Już 2 lutego w wileńskim klubie „New York” odbędzie koncert z okazji 20-lecia zespołu OBTEST. W 2006 roku jury A.Lt uznało Was za najlepszy zespół metalowy na Litwie. Jesteście jednocześnie jednym z najstarszych obecnie działających litewskich zespołów metalowych. Czego można się spodziewać po jubileuszowym koncercie?
W Wilnie nie graliśmy już od ponad roku, a teraz jest taka okazja, więc musi to być mocne uderzenie. Szykujemy program na około 1,5 godziny. Znajdą się w nim stare i nowe piosenki, video z historią naszego zespołu, ma być też jeszcze kilka niespodzianek.
Oficjalnie zespół powstał u schyłku 1992 roku. Czy pamiętasz dokładną datę powstania zespołu? Jak w ogóle doszło do jego powstania i jak w tym zespole znalazłeś?
Taka dokładna data nie istnieje. U schyłku 1992 roku gitarzysta, autor muzyki i tekstów Sadlave i wokalista Baalberith po prostu podjęli decyzję o założeniu zespołu, a ja dołączyłem w lutym 1993 roku. Mój sąsiad uczył się z tymi chłopakami w jednej szkole, sam też chciał grać w zespole, więc się spotkaliśmy u Sadlave, pogadaliśmy i tak można powiedzieć wszystko się zaczęło...
W oficjalnych źródłach na temat OBTEST wszędzie występujesz pod pseudonimem Insmuth. Co on oznacza i jak się pojawił?
Wiesz, zaskoczyłeś mnie tym pytaniem. To było tak dawno... To jest mroczna postać z jakieś książki typu „Władca Pierścieni”. Ta tradycja przybierania takich mrocznych pseudonimów wzięła sie od norweskiego black metalu, tam wszyscy mają pseudonimy (Immortal-Demonaz, Abbath, Mayhem-Hellhammer, Euronymous), a my akurat byliśmy w tamtych czasach pod dużym wpływem tej muzyki i ideologii.
Na początku lat 90-ych Polak w litewskim zespole metalowym, szczególnie patriotycznym - śpiewającym o pogańskiej Litwie, o litewskich wojownikach walczących z wrogami, a do tych wrogów i Polacy się niewątpliwie zaliczali, to chyba było dosyć niecodzienne zjawisko. Jak sam to odbierałeś? Nie miałeś z tego powodu jakichś przykrości, bo z tego co pamiętam kiedyś zdarzało się wam występować nawet na jednej scenie z Diktatūrą, której fani do mniejszości narodowych raczej szczególnych sympatii nie mają? Nie było w zespole jakichś spięć polsko-litewskich?
Dla mnie to nie był i nie jest problem. Na tle narodowościowym u nas żadnego konfliktu nigdy nie było, nawet nie wyobrażam sobie jak do niego może dojść. Zebraliśmy się, żeby grać metal i dobrze się przy tym bawić, a nie szukać problemów. Teksty piosenek mówią o historii tych terenów, różnie tu było, ale tego już nikt nie zmieni, nie nawołujemy do nienawiści na tle narodowościowym, ale jeżeli ktoś to tak rozumie, mówi się: trudno...
Odniosłeś spore sukcesy i w litewskiej muzyce, i w biznesie, nie wyrzekając się swojej polskości, swoich synów również, z tego co wiem, wychowujesz „w polskim duchu”. Jak z Twojej perspektywy wygląda sytuacja Polaków na Litwie? Jak oceniasz obecne stosunki polsko-litewskie?
Początkowo OBTEST grał podobno bardzo brutalny death metal, jednak stopniowo twórczość zespołu ewoluowała w stronę bardziej melodyjnych, stonowanych brzmień i dziś jesteście uważani za liderów litewskiego pagan metalu. Jaka muzyka inspirowała Cie na początku grania w zespole i jak te fascynacje zmieniały się w ciągu 20 lat? Czego najchętniej słuchasz dzisiaj?
Na początku graliśmy thrash i heavy metal, później zaczął się death i black. Nasza muzyka myślę ma wszystkiego po trochu, taki mix. Ja w tej kwestii jestem trochę konserwatywny, praktycznie nie słucham nowych zespołów, wolę stare, ale dobre: Iron Maiden Slayer, Dio, Death, Morbid Angel czy Megadeth. Na słuchanie muzyki teraz praktycznie nie mam czasu, bo jeśli już słucham to tylko z płyty i na dobrym sprzęcie. Teraz praktycznie tylko jak jestem w trasie, mogę dłużej posłuchać swojej ulubionej muzyki.
