Ściślej mówiąc, Amerykańskiej Agencji Kosmicznej powoli zaczyna brakować drogocennego plutonu. Obecnie materiał ten zasila misje badające otchłanie pustki takie jak Curiosity czy Voyager. Plutonu jednak coraz mniej – na łamach serwisu Popular Science możemy przeczytać, że amerykańskim naukowcom pozostało go obecnie tylko 35 kilogramów. Co gorsza, tylko mniej więcej połowa z tego (18 kilogramów) jest wystarczająco dobrej jakości, by nadała się do zasilenia podróży w przestrzeń. Na ile to wystarczy?

Niezbyt wiele, bo na zaledwie trzy baterie typu MMRTG. Są to standardowe baterie wykonywane dla NASA przez ministerstwo energetyki, dostarczające energii wszystkim największym przedsięwzięciom organizacji. NASA ma już plany odnośnie pierwszej z niepowstałej jeszcze trójcy. Zasili ona misję Mars 2020, którą wykona brat bliźniak rovera Curiosity, buszującego obecnie po powierzchni Czerwonej Planety. Obecnie brak planów (lub chęci na ich ujawnienie) dla pozostałych dwóch źródeł zasilania.

Swego czasu NASA miało pewne wyjście awaryjne, a była nim bateria typu ASRG. Wynalazek zużywał zaledwie 1/4 plutonu wykorzystywanego przez standardowe MMRTG, oferując jednocześnie ten sam poziom mocy. Wstępnie rozważano wykorzystanie ASRG do napędzenia nuklearnej łodzi podwodnej, która miała zawitać na Tytanie, księżycu Saturna. Niestety, mniej więcej rok temu NASA rozwiązała grupę badaczy pracujących nad tym rozwiązaniem.

Przyczyną niedostatków NASA są trakty pokojowe dotyczące zaprzestania nuklearnego wyścigu zbrojeń. Amerykańscy badacze wykorzystywali pluton-238, będący „odpadkami” powstającymi przy konstrukcji bomb atomowych. Gdy przestano (przynajmniej oficjalnie) konstruować kolejne narzędzia masowej zagłady, NASA pozostała bez możliwości zdobycia cennego materiału i na chwilę obecną niewiele wskazuje na to, by miało się to w najbliższym czasie zmienić.