Planując wakacje w Europie Zachodniej lub USA należy uwzględnić wśród planowanych wydatków nie tylko noclegi i wyżywienie. W wielu krajach, szczególnie w USA, klient, który nie zostawia napiwków, może być pożegnany nieuprzejmymi komentarzami. Tymczasem na Litwie, choć zwyczaj dawania napiwków nie jest nowością, klienci często zapominają lub po prostu go ignorują. Pracownicy branży usługowej próbują usprawiedliwiać swoich klientów trudną sytuacją materialną

Można utrzymać się wyłącznie z napiwków

Jolanta Mačiulienė, prezeska Stowarzyszenia Fryzjerów i Specjalistów Kosmetycznych (Kirpėjų ir grožio specialistų asociacija), twierdzi, że w porównaniu z branżą gastronomiczną, fryzjerzy i inni pracownicy gabinetów kosmetycznych nie mogą pochwalić się dużymi napiwkami. „Mało kto zostawia napiwek. Może jeszcze nie ma takiego zwyczaju” – mówi.

Klienci byli bardziej hojni przed pierwszą falą kryzysu gospodarczego. „Może wtedy ludzie mieli więcej pieniędzy. Podawałeś cenę, a klienci płacili i nie oczekiwali kilku litów reszty. Teraz sytuacja się zmieniła, wszyscy proszą o wydanie reszty” – wspomina Jolanta Mačiulienė.

Prezeska Stowarzyszenia twierdzi, że nie może mówić w imieniu wszystkich specjalistów ze swojej branży, ale w jej środowisku pracowników nie rozpieszcza się napiwkami. „Może są tacy fryzjerzy, którym udaje się zebrać duże napiwki, ale teraz mamy taki okres, gdy ludzie liczą każdy grosz. Poza tym usługi w naszej branży i tak nie są tanie. Klient płaci i nawet się nie zastanawia nad zostawieniem napiwku.” – dodaje.

Pracownicy niektórych gabinetów kosmetycznych za granicą, na przykład w USA, utrzymują się jedynie z napiwków. „Takie gabinety nic nie płacą swoim pracownikom i inkasują całą zapłatę za usługę. Klienci zostawiają jednak takie napiwki, że fryzjerzy i inni specjaliści mogą się z nich utrzymać” – opowiada Jolanta Mačiulienė.

U nas napiwków najczęściej można się spodziewać od Litwinów mieszkających za granicą: „Przyjeżdżają w odwiedziny do najbliższych, jednocześnie odwiedzając gabinety kosmetyczne. Odwiedzają nas rzadko, ale prawie zawsze zostawiają napiwki” – mówi prezeska Stowarzyszenia.

Napiwki od taksówkarzy

Romualdas Bieliauskas, szef Stowarzyszenia Taksówkarzy Stolicy „Sosveta” (Sostinės taksi vežėjų asociacija „Sosveta“) o napiwkach nie chciał rozmawiać. Branża taksówkarska nie ma teraz dobrej passy, dlatego napiwki są najmniejszym problemem. „Nieraz to taksówkarze dają napiwki swoim klientom. Na przykład, gdy taksometr wskazuje 10,60 LTL, klient podaje banknot dziesięciolitowy i żałosnym spojrzeniem prosi kierowcę o zniżkę” – zauważa z przekąsem Romualdas Bieliauskas.
Zapytany o opinię, czy taksówkarzom nie zostawia się napiwków z powodu trudnej sytuacji materialnej klientów czy z braku zwyczaju, Romualdas Bieliauskas odpowiada z ironią: „Przecież taksówkarze i tak za dużo zarabiają i wszyscy narzekają na ich wysokie ceny. Za co im jeszcze dopłacać?”

Tradycja z historią

Arminas Lydeka, specjalista protokołu dyplomatycznego i savoir-vivre, uważa, że choć zwyczaj dawania napiwków na Litwie nie jest nowością, to nie jest tak bardzo rozpowszechniony jak na Zachodzie.

„Tradycja dawania napiwków przyszła do nas z Europy Zachodniej i trzeba przyznać, że nie jest to wymysł obecnych czasów. W czasach sowieckich zwyczaj ten był ignorowany: przy rozliczaniu się każdy musiał być konkretny, o żadnych opłatach niewliczonych do rachunku nie mogło być mowy. Ale nawet w sowieckiej Litwie wykształcona inteligencja albo osoby, które miały okazję podróżować po krajach zachodnich, zostawiały w kawiarniach w ramach napiwku rubla lub kilka kopiejek” – opowiada Arminas Lydeka.

