Robo-karaluch zamarzył się pewnej, bliżej niesprecyzowanej rosyjskiej organizacji. Ich wymagania były następujące: robot miał przypominać karalucha rozmiarem, wyglądem, a także zachowaniem oraz sposobem poruszania się. Na jej swoiste wyzwanie odpowiedziała ekipa z uniwersytetu imienia Immanuela Kanta, znajdującego się w Kaliningradzie.

Pracując nad tym zleceniem eksperci inspirowali się jednym z gatunków karaluchów, zwanym karaczanem brazylijskim. W efekcie ich prac powstała malutka maszyna, która faktycznie mocno przypomina swój żywy oryginał. Przynajmniej w kwestii poruszania się, gdyż pod względem żywotności ustępuje znanym ze swej wytrzymałości karaluchom – bateria robocika starcza tylko na 20 minut działania.

Błyskawiczne zasuwanie na miniaturowych odnóżach to jeden z talentów robo-karalucha. Drugim jest możliwość udźwignięcia na swoim pancerzu sprzętu ważącego do 10 gramów. Nie jest to zbyt wiele, ale w zupełności wystarczy do zamontowania na nim miniaturowej kamery.

Do czego tak naprawdę potrzebny jest komuś taki gadżet? „Tajemniczość” organizacji zlecającej stworzenie mechanicznego karalucha pozwala snuć domysły, że chodzi o wojskowych tajniaków. Wyposażony w mikro-kamerę potrafiłby dokonywać szybkiego zwiadu w zamkniętych pomieszczeniach, do których zwykłe drony nie mogą dyskretnie zajrzeć. Natomiast dzięki sposobowi poruszania się naśladującym owady, nawet w razie wykrycia mógłby zachować swoją tajną tożsamość, uchodząc za zajmującego się swoimi „karaluszymi” sprawami insekta.