Mikroskopijny „pojazd” podwodny ma rozmiar zaledwie jednej molekuły co w sumie daje nam całe 244 atomy. Jest dziełem naukowców z USA i jak na swoje, delikatnie mówiąc, skromne gabaryty, potrafi „wyciągać” całkiem niezłą prędkość. Każdym poruszeniem swego „ogona” (badacze inspirowali się sposobem poruszania bakterii, rezygnując z tradycyjnych dla takich wehikułów turbin) porusza się do przodu o 18 nanometrów. Nie jest to na pierwszy rzut oka nie zbyt wiele. Takich machnięć pojazd wykonuje w ciągu minuty ponad milion, w rezultacie przykłada się to na 2,5 cm na sekundę na prędkościomierzu.

Prędkość ta jest o tyle imponująca, że mikro-łódź przez cały czas musi walczyć z przeszkodami na swej drodze. W roztworze w którym ją testowano znajdowała się bowiem cała masa innych cząsteczek o podobnych rozmiarach.

Amerykański wynalazek zasilany jest dość nietypowo, bo przez promienie światła UV. Niestety, jedyne co potrafi robić to dzielnie przeć przez siebie – o skręcaniu, czy wykonywaniu jakichkolwiek innych poleceń nie ma mowy. Powstał głównie po to, by udowodnić, że zrobienie takiego czegoś jest jak w ogóle możliwe. Po odłączeniu zasilania, jednomolekułowa łódź poza tym, że się wreszcie zatrzymuje, także się stosunkowo szybko rozkłada. W przyszłości mogłaby więc być wpuszczana do organizmu, by dostarczyć jakieś lekarstwo w precyzyjne miejsce. Czyli jak widać spełnia się sen Spielberga.