Jest to jedno z najbardziej jaskrawych zjawisk, prawnicy nazywają go nihilizmem prawnym. Warto zaznaczyć, że Godlewo nie jest jedynym przykładem nihilizmu prawnego, dlatego nie będzie też i motywem przewodnim w moich rozważaniach.

Na początek teza, która może się wydać prosta i wręcz banalna. Orzeczeń sądu należy przestrzegać. Zdarzyło się to słyszeć nieraz z ust i prawników, i polityków. Wydawałoby się, że nie ma tu nic więcej do dodania, ale co rusz pojawiające się nowe przykłady zmuszają znowu odkurzyć pojęcie nihilizmu prawnego. Część społeczeństwa nie rozumie problemu z różnych powodów, możliwe, że po prostu nie chce usłyszeć innego zdania i jest przekonana, że zna jedyną dobrą odpowiedź na wszystkie pytania. Rozumiem, że dyskusje teoretyków nauk społecznych nie zawsze zostają wysłuchane przez społeczeństwo, dlatego odważę się bez przytaczania paragrafów i orzeczeń sądowych, w zupełnie nieprawniczym stylu dowieść, że mimo wszystko przestrzeganie orzeczeń sądów jest dobrym zwyczajem.

Zacznijmy od początku. Jako obywatele Republiki Litewskiej (dla uproszczenia sprawy nie wspominam tutaj o mieszkańcach Litwy nie posiadających obywatelstwa litewskiego), wszyscy określamy siebie jako członków społeczeństwa litewskiego. Czyniąc to nie tylko oświadczamy, że litewska kultura, przyroda, język, historia lub inne nie mniej ważne elementy naszej świadomości są zgodne z naszym światopoglądem i wartościami, lecz również przyznajemy, że państwo litewskie jest instytucjonalną podstawą tych elementów.

I tutaj napotykamy jeden duży problem: dlaczego musimy podlegać istniejącemu instytucjonalnemu ładowi, a nie kierować się naszą indywidualną opinią? Dlaczego musimy kierować się narzuconymi zasadami (Konstytucją, ustawami, orzeczeniami sądów), które być może nam się nie podobają? Odpowiedzi mogą być różne, ale możliwie najprostsza brzmi: dlatego, ze jest to lepsze dla nas samych.

Aby udowodnić to twierdzenie, wyobraźmy sobie alternatywny scenariusz: nie trzeba przestrzegać prawa, a przestrzeganie wyroków sądowych nie jest obowiązkowe. Taki stan w państwie nazwiemy anarchią. W takim państwie każdy z nas, będąc świadomym zagrożenia kradzieży czy okaleczenia, musiałby inwestować nieracjonalnie duże środki w ochronę swojej własności. Taka jest alternatywa dla państwa, w którym mamy zapewniony pewien poziom bezpieczeństwa, umowy są dotrzymywane, a w przypadku konfliktu strona wygrana wie, że to, co jest zapisane w orzeczeniu sądu, zostanie wykonane.

Co musimy poświęcić, aby takie instytucje działały i abyśmy mogli się czuć bezpiecznie? Nie poświęcamy nic, jedynie nieznacznie ograniczamy swoje swobody. Wymiana jest korzystna, reszta społeczeństwa również decyduje się na takie same ograniczenia wobec nas. Inaczej mówiąc, to, że nie mogę pójść do sąsiada i podpalić mu domu za każdym razem, gdy mi to strzeli do głowy, jest niczym w porównaniu z tym, że nikt inny również nie może bez mojej zgody spalić mojego domu. Ograniczając minimalnie swoją wolność rozumiemy, że nic dobrego w świecie nie dzieje się za darmo, dlatego decydujemy się na oddanie części naszych dochodów instytucjom, które stoją na straży całego tego porządku. Jest to proste i większość prawdopodobnie z tym się zgodzi. Jednak jaki ma to związek z przestrzeganiem orzeczeń sądów? Dokładnie taki sam, jak i przestrzeganie prawa, które zostało stworzone dla naszego dobra i bezpieczeństwa.

Czy moglibyśmy wyobrazić sobie, że wyroki sądowe o pociągnięciu do odpowiedzialności karnej członków jeszcze niedawno szalejących na Litwie grup przestępczych nie są respektowane. Na przykład, zapada wyrok o dożywociu dla groźnego przestępcy, a policja wypuszcza go od razu po rozprawie. Brakuje miejsc w więzieniu albo mówią, że „przecież przysięgał, że jest niewinny”. Taka sytuacja byłaby nie do przyjęcia niemal w całym społeczeństwie. A mimo to, w sprawie cywilnej dotyczącej przekazania dziecka matce część tego samego społeczeństwa chce stosować zupełnie inne standardy. Spróbujmy przeanalizować niektóre najpopularniejsze argumenty przeciw przestrzegania wyroków sądu.

