Minęła 100 rocznica urodzin męczennika diakona Augustyna Piórko.

Urodził się przed 100 laty — 25 maja 1913 roku w zaścianku Turniszki w odległości 7 kilometrów od Wilna w Parafii Podwyższenia Krzyża Św. Kalwarii Wileńskiej. Był jedynym synem Barnaby Piórko i Marii Piórko z Farbotków. Gdy miał 7 lat, bandyci napadli na dom rodzinny i na oczach rodziny zamordowali mu ojca. Matka nie upadła na duchu, samotnie wychowywała i kształciła Augustyna i trzy córki: Jadwigę, Ludwikę i Elżbietę. Nie dane mu było doczekać tej najważniejszej chwili w życiu każdego kapłana — święceń kapłańskich. Miesiąc przed wyświęceniem na kapłana zmarł śmiercią męczeńską w Wilnie 13 kwietnia 1942 roku.

Pana babcia i matka diakona często opowiadała o nim?

Marzeniem mojej babci i matki Augustyna Piórko było, aby jej syn został księdzem. Gucio, bo tak był nazywany w rodzinie, był wyjątkowym dzieckiem. Bardzo dużo rozmyślał, potrafił przesiedzieć parę godzin oddając się rozmyślaniom i nie zdradzał sekretów tych rozmyśleń, jednak jego mama domyślała się, że były to rozmyślania o Bogu, o Jezusie.

Jakim był w szkole? Jak się uczył?

Gucio ukończył Szkołę Powszechną na Jerozolimce jako prymus. Następnie kontynuował naukę w Gimnazjum Zygmunta Augusta w Wilnie, które też ukończył celująco. W szkole i w gimnazjum nie poddawał się prądom wolnomyślicielskim i innym prądom nowej mody i zawsze zachowywał cnoty chrześcijańskie. Nigdy nikt z jego ust nie usłyszał przykrego słowa, a nawet w jego obecności nikt nie śmiał niestosownie zachowywać się. Cieszył się szacunkiem i uznaniem wśród kolegów i koleżanek. Był bardzo lubiany i doceniany. Jako młody chłopak odznaczał pięknym głosem, pięknie grał na mandolinie, potrafił pisać kilkoma charakterami pisma.

Czy zostały jakieś pamiątki z tamtego okresu?

Mam mnóstwo pamiątek po wujku. W okresie szkolnym własnoręcznie zrobił kalendarz na 1942 rok. Fenomenem jest, że ten kalendarz zawsze mi otwiera na dacie 13 kwietnia, w tym dniu wujek umarł. Nie jest cud, ale tak kartki kalendarzu są pomięte i sklejone, że kalendarz automatycznie otwiera się właśnie na dacie śmierci.

Po gimnazjum wujek rozpoczyna studia duchowne.

Po ukończeniu gimnazjum wujek w 1934 roku złożył śluby czystości na Jasnej Górze i w tym samym roku rozpoczął naukę w Niższym Seminarium Duchownym w Warszawie, a później w Wyższym Seminarium Duchownym Archidiecezji Warszawskiej. Tragiczny wrzesień 1939 roku zastał go w Wilnie i nie mogąc powrócić do Warszawy, kontynuował naukę na IV roku Wydziału Teologicznego Uniwersytetu im. Stefana Batorego w Wilnie. Po zamknięciu Uniwersytetu przez władze litewskie przeniósł się do Wileńskiego Wyższego Seminarium Duchownego, gdzie z rąk arcybiskupa R. Jałbrzykowskiego dnia 30 marca 1941 roku otrzymał diakonat. Jako diakon głosił kazania w kościołach Wilna i jego okolicach. Na jego kazania przybywały tłumy wiernych. Kazania zawsze miały nutkę patriotyczną, próbował pocieszać załamanych ówczesną sytuacją ludzi. Dawał im nadzieję na rychłe odzyskanie wolności i niepodległości.

Przed aresztowaniem zostaje ostrzeżony przez żebraka.

