Weźmy choćby starożytną tradycję, że podczas tych igrzysk zawieszeniu ulegają wojny. Państwa, które biorą w nich udział i nie zawieszają działań wojennych, nie biorą udziału w Olimpiadzie. Wyobraża ktoś sobie wyegzekwowanie tego zwyczaju? Przecież przy odpowiednim zbiegu okoliczności mogłyby zostać wykluczone takie państwa jak USA, Rosja i Chiny. I po biznesie. Wpływy z reklam, transmisji telewizyjnych, wizyt turystów, spadłyby drastycznie. Nie mówiąc już o wyniku sportowym. Zwycięzcy takiej olimpiady wcale by nie byli najlepsi, bo najlepsi by zostali w domach.

Najlepsi?

Zresztą i teraz w niektórych dziedzinach sportu mistrzami wcale nie są najlepsi na świecie. Na przykład w piłce nożnej. Tutaj też zadecydowały pieniądze. Federacja piłkarska jest tak potężna, że nie musi współdziałać z MKOL. Zresztą temu drugiemu też na tym nie zależy. W efekcie na igrzyskach występują jakieś hybrydy, a nie reprezentacje złożone z najlepszych zawodników. Wprowadzono ograniczenie do lat 23 i trzech zawodników starszych. Zresztą ci starsi a najlepsi i tak nie są zainteresowani. O kontuzję łatwo o sukces trudno. Gdy się ma za partnerów tych nie najlepszych, ale młodszych.

Kiedyś z tym sportem też było kuriozalnie. Występowali tylko tak zwani amatorzy. W efekcie najczęściej wygrywali zawodnicy z krajów socjalistycznych, gdzie piłkarze nie byli zawodowcami oficjalnie tylko hutnikami, górnikami lub milicjantami. Choć koło huty czy kopalni może kiedyś przechodzili, a z milicją mieli tyle wspólnego, że czasem podczas bójki w knajpie, oberwali pałą. Śmieszność tej fikcji potęgowało to, że w innych dyscyplinach sportu oczywiście występowali zawodowcy. Bo we współczesnym sporcie nie da się jednocześnie prowadzić budki z kebabem i osiągać wyników na światowym poziomie. Inną sprawą jest to, że niektóre dyscypliny sportu bardzo popularne na świecie, w ogóle na olimpiadzie nie występują. Także ze względu na biznes. Jak na przykład baseball, który potrafi gromadzić setki milionów widzów. A taki na przykład curling (ślizganie kamienia po lodzie) na zimowej olimpiadzie jest.

Sport to zdrowie

Sport tak. Jednak nie to co oglądamy na olimpiadzie. Nikt nie robi żadnej tajemnicy z tego, że obciążenia zawodników są tak wielkie, iż po zakończeniu kariery mają bardzo często poważne kłopoty ze zdrowiem. Czasem nawet umierają przedwcześnie. Cudów nie ma. Organizm 30 latka kiedy jest „zużyty” tak jakby miał 60 lat, zachowuje się adekwatnie. Gdy dodamy do tego sztuczny doping sytuacja staje się jeszcze poważniejsza. A ten doping jest dość powszechny. Środki chemiczne jakimi stymulują się sportowcy są coraz bardziej wyrafinowane.

Trwa ciągła walka z tymi którzy je stosują i tymi którzy starają się je wykryć. Jak na razie zwycięzcy brak. Efekty jednak możemy oglądać na własne oczy. Szczególnie w niektórych dyscyplinach, gdzie występują kobiety. Właściwiej byłoby napisać „kobiety”. Widok jest dość makabryczny.

Ekstremalnym przykładem jest południowoafrykańska biegaczka (?). Musiała zebrać się specjalna komisja, aby stwierdzić czy to kobieta czy mężczyzna. Czasem i chemiczny doping jest niepotrzebny. Wystarczy hodowla sportowców tak jak to robią Chiny. Już małe dzieci poddawane są morderczym treningom. To nieludzkie i ociera się o tortury. Efekt jednak jest. Tego wszystkiego by nie było gdyby nie chodziło o biznes. Zresztą moim zdaniem i mordercze treningi i doping chemiczny niebawem stracą swój sens. Już teraz widać, że wygrywa się o ułamek sekundy, o milimetr czy setną punktu. Widowisko na tym traci i może to spowodować spadek zysków. Zatem niebawem wkroczy genetyka. Już w momencie urodzenia dziecko będzie przeznaczone na ciężarowca lub biegacza. Tak będzie miało zaprojektowany organizm. Wtedy przypadek z zamierzchłej przeszłości taki jak owa biegaczka z Afryki (Semenya), będzie przypominany z uśmieszkiem politowania.

Troszkę optymizmu

Aby jednak nie było tak ponuro trzeba wspomnieć o przykładach jak najbardziej ludzkich i sportowych właśnie. Te łzy wzruszenia kiedy się udało choć nikt na to nie liczył. Ta prawdziwa rozpacz kiedy nie wyszło. Widać, że wielu nie chodzi o pieniądze. I tak je zdobywają gdzie indziej. Jest im przykro, że zawiedli kibiców i siebie. Zachowania sportowców kiedy sami zwracają uwagę sędziom, że zagrali nieuczciwie. Czy też Zofia Noceti-Klepacka, która swój medal olimpijski wystawiła na licytacją, aby pomóc chorej sześcioletniej sąsiadce. To daje nadzieję, że nie tylko o biznes chodzi. Być może dzięki prawdziwym sportowcom takim jak ona i wielu innych te ponure tendencje zostaną jeśli nie odwrócone to przynajmniej zatrzymane. Oby. A na razie - do następnej Olimpiady w Rio de Janeiro.