraz głębiej wchodziłem w tematykę życia codziennego mniejszości polskiej na Litwie, w jej ważkie problemy kulturowe i polityczne. Z biegiem czasu konfrontacja z litewskimi nacjonalistami wzmagała się. Uważałem, że trzeba jakoś w miarę niewielkich możliwości wspomagać rodaków w potrzebie. Rodaków z którymi czułem się w dużym stopniu związany przez więzi rodzinne. Niniejsza książka stanowi zbiór moich artykułów na tematy kresowe, w przeważającej mierze wileńskie, opublikowanych w latach 1993-2014. Zdecydowaną większość tekstów opublikowanych na łamach „Kuriera Wileńskiego” stanowią krótkie redakcyjne komentarze. Być może niektórzy czytelnicy poczują się nieco znużeni powtarzalnością tematyki, przeładowaniem akcentów politycznych i historycznych. Być może padną też zarzuty, że w opisie relacji polsko-litewskich jestem stronniczy, że wykazuję zbyt mało empatii wobec Litwinów. Nie chcę jednak przeprowadzać egzegezy własnych tekstów, wyjaśniać dodatkowo dlaczego pisałem tak, a nie inaczej, gdyż wyglądałoby to zbyt pretensjonalnie. Teksty powinny bronić się same. Czytelnicy sami najlepiej ocenią, czy rzeczywiście się wybroniły.