Jeśli przedtem był w muzeum karaimskim, to może zamówi kybyny (pisownia według karaimsko-polsko-rosyjskiego słownika, Polacy litewscy używają nawy kibiny), które są karaimskim specjałem. Nie byłoby jednak dobrze, gdyby cała jego wiedza na temat Karaimów ograniczała się tylko do znajomości smaku owych pierogów, nadziewanych baraniną. Karaimi stanowią lud o wyjątkowo interesującej historii oraz kulturze i niewątpliwie zasługują na to, aby skupić na nich większą uwagę. Wymaga to jednak odpowiedniego nastawienia. Trzeba przygotować się na studiowanie dziejów nader zawiłych, choć toczących się obok czy wespół z historią stosunkowo dobrze znaną. A poza tym uświadomić sobie, że społeczność bardzo niewielka, a w związku z tym mało znana, jest warta poświęconego jej czasu.

Chcąc przedstawić choć pokrótce dzieje Karaimów, należy zacząć od samych początków tego niezwykłego ludu. W tym celu musimy opuścić Troki i w ogóle Litwę, by przenieść się do Persji VIII wieku. Wtedy to wśród perskich Żydów, którym przewodził Anan ben Dawid z Basry, odrzucono Talmud – księgę, zawierającą pozabiblijną tradycję żydowską. Ci, którzy to uczynili, przybrali właśnie nazwę karaimów, od hebrajskiego karai – czytać, czytać Biblię. Dzięki misjom szybko powstało wiele gmin karaimskich na Bliskim Wschodzie. Karaimizm przyjęła też część ludności państwa Chazarów, znajdującego się w dolnym biegu Wołgi. Tym samym dostał się on pod wpływ kultury ludów tureckich, zamieszkujących to państwo. Zdołał przetrwać jego upadek, który nastąpił w X stuleciu. Żyjący wówczas na Krymie Karaimi stanowili już odrębną grupę etniczną.

Pod koniec XIV wieku kilkaset rodzin karaimskich opuściło Krym i osiedliło się na terytorium Wielkiego Księstwa Litewskiego. Ponoć sprowadził ich tutaj książę Witold. Od tego czasu datują się ich związki z Rzeczpospolitą Obojga Narodów. Karaimi, chociaż wyróżniali się wyglądem, językiem i religią, nie stronili jednak od społeczeństwa, pośród którego żyli. Służyli mu zwłaszcza jako żołnierze, broniąc dzielnie stale zagrożonej Litwy i Kresów Wschodnich. Jednak wojny oraz inne kataklizmy nieustannie pomniejszały ich znikomą liczbę.

Na skutek zaborów większość skupisk Karaimów litewsko-polskich, tak zwanych dżymatów, zagarnęła Rosja. Trzy znajdowały się na Litwie: w Trokach, Wilnie i Poniewieżu, jeden – na Wołyniu: w Łucku. Na terytorium zaboru austriackiego, w Galicji, była gmina w Haliczu. Ich liczebność na początku XIX w. nie przekraczała 2000 osób i wykazywała tendencje zniżkowe.

Administracja rosyjska z wielką powagą zastanawiała się, czy Karaimi to Żydzi. Religia karaimska zdawała się prawie wcale nie różnić od judaizmu. Duchowny karaimski z Łucka, hazzan Abraham Firkowicz, nie szczędząc wysiłków, zebrał dowody na to, że są oni całkiem odrębnym ludem. Jako nie-Żydzi, Karaimi w drugiej poł. XIX w. mieli pewne możliwości robienia kariery. Opuszczali swoje środowisko i odnosili sukcesy w Warszawie, Petersburgu czy gdzieindziej, szczególnie jako wojskowi i urzędnicy. Jednakże żyjąc wśród obcych, ulegali asymilacji.

