Rosjanom natomiast zazdroszczę niewielu rzeczy, po prostu kilku drobiazgów: ich kobiet, ich literatury, ich Syberii, ich romansów, najbardziej tych śpiewanych przez Aleksandra Wertyńskiego, no i ich kawioru.

Jeśli ktoś zamieszka na Wschodzie i nawet z początku nie będzie go chciał, a nawet - opierał, to szybko się podda potędze smaku i legendzie kawioru. Kawior może być tylko rosyjski, wszystkie inne to mniej lub bardziej udane imitacje. 90 proc. światowego kawioru pochodzi z Morza Kaspijskiego, a szczególnie z jego północnej, czyli rosyjskiej części, ze zlewiska wód słonych i słodkich. Występują też śladowe siedliska ryb kawiorowych np. w morzach Czarnym, Azowskim, Adriatyckim.

Kawior pozyskuje się z trzech gatunków ryb. Ten najlepszy – z bieługi. A jest to ryba monstrum, dorastająca do 9 metrów i osiągająca wagę 500 kg, zdarzają się osobniki, liczące i po parę ton. Bieługa dojrzewa 16-18 lat i wtedy dopiero można z niej pozyskiwać kawior.

Srebrny medal dzierży siewruga, dochodząca do 2 metrów i wagi 150 kg. Ten gatunek dojrzewa 8-10 lat i po tym okresie jest odławiany. Brąz przypada jesiotrowi. To również ryba okazała, bywa że 1,5 metrowa, ale zwykle już osobniki ponad 60 cm są uznawane po 11-12 lat za dojrzałe. Waga ikry stanowi od 25 do 35 proc. całości ciężaru odłowionej ryby. Według gatunków ogólnie przyjmuje się, że kawior z bieługi stanowi 5 proc. w złym i do 10 proc w bardzo dobrym roku całości kawiorowego pożytku, jesiotr – ok. 60 proc., a reszta to ikra siewrugi. Bywa również kawior pośredni, np. czerwony z łososia, tzw. norweski albo szkocki, lub oryginalny w smaku, choć nieceniony – szary, a takie kawiorowe pospólstwo pozyskiwane jest z mintaja.

Powtarzam: prawdziwy kawior to solona ikra tych trzech szlachetnych gatunków. Tradycja1 nakazuje, aby wyżej cenić kawior czarny i tu istotna uwaga: strzeżmy się niby czarnego kawioru w słoiczkach, z czarną zakrętką – to są podróby! Wzrokowo też nie tak trudno rozpoznać prawdziwy kawior. Czarne kuleczki nie powinny być zbyt mokre, a tym bardziej nurzać się w czarnej mazi. Są też inne wskazówki. Renomowani dystrybutorzy opatrują swoje produkty stygmatami jakości, np. najlepszy z najdoskonalszych, czyli imperator pośród kawioru, z legendarną ikrą bieługi tzw. prestiżnej – wizerunkiem talerza z kawiorem. Wtedy przydatność do spożycia wynosi 4 miesiące.

Uwaga kolejna, te trzy gatunki odławia się od kwietnia do czerwca, czyli pod koniec starego roku, więc na początku nowego roku raczej kawioru z bieługi nie kupujmy – zatrucie kawiorem należy do najgroźniejszych. Ale możemy śmiało rozkoszować się kawiorem z jesiotra lub siewrugi, który ma dłuższy okres spożycia, bo liczony nawet do 40 miesięcy. Na denku słoiczka ma on wizerunek właśnie jesiotra.

A jak klasycznie, czyli jedynie właściwie delektować się kawiorem? Właśnie, teraz się wyjaśnia zagadka, dlaczego na Wschodzie jest w sprzedaży ten okropny bryłowaty biały chleb – nie tylko wyłącznie dla gości z Zachodu. Ma to swoje jedno jedyne uzasadnienie, otóż sprawdza się jako podkład pod kawior, oczywiście musi być uprzednio podsmażony na tutejszym cud-maśle. Wówczas idealnie komponuje się z kawiorem. Niektórzy, pospolitują kawior towarzystwem kieliszka silnie zamrożonej białej wódki, ale prawdziwi koneserzy są zgodni: wódka zabija smak kawioru.

Kawior już w kulinariach występuje w dwóch formach: ziarnistym i prasowanym. W tradycyjnej rosyjskiej kuchni kawior ziarnisty podawany jest nie tylko jako car zakąsek, ale również jako nadzienie do blinów i pielmieni – małych pierożków. Można serwować kawior, ten bardziej popularny, do posiłków jako składnik kanapek czyli butierbrodów. Wówczas umieszcza się go w salaterkach lub faskach, osobno dodajemy do wyboru drobno posiekaną zieloną cebulkę i tak samo przysposobiony szczypiorek. Dawniej wymagano, ażeby naczynie z kawiorem „było z lodu”, czyli wyziębione, a nawet naczynie z kawiorem wstawiano do większego – właśnie z lodem. Kawior prasowany podaje się w takim przypadku w podłużnych półmiseczkach, przybrany zieloną pietruszką i ćwiartkami cytryny.

Rosyjski kawior plus parę kropli soku z cytryny, kieliszek szampana typu suchoj czyli wytrawnego, ruskie bliny polane „taaaką śmietaną” – której w Polsce nie znacie, wierny pies, który czujnie zawarował u naszych stóp, tango Magnolia w wykonaniu Wertyńskiego koi uszy, lektura nowel Turgieniewa i Bunina, widok na las lub jezioro, no, i herbaty z samowara napić się można, a zamiast cukru jest prawdziwe wareńje2. Czegoż można jeszcze pożądać? Brakuje nam najważniejszego: intymnej obecności ukochanej kobiety. Jak to wszystko już mamy, wtedy rodzi się w nas wątpliwość zgoła heretycka: podobno raj czeka nas dopiero po śmierci?

