erminal w Kłajpedzie nie ma szans na dofinansowanie z UE. Nie sądzę również by wstrzymanie budowy siłowni jądrowej w Wisagini w jakiś sposób wpłynęło na ilość środków jakimi dysponuje w kwestiach energetycznych gabinet Butkieviciusa. Tajemnicą poliszynela jest bowiem fakt, że na oba projekty do tej pory nie było pieniędzy.

Moim zdaniem 87 mln euro pożyczki z Europejskiego Banku Inwestycyjnego, czy 34,8 mln euro z Nordei nie zmienia całkowicie tej sytuacji. By sfinalizować cały koszt inwestycji, w skład której wchodzi budowa przystani, gazociągu i leasing platformy morskiej ( sam leasing to 689 mln $) konieczne będą ułatwienia podatkowe, podwyżka cen dla konsumentów (podatników) i kolejne kredyty. Jeśli ich wysokość będzie niewystarczająca lub pojawią się problemy z ich spłatą, na ratunek będzie musiało ruszyć państwo. Niewielkie i biedne państwo – dodajmy. Swoją drogą trzeba również brać pod uwagę to, że te pożyczki nie zostały jeszcze udzielone a Klaipėdos nafta może mieć problemy z wkładem własnym w projekt.

Słowem- wbrew logice ekonomicznej litewski premier najzwyczajniej w świecie spłacił dług zaciągnięty u swoich sponsorów z grupy kapitałowo- przemysłowej Achemie wyrażającej mocne zainteresowanie budową terminalu. Niebawem przyjdzie mu się z tego tłumaczyć.

W najbliższym czasie Gazprom zapewne obniży ceny gazu dla Litwy (obecnie najwyższe w Europie), co obnaży nierentowność terminalu w Kłajpedzie . Premier Butkievicius zacznie się wtedy zasłaniać koniecznością dywersyfikacji źródeł energii, ale przecież i z tej perspektywy wspomniana inwestycja nie ma sensu.

Nie bez powodu minister spraw zagranicznych RP Radosław Sikorski sugerował w marcu stronie litewskiej, że powinna wybrać między terminalem LNG i gazociągiem z Polską ponieważ obydwa projekty naraz nie są ekonomicznie opłacalne. W wypowiedzi tej pobrzmiewają plany Warszawy, która chciałaby eksportować swój/ bądź sprowadzany przez Świnoujście gaz do krajów bałtyckich. W tym kontekście raczej nie będzie ona zadowolona z kłajpedzkiego projektu, który posłuży do importu błękitnego surowca z Norwegii. A cały problem urośnie zapewne do rangi wycofywania się Litwy z strategicznego sojuszu z Polską kosztem umacniania więzi ze Skandynawią.

Summa summarum Litwa popsuje sobie relacje z dwoma największymi sąsiadami, prawdopodobnie będzie musiała zdobyć się na duży wysiłek finansowy i zmierzyć ze społeczną krytyką (porównywalna a być może wyższa cena LNG z forsowanej dużym kosztem inwestycji od surowca oferowanego przez Gazprom). W zamian zyska jedynie Butkievicius, który spłaci własne długi. No, może jeszcze pani prezydent, która zaznaczy, że nadal ma coś do powiedzenia na rodzimej scenie politycznej (od początku wspierała terminal).