W dwudziestoleciu międzywojennym Karaimi przeżywali niezwykły rozkwit. Zawdzięczać go mogli stosunkowo licznej już wówczas inteligencji karaimskiej, która szczerze pragnęła odrodzenia swojego ludu. Nie bez znaczenia była też okazywana im przychylność państwa, okazywana tej liczącej niespełna tysiąc osób „najmniejszej mniejszości”. Nieobojętne było też zainteresowanie nią nauki. Wybitny badacz turkolog polski, badacz Karaimów, Tadeusz Kowalski pisał: Wobec tak odrębnej grupy etniczno-wyznaniowej, pożytecznej ze stanowiska Państwowego, a niezmiernie ciekawej ze stanowiska nauki, powinna obowiązywać szczególniejsza ochrona, z zastosowaniem wyjątkowych norm i przepisów. Jeżeli ochrania się martwe zabytki przeszłości, szczątkowe lub tylko rzadsze okazy flory i fauny, to prosty rozsądek wskazywałby, że należy ochraniać także małą grupę etniczną, stanowiącą, jeżeli już tylko o jej wartość muzealną idzie osobliwość pierwszorzędną, której darmo by poza Polską szukać.

Wyznawcy karaimizmu w Polsce byli zrzeszeni w Karaimskim Związku Religijnym, uznanym przez państwo specjalną ustawą sejmową z 21 kwietnia 1936 roku. Na jego czele stał hachan Seraja Szapszał, pochodzący z Krymu duchowny, uczony, kolekcjoner. Gminy karaimskie mieściły się podówczas w Trokach - siedzibie hachana, Wilnie, Łucku i Haliczu. Natomiast dżymat poniewieski pozostawał w ówczesnej Republice Litewskiej, jednak poczuwał się do jedności z pozostałymi.

We wszystkich tych miejscowościach były karaimskie domy modlitwy zwane kienesa. Za najszacowniejszą uznać należy tę w Trokach, gdyż powstała niedługo po osiedleniu się Karaimów na Litwie. Aczkolwiek ta, którą możemy oglądać obecnie, to kienesa odbudowana w 1812 roku, po pożarze. Najmłodsza, bo wybudowana na początku lat dwudziestych XX wieku, jest kienesa wileńska na Zwierzyńcu.

Bujnie rozwijało się piśmiennictwo karaimskie. Od 1924 wychodziła w Wilnie „Myśl Karaimska”. Był to polskojęzyczny periodyk, w którym oprócz informacji, dotyczących życia Karaimów w Polsce i w innych krajach, zamieszczano także artykuły naukowe o tematyce orientalistycznej. W latach trzydziestych w Łucku, z inicjatywy Aleksandra Mardkowicza, wydawano karaimskojęzyczny „Karaj Awazy” (Głos Karaima), który miał charakter czasopisma literackiego. Poza tym wydawano rozmaite broszury w języku polskim i karaimskim. Niektóre zawierały utwory literackie, bowiem rozwijała się literatura piękna. Pisano wiersze, małe utwory prozatorskie, dramaty. Ciekawa jest też twórczość translatorska. Józef Łobanos tłumaczył Pana Tadeusza. Oto początek polskiej epopei narodowej w języku karaimskim:
Lita tuwmusz jerim, sien sawluchka ukszahan!
Sien degryjny tiek ol bolur anlahan,
Kim sieni taz etkin. Biugin kiorkujniu jasnawa
Kioriam, da jazamyn, ki kiusianczim sindie!

W 1932 hachan Szapszał utworzył Towarzystwo Miłośników Historii i Literatury Karaimskiej. Należeli doń Karaimi i Polacy, a więc stanowiło ono ważny ośrodek spotkań przedstawicieli inteligencji obydwu grup. Jego honorowym członkiem był wspomniany profesor Kowalski. Pod koniec dekady zaczęto urzeczywistniać plany utworzenia muzeum w Trokach.

