Można więc śmiało stwierdzić, że w przyszłości slogan „rozpływa się w ustach a nie w kieszeni” będzie pasował również do tego produktu. I w tym miejscu warto cofnąć się kilkadziesiąt lat wstecz. Sam bowiem pomysł produkcji czekolady, która nie topiłaby się zbyt szybko, powstał już w 1930 roku. Wytrzymalsze słodkości mieli otrzymywać żołnierze amerykańscy. Czekolada miała cechować się dużą wytrzymałością na wysokie temperatury – aby nie topiła się w mundurowych kieszeniach czy w misji w tropikach.

Samo wyprodukowanie wytrzymałej na ciepło czekolady nie stanowiło trudności już w tamtych czasach, problemem było to, że nikt jej nie chciał jeść. Nadawanie czekoladzie większej wytrzymałości względem temperatury jednocześnie psuło jej niepowtarzalny smak. Czekolada po prawdzie była pożywna – dodawano do niej mąki owsianej, czasem gliceryny, aby przyśpieszyć wytwarzanie kryształków cukru przez co miała piaszczystą konsystencję lub zamieniano masło kakaowe na inne tłuszcze (co sprawiało, że smakowała jak woskowa świeca).

Obecnie produkowana czekolada ma wspaniały smak, ale mięknie w temp.: 28°C i topnieje przy 32-35ºC. Nietrudno się więc dziwić, że kostka czekolady trzymana w dłoni szybko będzie topnieć a dodatkowo produkt jest trudny do transportu i magazynowania. „Nowa” czekolada ma zachowywać konsystencje ciała stałego nawet w temp.: 40ºC przez ponad trzy godziny.

Przy produkcji zmodyfikowano proces, zwany konszowaniem. Złożony proces mieszania powoduje wiele zmian fizyczno-chemicznych w czekoladzie. Może trwać od 15 minut do 24 godzin w zależności od rodzaju i jakości czekolady. Masę czekoladową poddaje się działaniu wysokich naprężeń podczas rafinowania przed „muszelkowaniem” (usuwana jest wtedy m.in. wilgoć i cząsteczki powietrza). W doświadczeniu naukowców zmieniono nieco proces przez co udało się zmniejszyć cząsteczki cukru, tym samym ograniczając otaczające je tłuszcze. Dzięki temu produkt jest bardziej odporny na ciepło.