OBTEST „słynie” z tego, że nagrywa bardzo rzadko albumy (zaledwie cztery w ciągu 20 lat). Z czego to wynika? Który z albumów lubisz najbardziej?
No wiesz, my nie chcemy nagrywać płyt „bo trzeba”. Nagrywamy wtedy, gdy mamy na to ochotę i gdy mamy co nagrać. Muzyki mamy dużo, ale z tekstami jest problem. Sadlave jest pod tym względem perfekcjonistą, chce żeby każde słowo i każda sylaba się układały idealnie w muzykę. Nie chcemy też się powtarzać, np. już nie będziemy więcej śpiewać o średniowiecznych walkach, bo to już było… Jeżeli chodzi o album jako całość to „Auka Seniems Dievams” i „Iš kartos į kartą” są według mnie najlepsze.
Koncerty gracie również dosyć rzadko, ale zdążyliście wciągu 20 lat zagrać w całej Europie oraz jako jedyny litewski zespół metalowy w USA. W czasie trasy po Stanach Zjednoczonych zagraliście nawet w rezerwacie indiańskim. Mógłbyś opowiedzieć o tym niecodziennym koncercie? Jak do niego doszło? Jak odbierała was czerwonoskóra publiczność?
Tak, to prawda, koncerty gramy rzadko, ostatnio w ogóle - zero. Na Litwie nie chcemy grać tego samego materiału po raz n-ty. Natomiast na Zachód jest ciężko się dostać: musi być dobry organizator takiej trasy koncertowej, a i tak warunki są nie do przyjęcia dla nas, bo musimy praktycznie opłacić ze swej kieszeni wszystkie koszty, coś sprzedać na koncercie i mieć nadzieje, że wypromujemy w trasie swój zespól na tyle, że się zwiększy sprzedaż płyt i będą nas zapraszać na jakieś festiwale. Do tego dochodzą problemy z wyrwaniem się z pracy, rodzina, a już i lata nie te (śmiech)…
Pobyt w USA najbardziej zapadł mi w pamięci, może nawet nie tyle występy, ile sama podróż z Chicago do Los Angeles. A do rezerwatu Indian trafiliśmy przez jedną dawną znajomą, Litwinkę, która akurat mieszkała tam z wodzem indiańskim i pisała jakąś prace naukową o miejscowej ludności. Był to taki nieplanowany koncert, zorganizowany na miejscu w ciągu jednego dnia. Odbiór był superowy, nawet tematowo jesteśmy zbliżeni do indiańskiej historii. U nich przecież też przyszedł ktoś z zewnątrz, zabrał ziemię i zaczął uczyć jak mają żyć.
Masz żonę, dwóch synów, własny biznes i jednocześnie nadal grasz na perkusji w zespole metalowym. To jedno drugiemu nie przeszkadza? Skąd masz czas na to wszystko? Jak udaje się pogodzić rodzinę, pracę, granie?
No jakoś daję sobie radę… Ostatnio to rzadko się z zespołem zbieraliśmy się, bo niby po co? Ale już zaczynamy próby z nowymi utworami, mamy nadzieję, że do końca bieżącego roku wydamy nową płytę. Czas na muzykę jakoś zawsze znajduję, cierpi na tym trochę praca, trochę rodzina, ale akurat rodzina bardzo mnie w tym wspiera, więc nie ma jakiegoś większego problemu.
Jak żona i dzieci reagują na Twoje granie? Są jakieś szanse na to, że synowie pójdą śladami ojca i będą grali metal? Próbujesz ich w tym kierunku wychowywać?
Powiem tak: żona i dzieciaki są dumni z tego, że gram w zespole trochę znanym na Litwie i w świecie. Popierają mnie. Nawet nazywają mnie „gwiazdą” (śmiech).
Czy chłopcy będą grali – zobaczymy. Nie chce ich do niczego zmuszać. Może kiedyś złapią tego muzycznego bakcyla i założą swój zespól, kto wie?
Dziękuję za rozmowę