Zapamiętałem taki oto epizodzik z wczesnych lat 90-tych zeszłego wieku: „Dziwny swąd czuć wokół – prychnęła młoda dziennikarka z Bydgoszczy, która przypadkowo znalazła się w Podbrodziu pod Wilnem, - coś jakby gazety się paliły”. Rzeczywiście, jak na owe już wówczas dzisiejsze czasy, doświadczenie bardzo egzotyczne, gdyż ten swąd to był aromat pieczonego po domowemu chleba.

W Polsce nie zna się smaku i wspaniałości czarnego chleba, a tym bardziej z prawdziwie domowego wypieku, całą uwagę skupia się na białym, a i ten jest marny. A to wielka szkoda. Żeby nie powiedzieć narodowa głupota, bo od białego chleba psują się zęby i rośnie „bańdziuch” skutecznej, niż od kiepskiego piwska.

Mężczyzna, mieszkający na Inflantach, stale znajduje się na tak zwanej pierwszej linii frontu wojny damsko-męskiej. A ja, szczególnie w tych sprawach, kieruje się maksymą Oskara Wilde: Nie jestem wybredny, zadowoli mnie to, co najlepsze. Bardzo bogata pula genów powoduje, że tutejsze kobiety są bardzo zróżnicowane, że tak powiem optycznie, poza tym Łotysze, czyli Bałtowie, wyróżniają się wysokim wzrostem i dodatkowo dzięki usportowieniu – proporcjonalną budową ciała. Zjawisko to jest zgodne z ekologiczną regułą Bergmanna, mówiącą, iż osobniki tego samego gatunku, żyjące w strefie cieplejszej, są mniejsze i lżejsze niż ich pobratymcy z okolic zimnych. Badania antropologów dowodzą, iż narody bałtyckie są po Skandynawach najwyższymi w Europie.

Co ma swoje pozytywne przełożenie na efektownie długie i zgrabne nogi. Kobieta, mająca powyżej 175 cm wzrostu, to tutaj powszechność. Panie na Inflantach także jadają czarny chleb, stąd mają zdrowe i białe zęby, tym samym również długo zachowują „dziewczęcy” uśmiech. Cechuje je szybsza przemiana materii, zatem są szczupłe. A to procentuje, także komercyjnie, gdyż coroczna parada blondynek w Rydze jest znana w całym święcie jako demonstracja piękna, gracji i wdzięku najwyższej klasy i przyciąga tysiące turystów nad Dźwinę. W uzupełnieniu peanów na cześć oryginalnej urody Łotyszek proszę zajrzeć na Youtube i obejrzeć choćby jeden z wielu filmików, rejestrujących występy Eliny Garančy „Latvian Mezzo” – zjawiskowo pięknej kobiety, urodzonej w Rydze w 1976 roku.

Jeszcze nie tak dawno temu na wsiach łotewskich powszechnie spotykało się „barometr dziadka”. Otóż do ściany chaty przybijano kawałek z pnia okazalszego jałowca, wyrosłego w danej okolicy, koniecznie z małą żywą gałązką (w chwili odcięcia). Następnie do tej gałązki przywiązywano kolorową szmatkę lub wstążeczkę. Reakcje na ruchy powietrza, jej ułożenie, gładkość itp., stan zawilgocenia szmatki, skrupulatnie badał najstarszy w zagrodzie mężczyzna i na podstawie oględzin i doświadczenia życiowego prognozował pogodę na następny dzień, zazwyczaj ceremoniał odbywał się wieczorem, po zakończeniu obrządków w gospodarstwie.

Dzień 11 listopada Polacy na Łotwie celebrowali w roku ubiegłym 13 listopada, w wielkiej sali koncertowej, zlokalizowanej w pompatycznym gmachu Domu Kultury w Dyneburgu. Najpierw zaserwowano nam rytualne oficjałki i było bardzo uroczyście, dokładnie tak, jak to określał Jaroslav Hašek: zebranych zadręczała podniosła atmosfera odczytu z zakresu higieny seksualnej. Jako pierwsze było wystąpienie bardzo przystojnej pani mer tego miasta, następnie głos zabrała żona aktualnego polskiego ambasadora. Po czym uraczono nas blisko 2-godzinną częścią artystyczną. Obok występów wręcz doskonałych zaprezentowano popisy wątpliwego lotu, nawet niesmaczne, jak eksces sceniczny ansamblu młodych ludzi obojga płci, przyodzianych w coś, co mi się skojarzyło z workami pokutnymi, podrygujących na tle patriotycznych polskich pieśni, choćby np. Ta Szara Piechota.

Innym ogólniejszej natury zgrzytem było to, że gdy zaczęto grać Pierwszą Brygadę, nikt nie powstał. Na podobnej uroczystości przed paru laty w londyńskim POSKu3, kiedy rozległy się pierwsze takty tego marszu, gremialnie podniosła się cała sala. Ale może jestem przeczulony, jako wielki admirator Komendanta i jego żołnierzy.

Source
Wszelkie informacje opublikowane na DELFI zabrania się publikować na innych portalach internetowych, w mediach papierowych lub w inny sposób rozpowszechniać bez zgody DELFI. Jeśli zgoda DELFI zostanie uzyskana, trzeba obowiązkowo podać DELFI jako źródło.
pl.delfi.lt
Comment Show discussion (22)