Jest to polityka realna po prostu. W obecnych warunkach nie ma innego wyjścia. Jest ona jednak jak na razie, nieskuteczna. Sytuacja Polaków na Litwie ciągle jest przyczyną sporu. A jest tak dlatego ponieważ się ona nie poprawia, a nawet pogarsza. Zasadnym zatem jest pytanie: Jaka powinna być polityka Polski wobec Litwy, aby to zmienić?

Po pierwsze, trzeba zdać sobie sprawę, że „do tanga trzeba dwojga”. Słowem to w Wilnie leży klucz do zlikwidowania przyczyn konfliktu. Polska może jedynie na to naciskać, ale tak aby to było skuteczne. Klucz do klucza leży w litewskim społeczeństwie, ale o tym potem. Na razie do wyborów, polityka Polski nie powinna ulegać zmianie. Zresztą i litewskie władze też do zmiany nie dążą.

Prezydent Grybauskaitė wprost mówiła o zwieszeniu w kontaktach. Niech zatem tak będzie. Szczególnie, że do wyborów nie spodziewam się ani kolejnych posunięć przeciwko polskiej mniejszości, ani działań aby jej sytuację polepszyć. Przygotowywać się należy do rozmów z nowym już rządem na Litwie. Należy wziąć pod uwagę trzy warianty. W tym tylko jeden pozytywny. Tym pozytywnym byłyby regulacje odnośnie polskiej mniejszości jakich od lat domagają się Polacy na Litwie.

Drugim - wariant negatywny. Czyli kontynuacja polityki obecnego rządu. Trzecim wariantem jest polityka jaką obserwowaliśmy czasem w ciągu ostatnich 20 lat. Solennych obietnic, że to się zrobi, ale jakoś tak się składa, że albo nie ma terminów w Sejmasie albo głosowanie wypadnie niekorzystnie (w tym polityków partii rządzącej układającego się z Polską premiera). Wreszcie Konstytucja nie pozwala, albo sąd. Ten wariant uważam za najbardziej prawdopodobny i też negatywny. Warto odczekać z pół roku od wyborów, aby się przekonać jaki wariant wybierze litewski rząd. Jeśli któryś z dwóch negatywnych to kontynuacja dotychczasowej polityki być powinna, ale wzbogacona o dodatkowe elementy.

Często słyszę że Polska niewiele może zrobić, bo przecież Litwa to sojusznik w NATO i partner w UE. Moim zdaniem to właśnie daje możliwości jakich nie ma na przykład w sporze z Białorusią. Na Litwie znacznie łatwiej dotrzeć do „klucza klucza” czyli litewskiego społeczeństwa. Tego jak do tej pory mi brak. Docierania przez media po litewsku. Przecież polska strona może albo korzystać z istniejących mediów albo stworzyć nowe. Lepiej z istniejących. Czemuż to nie można wydawać polskich mediów także w wersji litewskojęzycznej? Oczywiście wzmocnić je reklamą. Tyle się mówi ostatnio o złej kondycji polskich mediów i konieczności ich „zadaniowego” finansowania. Proszę bardzo oto jest zadanie. Litewskie społeczeństwo albo nie rozumie istoty pogarszających się stosunków polsko-litewskich albo ma obraz jednostronny. Trzeba do nich dotrzeć z argumentami, pokazać całkiem realne problemy. Rzecz jasna robić to w sposób wyważony. Bez agresji czy dyktatu. Umiejętnie, logicznie i rzeczowo.

Inną zaletą UE jest swoboda gospodarcza. Polska może i powinna wspierać inicjatywy gospodarcze polskiej mniejszości. Tylko że także w formie zadaniowej. Koniecznym jest taki zapis, aby tego rodzaju inicjatywy ileś tam procent swoich zysków musiały przeznaczać na potrzeby lokalnej polskiej kultury, konserwację zabytków itd. W przeciwnym przypadku koniec pomocy finansowej z Polski. Już dawno na przykład ORLEN powinien tak postępować. Należy wzmacniać finansowo polskie inicjatywy na Litwie, ale robić to tak, aby to nie była „czarna dziura”. Tylko tak, aby one zarabiały na kolejne. Oczywiście nigdy nie zarobią tak, aby finansowanie nie było konieczne, ale przynajmniej część będzie dochodowa. A nic tak nie wzmacnia poczucia własnej wartości jak samowystarczalność.

To że Polska i Litwa są razem w UE także nie ogranicza działań dyplomatycznych na arenie międzynarodowej. Czyli odwoływanie się do instancji rozjemczych ogólnoeuropejskich. Co więcej działania typu poproszenie ambasadora polskiego z Wilna do Warszawy na „konsultacje”. I wymaganie tego samego od litewskiego ambasadora w Wilnie. Z pewnością odbiłoby się bardzo szerokim echem w Europie. Właśnie dlatego że oba państwa są członkami UE. To obie strony zmusiłoby do rozmów z udziałem reszty członków UE. A przecież o to chodzi, jeśli dwustronnie się nie da. Polska ma o tyle dobrą sytuację, że zgodnie z zapisami i duchem regulacji europejskich, ma po prostu rację.

Wszystkie te możliwości i jeszcze inne są. Oby nie trzeba było z nich korzystać, choć jeszcze gorzej by było gdyby się nie skorzystało wobec wariantów niekorzystnych. Klucz leży w Wilnie. To strona litewska powinna się nim posłużyć, bo w istocie pierwszy wariant jest korzystny dla obu stron. Konflikt nikomu nie służy. Nie może jednak być tak że tylko jedna ze stron to wie. Czy zda sobie z tego sprawę nowy litewski rząd? Przekonamy się.