Nad noktowizorem „w płynie” pracują obecnie badacze z grupy tzw. biohackerów nazywających się Science for the Masses. Głównym komponentem ich mikstury jest substancja zwana Chlorin e6. Składnik ten sprawia, że nawet najmniejsze źródła światła zostają powiększone. Pomysł na użycie Chlorinu e6 nie pojawił się przypadkiem – można go znaleźć w organizmach różnych gatunków ryb żyjących na sporych głębokościach, czyli miejscach, w których zwierzęta muszą sobie radzić żyjąc w niemal całkowitych ciemnościach.

Biohackerzy zmieszali Chlorin e6 z insuliną oraz roztworami fizjologicznymi umożliwiającymi bezpieczne zapodanie go do ludzkiego oka. Jak możemy przeczytać na serwisie Gizmag tak przygotowane krople zaaplikowano ochotnikowi do spojówki. Nawiasem mówiąc, natychmiast po przyjęciu płynu oczy ochotnika stały się niemal całkiem czarne. Naukowcy uspokajają jednak, że ten niepokojący efekt rodem z horroru trwa tylko kilka pierwszych chwil.

Krople może i sprawiły, że tester wyglądał nieco nieludzko, ale za to też obdarowały go „mocą” godną produkcji science-fiction. Po zakropieniu przez parę godzin testowanego jego wzrok w różnych środowiskach oraz warunkach oświetleniowych. Wyniki były doskonałe – nawet w całkowitych ciemnościach ochotnik potrafił wypatrzeć innych ludzi z odległości do 50 metrów. Jedynym mankamentem było to, że musiał on, niczym wspomniany na początku filmowy osiłek, nosić okulary przeciwsłoneczne w normalnym oświetleniu, by ochronić swoje nadwrażliwe oczy.

O poranku w dzień po eksperymencie „koci wzrok” tester zniknął i nie odnotowano żadnych niepożądanych skutków ubocznych. Pomimo tego, biohackerzy nie ukrywają, że na razie traktują to jako tylko jednorazowy eksperyment. Planują jednak kontynuować dalsze badania w tym kierunku, tym razem wykorzystując elektroretinograf, pozwalający im na zdobycie większej ilości danych odnośnie zmian zachodzących w oku.

http://www.gizmag.com/biohackers-night-vision-eyedrops/36797/