Na początku marsz zakłócił mężczyzna, który zadeklarował, że jest „Żmudzinem, a nie Litwinem”. Po krótkiej wymianie zdań marsz ruszył dalej.
Organizatorem marszu jest Związek Młodzieży Narodowej (Lietuvos tautinio jaunimo sąjunga (LTJS). Jeszcze przed marszem organizatorzy obawiali się wszelakich prowokacji.
„Zmienia się nasza struktura. Chyba wiecie, że 11 marca były pewne problemy. Sądzimy, że systemowi byłoby na rękę, aby 16 lutego odbyły się pewne prowokacje. Nie wykluczamy, że może powtórzyć się sytuacja, jak to było w Polsce, kiedy system infiltrował w uczestników marszu swoich ludzi. Dlatego będziemy bardzo uważali, aby nie było żadnych prowokacji. Jesteśmy gotowi na współprace z policją, aby zapewnić bezpieczeństwo w czasie marszu” – powiedział szef kowieńskiego oddziału Związek Młodzieży Narodowej Tomas Skorupskis.
„Tym marszem chcemy upamiętnić 95 rocznicę urodzin naszego kraju, Deklarację 16 lutego z 1949 r. oraz chcemy zwrócić uwagę społeczeństwa na wyzwania jakie stoją obecnie przed naszym państwem i narodem” – oświadczyli organizatorzy marszu.
Organizatorzy podkreślają, że w tym roku pochód ma szczególne znaczenie. „Władze Wilna nie zezwoliły na pokojowe święto patriotów, dlatego marsz w Kownie ma szczególne znaczenie i zadanie. Szczególnie ważne stają się kwestie masowości pochodu oraz zabezpieczenia bezpieczeństwa uczestnikom” - napisali organizatorzy.
W tym roku Samorząd miasta Wilna nie wydał zezwolenia na tradycyjny już marsz narodowców 11 marca centralnymi ulicami Wilna. Organizatorzy marszu zaskarżyli decyzję do sądu.
