W ówczesnych stenogramach senackich opisujących debatę na ten temat można znaleźć błyskotliwe rozwiązanie trudnej sytuacji „Kuriera”, na które wpadł senator Łukasz Abgarowicz z Platformy Obywatelskiej: „Dadzą radę. Kupią tańszy papier, cieńszy”.

Historia lubi się powtarzać, media informowały niedawno, że „polskie gazety, audycje radiowe i telewizyjne na Ukrainie, Litwie, Łotwie i w Mołdawii zmuszone są do zawieszenia działalności. A to dlatego, że MSZ nie przekazało organizacjom polskim na Wschodzie pieniędzy za 2012 rok”. Dlaczego tak się dzieje? MSZ tłumaczy, że taka sytuacja związana była ze zbyt późnym przyjęciem budżetu. Tyle tylko, że budżet został przegłosowany w konkretnym terminie przez Sejm, w którym większość ma PO. Wspomniany już senator Abgarowicz powiedział wtedy, że „nikt nie kwestionuje kierunku zmian, tylko tempo ich wprowadzania. Mamy jeszcze czas na dyskusję”. Co ciekawe, stwierdzenie to padło po spotkaniu z ministrem Radosławem Sikorskim, którego resort dziś się tłumaczy, że czasu jednak nie było, a budżet został przyjęty zbyt późno.

Pomijając powyższe wydarzenia, które doprowadziły do kłopotów polskich mediów na Wschodzie, trzeba wspomnieć jednak o sensownym novum, które powodują. Nie jestem jednak pewien, na ile partia rządząca była go świadoma. Chodzi o konieczność rozpisywania konkursów na pieniądze z MSZ-etu. Finanse nie będą więc automatycznie przydzielane każdemu polskiemu tytułowi na Wschodzie. Poprosiłem o komentarz swojego bliskiego znajomego Aleksandra Radczenkę, publicystę ze środowiska litewskich Polaków.

„Bywa, że finansowanie przez RP polskich mediów na Wschodzie to niedźwiedzia przysługa, ponieważ utrzymuje na rynku tytuły, które nie mają wystarczająco czytelników czy słuchaczy, żeby przeżyć z prenumeraty lub reklam, niejako konserwuje złe modele biznesowe, marketingowe, promuje lenistwo i koniunkturalizm”.

Jak widać, część polskich mediów to nie tylko skarbnica etatów, lecz także głębokie pokłady produkowanych bez ustanku laurek za granty z macierzy. Przejdźmy jednak do drugiej części komentarza Radczenki.

„Z drugiej strony pewnie bez tego wsparcia żadne polskie media na Wschodzie by dzisiaj nie istniały, po prostu z racji tego, iż ludność polska jest tu zrusyfikowana w dużym stopniu i oderwana od polskości. Dlatego wydaje mi się, że takie dofinansowanie jest niezbędne, powinna tylko być zmieniona jego formuła. Powinny być finansowane nie media, tylko konkretne projekty, i powinno być bardzo przejrzyste i ostre rozliczanie tak z wykorzystywania pieniędzy, jak i z wyników tych projektów”.

Pytanie tylko, czy wspomniane sensowne rozwiązanie zacznie istnieć w praktyce politycznej. Zważywszy, że Platforma właśnie przegłosowała przesunięcie środków dla Polaków na Wschodzie z Senatu do MSZ-etu, nie zadając sobie trudu określenia przyszłych perturbacji, jakie spowoduje takie działanie, można mieć spore wątpliwości. Oby zatem korzystna forma konkursu na granty z MSZ-etu nie okazała się „papierowym tygrysem” Sikorskiego, który pod naciskiem opinii publicznej znów zacznie rozdzielać je na wszystkie polskie media na Wschodzie bez względu na realną liczbę ich czytelników czy efektywność projektów.

Byłoby dobrze, gdyby dotowano wartościowe pozycje, a nie produkowano „hektary nieużytków”, z których właściciele czerpią jedynie dotacje. Miejmy również nadzieję, że następne projekty posłów PO będą przegłosowywane po chwili zadumy nad ich przyszłymi skutkami.

Source
Gazeta Polska Codziennie
Comment Show discussion (59)