Jednakowoż ten swoisty renesans karaimski przerwał wybuch drugiej wojny światowej. Znalazłszy się pomiędzy dwoma totalitaryzmami: stalinowskim i hitlerowskim, maleńka społeczność karaimska była w śmiertelnym niebezpieczeństwie. Ponieważ karaimizm wiele łączy z judaizmem, hitlerowcy mogli jego wyznawców uznać za Żydów. Lecz na szczęście tego nie uczynili. W tej sprawie zwrócili się do polskiego antropologa, Jana Czekanowskiego, który wyjaśnił ich turecką etnogenezę. Przyczyniło się to zapewne do ich uratowania. Jednakże z powodu swojej odrębności Karaimi miewali czasami pewne kłopoty. Szymon Pilecki, późniejszy prezes Karaimskiego Związku Religijnego w Polsce, w swoim dzienniku opisał jak został zaprowadzony na komisariat przez litewskiego policjanta za prowadzenie roweru po chodniku i za przewożenie na nim akumulatora:

Wreszcie wchodzimy na posterunek. On po głośnym uderzeniu w obcasy melduje, że złapał Polaka, który jechał po chodniku i wiózł akumulator, więc ma radio itd. Ja mu od razu: „A skąd na przykład pan wie, że ja jestem Polak? Zmieszał się biedak! Okręcił się kilka razy i stanął po drugiej stronie. Głos zabrał jeden z dwu siedzących za stołem. Kto jesteś? W tym czasie podchodzi drugi łamaniec i pyta, czy mam dokumenty i czy jestem Litwinem. Daję dokumenty i mówię, że nie. – A kto? – Karaim. – A karaimas to to samo, co żydas! – krzyczy ten zza stołu. To samo powtarza ten gruby i oczywiście w okularach, trzymający legitymację. Ja mu na to: „Jest pan, zdaje się, litewskim policjantem pod władzą niemiecką i nie zna pan niemieckich zarządzeń. Bo jest takie, wydane przez Hitlera i mówiące, że Karaimi nic wspólnego z Żydami nie mają”. Ostatnie słowa mówiłem wśród jego hałasu i bicia pięścią w balustradę1.

Przygoda młodego Pileckiego nie zakończyła się tragicznie, ale w wyniku działań wojennych i okupacji wielu Karaimów poniosło śmierć. W jednym z dwóch wydanych zaraz po wojnie tomów „Myśli Karaimskiej” opublikowano ich dość długą listę.
Gdy skończyła się wojna, większość Karaimów zdecydowała się pozostać na obszarze Litwy i Ukrainy, mimo iż włączono je do Związku Radzieckiego. Tak uczynił ich przywódca, hachan Seraja Szapszał. Ale niektórzy, zwłaszcza osoby młodsze, a także żołnierze armii polskich, utworzonych w ZSRR, postanowili osiedlić się na terytorium państwa polskiego. Umowy, dotyczące przemieszczeń ludności, zawarte między rządem polskim i radzieckim, nie wspominały jednak o niewielkiej społeczności karaimskiej. Niejeden Karaim, zwłaszcza z Litwy, zamierzający przenieść się do Polski, miał z tym niemałe problemy. W każdym razie po wojnie, na nowym obszarze państwa polskiego, obok istniejącego tu już skupiska Karaimów w Warszawie, powstały też inne - we Wrocławiu i Trójmieście, których ogólna liczebność przekraczała ogółem 200 osób. Obecnie jest ich jeszcze mniej.

Karaimi na Litwie Radzieckiej nie mieli raczej zbyt dużych możliwości utrzymywania swojej kultury, która przecież w dużej mierze ma charakter religijny. Nie mieli ich też Karaimi na Krymie, choć byli znacznie liczniejsi. Wszystkich Karaimów w Związku Radzieckim, jak wykazał spis ludności w 1970, było 4571, z czego tych związanych z Litwą mogło być nie więcej niż 500. Niewątpliwie Karaimów litewskich podtrzymywała obecność hachana Szapszała, który zmarł w 1961 roku, a później – ułłu hazzana Szymona Firkowicza, zmarłego w 1982. W warunkach ateistycznego państwa radzieckiego nie mogli oni służyć jako duchowni tak, jak w okresie międzywojennym. Przetrwanie karaimizmu zależało więc przede wszystkim od odwagi i zaradności poszczególnych rodzin karaimskich. W ogóle zależało od tego trwanie całej kultury Karaimów.