1. „Przecież wyrok jest niemoralny/niesprawiedliwy/głupi“
Na Litwie sprawiedliwości pilnują sądy. Sąd to taka instytucja, gdzie sędzia albo sędziowie wysłuchują różnych interesów i ustalają, kto ma rację w konkretnej sprawie. Jeżeli ktoś uważa, że istnieje tylko jedna prawda, to prawdopodobnie się myli – w takim przypadku nikt nie potrzebowałby sadów. Różnice interesów, różne pojęcia prawdy prowadzą do konfliktów i potrzebna jest wtedy opinia osoby bezstronnej, niezaangażowanej w konflikt – specjalisty od rozwiązywania konfliktów.

Jeżeli ktoś twierdzi, że decyzja jest niemoralna wobec jednej ze stron, powinien pomyśleć o tym, czy inna decyzja byłaby w porządku wobec drugiej strony. Odmowa wysłuchania drugiej opinii i racjonalnego ocenienia zaistniałej sytuacji prowadzi do punktu, z którego wyszliśmy – anarchii. System, w którym każdy żyje tak, jak mu się podoba, nikogo nie obchodzi opinia innych i nie ważne jest, jeżeli styl ich życia szkodzi innym.

Dążąc do uniknięcia chaosu, umówiliśmy się, by prowadzić dyskusję na bazie argumentów, a nie zasadzie „bo ja tak chcę”. Dlatego należy przytoczyć argumenty, wysłuchać obie strony sporu i wyjaśnić, jak dobre są wszystkie możliwe rozwiązania sporu i czy nie jest tak, że coś jest nazywane niemoralnym tylko dlatego, że na sprawę spojrzano zbyt powierzchownie, nie wnikając, ignorując, kategorycznie odrzucając inne możliwe warianty rozwiązania.

Stąd pytanie – czy orzeczenie rzeczywiście jest niemoralne? Czy jest złe tylko dlatego, że nie chcę usłyszeć argumentów drugiej strony, gdyż jestem pewien prawdy jednej ze stron? Sąd wydaje wyrok w sprawie sporu w kontekście moralności uwzględniając wszystkie znane mu argumenty i fakty.

2. „To wszystko „układ”, „układ” podejmuje decyzje i należy go rozbić”
Bardzo poważny “argument”, rozpowszechniany nie tylko w odniesieniu do wyroków sądowych, lecz też do porządku państwowego. Tych, co tak twierdzą, chciałbym zapytać: „Dlaczego „układ”? Skąd się wziął? Kto w tym „układzie” jest najważniejszy, a kto mu służy?” Mnóstwo pytań, na które prawdopodobnie mało kto mógłby odpowiedzieć inaczej niż słowami „bo tak jest”.

Nie twierdzę, że sądy na Litwie działają idealnie i bezproblemowo. Tak nie jest w żadnym kraju: gdzieś sądy działają lepiej, gdzieś gorzej. Ale zawsze dążymy do ulepszenia istniejących instytucji, żeby coraz lepiej realizowały swoje cele. Potrzeba tutaj wielu starań, czasami też samych starań nie wystarcza. Ale stwierdzenie, że wszystko jest złe, jest tym samym, co negowanie potrzeby istnienia systemu instytucjonalnego stworzonego w celu polepszenia poziomu życia, zapewnienia bezpieczeństwa itp.

Jeżeli widzimy problem, próbujmy go rozwiązać, próbujmy dyskutować, proponować swoje pomysły, nie zgadzać się, argumentować, ale nie możemy wszystkiego negować z powodu egoistycznego „mnie się nie podoba”. Rewolucjoniści zawsze chcą wszystko burzyć, a niektórym politykom takie nastroje są przed wyborami na rękę. Ale co potem? Czy łatwo będzie potem z niczego stworzyć stabilne państwo o nieskalanej moralności, kierujące się wyłącznie interesem publicznym?

Przekonanym o istnieniu „układu” chciałoby się zadać pytanie: ilu z was próbowało zaproponować swoje pomysły instytucjom państwowym? Ilu z was rzeczywiście zainteresowało się, czym zajmują się sądy? Czy ktoś z was był obecny na jakimkolwiek procesie sądowym? Większość procesów odbywa się publicznie. Dlatego idźcie, słuchajcie i dopiero potem krytykujcie lub rozpowszechniajcie informacje o „złych sędziach”. Ale nie można po jednym orzeczeniu, które nam się nie podoba (lub gorzej – po osobiście przegranej sprawie) oświadczać, że to „układ”zadecydował. To, że rozwiązanie sprawy nie wszystkim przypadło do gustu, nie zawsze znaczy, ze decyzja jest zła.

