„Zawsze robimy takie próby przed koncertem. Miejsce nie jest ważne. Mam nadzieję, że będzie dobrze i się spodobamy” – powiedział przed koncertem Czesław Mozill, lider polsko – duńskiego zespołu.
Pomysł koncertu faktycznie powstał całkowicie spontanicznie. Wczoraj z rana Czesław Mozil napisał do moderatorki strony „Pulaki z Wilni” na Facebooku: „Pulaki. Gdybyśmy zorganizowali spontaniczny koncert w małym klubie dziś wieczorem gdzie byście proponowali? Są miejsca które byście polecili? Gramy jutro, ale dzisiaj też mamy ochotę...Proszę dajcie znać. Czesław”. Zaczęło się gorączkowe poszukiwanie lokalu. Młody Włóczęga i punkowiec Ernest Tylingo zwracał się do różnych klubów z prośbą udostępnienia sali. Niestety próby nie powiodły się, dlatego Ernest zaproponował miejsce na koncert... w jednym z byłych zakładów przemysłowych na Zwierzyńcu.
Polsko – duński skład zespołu nie przestraszyło, że do sali trzeba iść ciemnymi, wąskimi i zaśmieconymi korytarzami. Atmosfera przypominała „nielegalny” koncert rockowy za czasów sowieckich lub punkową imprezę z początku lat 90 – tych, kiedy nie było plakatów, a publiczność o koncercie dowiadywała się „pocztą pantoflową”.
„Czesław Spiewa” zaśpiewał wszystkie największe przeboje zespołu „Krucha blondynka”, „W sam raz” czy „Do Laury”. Mozil popijając w międzyczasie gin z whisky zrobił niesamowity show. Sala śpiewała piosenki razem z zespołem.
„Jeszcze raz” – zakrzyczeli wszyscy uczestnicy koncertu, kiedy Czesław Mozil powiedział, że to już koniec. Tu warto podkreślić, że kapela tak jak na prawdziwych koncertach zagrała kilka swoich piosenek na bis.
Koncert był udany, zebrało się kilkadziesiąt osób, co jak na improwizację, o której miejscu powiadomiono zaledwie kilka godzin przed występem, całkiem sporo. Zespół również był zadowolony z występu.
Dzisiaj „Czesław Śpiewa” gra oficjalny koncert o 19-ej w DKP w Wilnie.
