Exposé ministra spraw zagranicznych za nami. Już za moment media wyszarpią z niego najatrakcyjniejsze bon moty i będziemy mogli przeczytać o armatach, maśle i inwestycjach, które jeszcze nigdy nie dało się tak łatwo pogodzić, o dwóch dekadach, po upływie których polski PKB per capita osiągnie po tysiącu lat poziom zachodnioeuropejski, czy o nawiązaniu szefa dyplomacji do słów brytyjskiego polityka- celebryty Nigela Farage. Ja chciałbym napisać jednak o czymś innym, o kilku konkretach, które pod warstwą krótkiej historii Polski a la Bagiński zafundowanej Sejmowi jak niegdysiejszej wystawie Expo w Chinach, o kilku konkretach które pod warstwą wykładu ze statystki i prezentacji futurologicznych imaginacji, mimo wszystko znalazły się w wystąpieniu Radosława Sikorskiego.

Pierwszym z nich jest jasna wykładnia naszej polityki na najbliższe lata. To Unia Europejska i próba dołączenia do jej rdzenia. Kluczowymi fragmentami exposé w tym kontekście są hasła: zawsze byliśmy na uboczu (to o polskiej historii) oraz: polskie skoki modernizacyjne jak za Kazimierza Wielkiego, czasów stanisławowskich i Grabskiego próbowały nadgonić zapóźnienia, wyznaczały polski los na dekady, ale nigdy ich nie kończono, nie stawiano kropki nad i. Dziś zdaniem Sikorskiego także grozi nam ubocze, także znajdujemy się podczas modernizacyjnego skoku, także może on nie zostać odpowiednio wykończony. Dlatego musimy wejść do strefy Euro- unijnego centrum decyzyjnego. „Przystąpienie do strefy euro jest naszym strategicznym interesem, który doprowadzi do umocowania naszego kraju w Europie na dekady, a może nawet wieki”- stwierdza Sikorski. Zdanie to uświadamia nam, że termin „Europy dwóch prędkości” może mieć o wiele bardziej dotkliwe znaczenie dla Polski niż pierwotnie sądziliśmy.

Po pierwsze zgodnie z wypowiadanymi również przy innych okazjach słowami szefa MSZ, to na Zachodzie a nie Wschodzie znajduje się klucz do zwiększenia naszego potencjału i bezpieczeństwa (do tej pory Piłsudski, Giedroyć uważali odwrotnie). Mało tego, to zdaniem polityka jedyna droga… Przyrównując UE do Imperium Rzymskiego Sikorski powiedział „o limesie, który może się cofać także w czasach prosperity”. Zdanie to nie tylko padło w bezpośredniej bliskości wywodów na temat Partnerstwa Wschodniego, ale i uzupełniło je. Formuła „pełnego sukcesu” szczytu Partnerstwa Wschodniego w Wilnie tj. podpisania umów stowarzyszeniowych z Mołdawią, Ukrainą, Gruzją, oznacza bowiem, że Rząd przygotowuje nas na „sukces niepełny”, a więc nie tylko status quo, ale i cofnięcie się limesu pod wpływem działań rosyjskich np. Unii Celnej.

Radosław Sikorski jest więc politykiem niesamowicie wręcz konsekwentnym, jego slogan „polityki piastowskiej” jeśli wierzyć dzisiejszemu exposé faktycznie jest realizowany w najdrobniejszych szczegółach. Grupa Wyszehradzka, Trójkąt Weimarski, polityka bałtycka, stanowią jedynie uzupełnienie walki o odpowiednią pozycję w ramach UE. To co za Bugiem, jest poza limesem, mamy na to ograniczony wpływ, skupiamy się na handlu (kluczowy element fragmentu poświęconego Rosji) i zabezpieczaniu granic. Niby za pomocą „zewnętrznego” NATO (tu wspomina się o Steadfast Jazz 2013), w rzeczywistości jednak za pomocą własnej modernizacji wojskowej i konsolidacji mniejszych podmiotów w regionie. Konsolidacji Mitteleuropy, „która łącznie stanowi dziś głównego partnera handlowego Niemiec”, stanowiąc w zamyśle Sikorskiego naszą tarczę przed Wschodem i miecz w walce o swoje miejsce na Zachodzie.