W 1942 podczas powrotu do seminarium wujek został ostrzeżony przez żebraka, że ma nastąpić aresztowanie kleryków i profesorów Wileńskiego Seminarium, ale wujek zbagatelizował to ostrzeżenie. W rodzinnych Turniszkach opowiedział o tym swojej mamie i śmiał się z tego, a następnego dnia zostali aresztowani wszyscy profesorowie, księża i klerycy Wileńskiego Seminarium. Wujek zostaje osadzony w więzieniu na Łukiszkach w celi numer 10.

Z więzienia przysyłał rodzinie listy pisane na skrawkach papieru, zwijane w małe kuleczki i wyrzucane przez okna więzienia. Te papierowe kuleczki znajdowali przechodnie i dostarczali do adresatów. W tych listach pocieszał matkę i siostry. Pisał, „żeby nie traciły nadziei, że nic im się nie stanie, żeby wierzyły w Opatrzność Bożą, która zawsze z każdego zła wyprowadzi w dobro”.

Został skatowany przez gestapo.

Z ostatniego przesłuchania na gestapo przenieśli go do celi skatowanego i nieprzytomnego, gdzie nie odzyskał przytomności. Pomimo, że współwięźniowie walili krzesłami w drzwi, prosili o wodę, o pomoc, ale nikt nie reagował. Po kilku dniach przewieźli go do szpitala zakaźnego na Zwierzyńcu, gdzie był pilnowany dzień i noc przez uzbrojonych wartowników gestapo. Umarł samotny w szpitalu 13 kwietnia 1942 roku w wieku 28 lat, nie odzyskując przytomności. Niemcy nie chcieli oddać ciała, ale moja mama będąc piękną kobietą je wybłagała.

Pogrzeb przerodził się w manifestację.

Uroczystości pogrzebowe rozpoczęły się 14 kwietnia i przerodziły się w wielką manifestację mieszkańców Wilna. Kondukt żałobny podążał od Zwierzyńca przez Łukiszki do Zielonego Mostu, ulicą Kalwaryjską aż do Kalwarii Wileńskiej. Zaskoczeni tym Niemcy wstrzymywali ruch uliczny, a żołnierze niemieccy i oficerowie mijający trumnę zatrzymywali się i salutowali.

Bardzo się Pan ciekawi historią wujka?

Nie raz sam się zastanawiałem, co mną kieruje i dlaczego co jakiś czas wracam do tej tragicznej, męczeńskiej śmierci mojego Wujka. Moja mama często opowiadała mi o życiu i tragicznych dniach więzienia, śmierci i pogrzebie wujka. Była z nim bardzo związana uczuciowo jako najmłodsza siostra, urodzona kilka miesięcy po śmierci ojca i wychowywana tylko przez matkę.

W relacjach z ludźmi uchodził za osobę radosną, pogodną, nastawioną do wszystkich przyjaźnie. Dzięki swojej otwartości do ludzi był szczególnie lubiany przez dzieci i młodzież. Rozmowa z nim i przebywanie w jego otoczeniu dawało poczucie wyjątkowego spokoju, wyciszenia i radości. Nie mógł się pogodzić z utratą wolności i niepodległości przez Polskę i Polaków, a w rozmowach oraz kazaniach podtrzymywał na duchu w tych ciężkich dniach. Nie bał się mówić o nadziei odzyskania wolności, o Polsce niepodległej, odrodzonej.

Jaki jest pański stosunek do polsko – litewskich stosunków?

Ze swej strony uważam, że w ramach naprawy stosunków polsko – litewskich należy wziąć wujka za patrona pojednania polsko – litewskiego, na wzór pojednania polsko – niemieckiego w Krzyżowej, bo prawdziwe pojednanie jest możliwe tylko przed Krzyżem i Bogiem. Pragnę, aby ta iskra pojednania wybiła się z Kalwarii Wileńskiej i rozniosła po całej Litwie i Polsce, żeby w końcu Polacy i Litwini przestali boczyć się na siebie, przestali być wrogami.

Source
Wszelkie informacje opublikowane na DELFI zabrania się publikować na innych portalach internetowych, w mediach papierowych lub w inny sposób rozpowszechniać bez zgody DELFI. Jeśli zgoda DELFI zostanie uzyskana, trzeba obowiązkowo podać DELFI jako źródło.
pl.delfi.lt
Comment Show discussion (10)