Kultura karaimska niewątpliwie poniosła pewne straty w okresie radzieckim. W tym czasie język karaimski powoli wyszedł z powszechnego użycia. Pewnie zachowałby się w lepszym stanie, gdyby nie ograniczenia życia religijnego, a w zakresie religii był on wszakże szczególnie wykorzystywany. Ale owe straty nie mogły być aż tak duże, skoro dziś możemy się w Trokach raczyć kybynami.

W lepszych czasach kultura karaimska zdołała się odrodzić. Te czasy zaczęły się wraz z pierestrojką pod koniec lat osiemdziesiątych ubiegłego wieku, ale o odrodzeniu można mówić dopiero po powstaniu Republiki Litewskiej. Wtedy utworzono dwie organizacje: Towarzystwo Kultury Karaimskiej oraz Religijne Stowarzyszenie Litewskich Karaimów. Reprezentują one grupę etniczną, liczącą na Litwie ok. 250 osób. Utrzymują oni bliskie kontakty z mniej licznymi Karaimami w Polsce, z którymi łączą ich też najczęściej więzy pokrewieństwa. Mimo niewielkiej liczebności, ich aktywność jest imponująca. Działa Karaimski Zespół Folklorystyczny „Dostłar” (Przyjaciele), koncertujący z powodzeniem także poza Polską i Litwą. Rokrocznie w Trokach organizuje się Letnie Warsztaty Karaimskie, podczas których młodzież z Litwy i Polski uczy się języka karaimskiego, pod kierunkiem turkolożki z Finlandii, prof. Evy Csato-Johanson. We Wrocławiu redagowany jest „Awazymyz” (Nasz Głos). Książki wydaje wydawnictwo Bitik. Wciąż odbywają się jakieś uroczystości i imprezy. Wielkie uroczystości były w 1997 roku, kiedy świętowano pięćsetną rocznicę przybycia Karaimów na Litwę. W 2011 u wejścia do muzeum karaimskiego w Trokach odsłonięto tablicę, upamiętniającą hachana Szapszała. Wszystkie współczesne przedsięwzięcia doprawdy trudno wymienić.

Karaimi to naród nierozerwalnie związany z Litwą i jednocześnie z Polską. Od dwustu lat mówi się, że wymiera. Wciąż jednak trwa i zaskakuje swoim wigorem. Może to wynika z jakichś niezwykłych właściwości kuchni karaimskiej. Kraje, w których oni żyją, powinny uczynić wszystko, aby zapewnić im pomyślną egzystencję w przyszłości. Karaimi niewątpliwie je ubogacają.

Literatura wybrana:

- „Awazymyz”. Pismo historyczno-społeczno-kulturalne, red. Mariola Abkowicz.
- Dubiński Aleksander, Caraimika. Prace karaimoznawcze, Warszawa 1994.
- Karaj Kiuńlari. Dziedzictwo narodu karaimskiego we współczesnej Europie, pod red. Marioli Abkowicz i Henryka Jankowskiego, Wrocław 2004.
- Kobeckaitė Halina, Lietuvos karaimai, Wilno 1997.
- Kowalski Tadeusz, Karaimische Texte in Dialekt von Troki, Kraków 1927.
- Pełczyński Grzegorz, Karaimi Polscy, Poznań 2004.
- Pilecki Szymon, Chłopiec z Leśnik. Dziennik z lat 1939-1945, b.m.w. 2009.
- Szyszman Szymon, Karaimizm. Historia i doktryna, tłum. Anna Abkowicz i Irena Jaroszyńska, Wrocław 2005.
- Zajączkowski Michał, Karaimi na żołnierce, Wilno 2000.

Source
Wszelkie informacje opublikowane na DELFI zabrania się publikować na innych portalach internetowych, w mediach papierowych lub w inny sposób rozpowszechniać bez zgody DELFI. Jeśli zgoda DELFI zostanie uzyskana, trzeba obowiązkowo podać DELFI jako źródło.
pl.delfi.lt
Comment Show discussion (35)