3. „Społeczeństwo nie zgadza się z wyrokiem”
Takie stwierdzenie jest jeszcze jedną skrajnością. Przede wszystkim: kto jest tym społeczeństwem? Czy to większość mieszkańców Litwy? Czy wyroki muszą być takie, jakich chce większość? Pozostaje przypomnieć, że w historii mamy wystarczająco dużo przykładów, gdy kryterium większości w podejmowaniu decyzji doprowadziło do katastroficznych konsekwencji.

Jeżeli nie większość mieszkańców Litwy czy określonego regionu, to kto stanowi tę część społeczeństwa? Nie mogę zaprzeczyć, że na przykład dwie niezadowolone z życia osoby odzwierciedlają interesy określonej części społeczeństwa, ale czy taki interes powinien być uwzględniany we wszystkich przypadkach, a jeśli tak, to w jakim zakresie?

Gdybyśmy rzeczywiście stwierdzili, że w niektórych przypadkach istnieje interes społeczeństwa (załóżmy, że dla części społeczeństwa jest to ważna kwestia, a dla innych rozwiązanie sytuacji w określony sposób nie przyniesie żadnych negatywnych konsekwencji), czy wtedy interes społeczeństwa ma być jedynym kryterium, w oparciu o który sad ma podjąć decyzję? Czy nie w naszym własnym interesie jest posiadanie sądu, który oceni sytuację wszechstronnie? Jeżeli jednak mówimy, że interes społeczeństwa i opinia jest tym głównym motorem, który napędza prawo, to znów wracamy do wspomnianego wcześniej stanu anarchii, w którym decyzje mogą być przyjmowane przez tłum. Byłby to postępowy krok w historii naszej cywilizacji. Od razu proponuję nowe sankcje: odcinanie rąk za niewypełnienie zapisów umowy, oślepianie za ujawnienie tajnych informacji. Właśnie tu jest różnica między wyrokiem podjętym przez społeczeństwo a decyzją sądu: sędzia to specjalista, który rozumie, jaka odpowiedzialność na nim spoczywa, próbuje uwzględnić różne kryteria, które mogą zadecydować o wyroku, stosuje wypracowane przez stulecia koncepcje prawne (instytuty, zasady, związki), ocenia je w kontekście okoliczności i podejmuje decyzję o wyroku. Nie twierdzę, że społeczeństwo nie może posiadać dobrej intuicji, ale aby zmniejszyć ryzyko, wyroki muszą być poparte również innymi argumentami. Bo gdyby intuicja społeczeństwa zawiodła, to konsekwencje mogłyby być katastroficzne. Skalę ryzyka unaoczniają przykłady umiejętnej manipulacji opinią publiczną, a mamy ich trochę w historii.
Podobał mi się film „Fahrenheit 9/11” w reżyserii M. Moore. To doskonale zmontowany film, mistrzowska gra faktami – świetny przykład kina sugestywnego. Jednak po tym filmie nie zacząłem myśleć, że tragedia 11 września została zaplanowana na zlecenie ówczesnego prezydenta USA i jego administracji.

Podsumowując, chciałoby się po prostu powiedzieć, że pogląd indywidualny rzeczywiście jest ważnym czynnikiem, jednak wiara w swoją prawdę nie oznacza, że wierzą w nią wszyscy inni. Publiczny dyskurs sądowy stawia bardzo wysokie wymagania wobec każdej prawdy, dążąc do uniknięcia bolesnych konsekwencji. Dlatego zawsze warto dwa razy zastanowić się, bo świat jest, jaki jest, a nie taki, jakim go kreujemy w swoim wyobrażeniu.

I jeszcze na sam koniec: wyżej przytoczone twierdzenia mogą zostać skwitowane popularnym „on też jest z tego układu”. Moja odpowiedź brzmi: nie mam, lub przynajmniej nie znam żadnych krewnych, którzy byli, są lub planują zostać sędziami, a wybierając studia prawnicze kierowałem się swoimi wartościami i światopoglądem. Mimo to, już od pierwszego dnia moich studiów i później w trakcie pracy zawodowej czułem się bardzo dobrze i żaden „układ” mnie nie izolował. Przypadek, czy być może pora na obalenie niektórych mitów?

Czym się różni „układ” lekarzy, budowlańców czy przedstawicieli innego zawodu? Myślę, że wszyscy się zgodzą, że każdą pracę najlepiej wykona specjalista w swojej dziedzinie. Chcemy, aby leczyli nas lekarze, a nie mechanicy samochodowi. Chcemy, aby nasze samochody naprawiali mechanicy. Kierując się analogią, być może w sporach sądowych powinien orzekać nikt inny, lecz właśnie sędziowie?

Source
Wszelkie informacje opublikowane na DELFI zabrania się publikować na innych portalach internetowych, w mediach papierowych lub w inny sposób rozpowszechniać bez zgody DELFI. Jeśli zgoda DELFI zostanie uzyskana, trzeba obowiązkowo podać DELFI jako źródło.
pl.delfi.lt
Comment Show discussion