„Stosunki między krajami są jak stosunki między ludźmi. Raz jest lepiej, raz gorzej. Nie sądzę, żeby stosunki między Litwą i Polską były złe. Po prostu przedtem, przed naszym wejściem do NATO i Unii Europejskiej, były bardziej intensywne, bo mieliśmy wspólne cele i interesy“ — powiedział Andrius Kubilius.

Premier Litwy podkreślił, że społeczeństwo Litwy niestety nadal nie ufa Polsce i Polakom. „ Jest w tym pewnie 98 proc. prawdy, a może i 100 proc. Polska staje się ważnym członkiem Unii, wchodzi do wyższej europejskiej ligi. Rozumiemy, że zmienia się wraz z tym wasze poczucie wartości. Ale gdy ktoś awansuje do wyższej ligi, musi odpowiednio traktować tych, którzy nie są tak wielcy jak on“ — oświadczył Kubilius.

Drugim ważnym problemem litewskiego społeczeństwa jest brak wiary we własne siły i własną wolność. „Litwini nie mają wiary w siebie. Być może trzeba iść 40 lat przez pustynię, by ostatecznie przekonać się, że jesteśmy już w pełni wolni i nic nam nie zagraża” — dodał polityk.

Andrius Kubilius wypowiedział się na temat polskiej mniejszości narodowej na Litwie, twierdząc, że najbardziej zainteresowani konfliktem jest Kreml. „ Pewnie wszyscy trzej znamy tezy rosyjskiego politologa Aleksandra Dugina. On głosi wprost, że gospodarzem Europy Środkowo-Wschodniej powinna być Rosja, a konflikt polsko-litewski leży w interesie Moskwy” — oświadczył premier, dodając, że presja Polski na rząd Litwy nie przyniesie żadnych zysków.

„Brakuje nam twórczego dialogu. Jestem w parlamencie od 1992 r., byłem już raz premierem, kierowałem Zgromadzeniem Parlamentarnym Polski i Litwy. Jeśli który z naszych sąsiadów - dowolny - żąda od Litwina czegoś zbyt ostro, to Litwin zamknie się w sobie i nic nie zrobi” — powiedział konserwatysta.

Premier Litwy odniósł się również do kwestii historycznych. Wypowiedział się o roli Piłsudskiego w historii Litwy oraz o pogromach żydowskich w czasie II wojny światowej.

„Jesteśmy niepodlegli zaledwie ponad 20 lat. Dlatego sprawy międzywojenne są wciąż u nas żywe, choć od zajazdu Żeligowskiego i początku polskiej okupacji Wilna minęło już ponad 90 lat.
Powiedziałem kiedyś, że niepodległej Litwy nie byłoby po I wojnie, gdyby Piłsudski nie pobił w 1920 r. bolszewików. A ceną za jego zwycięstwo był późniejszy zajazd Żeligowskiego. Mam wrażenie, że Litwini zbyt rzadko odpowiadają sobie na pytanie: co byłoby z Litwą, gdyby w 1920 r. Piłsudski nie wygrał?” — pytał retorycznie Kubilius.

„A co do pogromu w Kownie i w ogóle likwidacji litewskich Żydów w czasie II wojny, to nie mam problemu z tym, by przyznać, że to wielka tragedia, zwłaszcza że brali w tym udział Litwini. (…) Mam nadzieję, że dyskusja o litewskim udziale w Holocauście jest już poza nami. Ja w każdym razie mówię o tym otwarcie” — przyznał się Andrius Kubilius.

Source
Wszelkie informacje opublikowane na DELFI zabrania się publikować na innych portalach internetowych, w mediach papierowych lub w inny sposób rozpowszechniać bez zgody DELFI. Jeśli zgoda DELFI zostanie uzyskana, trzeba obowiązkowo podać DELFI jako źródło.
pl.delfi.lt
Comment Show discussion (55)