Arminas Lydeka podkreśla, że na Litwie nie ma obowiązku zostawiania napiwków.
„Napiwek to dodatkowa zapłata i podziękowanie za dobrze wykonaną usługę. Jeżeli ktoś ma zastrzeżenia co do jej jakości, w żadnym wypadku nie powinien dawać napiwku” - radzi.
„Niestety, w niektórych krajach napiwku nie można uniknąć. Na przykład, w USA napiwki wręcz się wymusza. W niektórych restauracjach jest wliczany do końcowego rachunku i klient musi zapłacić całą kwotę z napiwkiem. Ale uważam, że to brzydka i nieuczciwa praktyka. Mam nadzieję, że nigdy się nie przyjmie na Litwie” – dodaje Arminas Lydeka.

Zdaniem znawcy savoir-vivre, napiwek można zostawić dowolnemu pracownikowi, świadczącemu usługę, jeżeli jego pracę chcemy pochwalić nie tylko słowem: barmanom, szatniarzom, pracownikom hotelu, masażystom, fryzjerom czy taksówkarzom.

Brak napiwku daje do myślenia

Chociaż zwyczaj dawania napiwków na Litwie nie jest unormowany, to przedstawiciele branży usługowej oczekują, że klient zostawi nieco więcej niż kwotę wskazaną w cenniku.

Czy jeżeli klient nie zostawia napiwku fryzjerowi czy taksówkarzowi, powinien z tego powodu czuć się źle?
„Jeżeli kierowca stara się, to oczekuje napiwku. Jeżeli klient nie ma dodatkowych pieniędzy, ale rozumie, że powinien zostawić napiwek, należy po prostu przeprosić, że w chwili obecnej nie ma w portfelu gotówki i podziękować za bardzo miłą i dobrą obsługę” – tłumaczy Arminas Lydeka.

Zdaniem naszego rozmówcy, napiwki są niewerbalnym gestem, który w sferze usług działa jak komplement.
„Mądry pracownik w sytuacji, gdy nie dostanie napiwku, powinien zastanowić się, czy wszystko zrobił dobrze, czy udzielił wystarczająco dużo uwagi klientowi” – tłumaczy specjalista od savoir-vivre. – „Oczywiście, są tacy, którzy od razu zaczną obgadywać klienta za jego plecami, ale należy najpierw pomyśleć o sobie.”

Kryzys nie może być wymówką

Miło jest dostać napiwek, nie należy jednak zapominać o kilku zasadach. Przede wszystkim nie jest uprzejmym gestem pozostawianie napiwku w bardzo drobnych monetach. Arminas Lydeka podkreśla też, że nie wypada dawać nierównych kwot. „Przyjęło się, że napiwek stanowi 10 proc. wysokości rachunku. Ale jeżeli rachunek wynosi 12,30 litów, to nie wypada zostawić 1,23 litów napiwku. Lepiej doliczyć lit albo dwa” – radzi.

Arminas Lydeka podkreśla również, że kryzys nie zwalnia z obowiązku dziękowania za dobrą obsługę w formie napiwku.
„Nie może być tak, że w dobie kryzysu nie zostawiamy napiwków. Przecież wysoka cena ciepłej wody nie usprawiedliwia tych, co się nie myją” – odwołuje się do analogii nasz rozmówca. Mimo to Arminas Lydeka przyznaje – zauważalna jest tendencja, że w czasach trudniejszej sytuacji ekonomicznej napiwki są mniejsze i zostawiane rzadziej.

W dyskusji o tym, czy należałoby ujawnić i opodatkować napiwki, Arminas Lydeka ma zdecydowaną opinię, że nie powinno się tego robić.
„Jedynie w społeczeństwie sowieckim nie można było mieć dodatkowych pieniędzy. W tej sytuacji napiwki są bardziej prezentem, a nie częścią biznesu. Przyznaję, że w restauracjach czy kawiarniach napiwki mogą stanowić dość wysokie kwoty, ale jest to jedynie dodatkowe źródło dochodu dla obsługi za dobrą pracę” – broni swojego zdania nasz rozmówca.

Angielski zwyczaj

Uważa się, ze tradycja dawania napiwków wywodzi się z dawnych pijalni herbat w Anglii. W tamtych czasach zdarzało się, że klienci bardzo długo czekali na podanie zamówionej herbaty i często dostawali ją już zimną. Dlatego zaczęto dawać drobne kwoty za szybką obsługę. Możliwe, że właśnie od tego pochodzi sama nazwa napiwków (z angielskiego T.I.P. – „to improve promptness”, czyli poprawa szybkości obsługi).

Zwyczaj dawania napiwków na świecie rozwinął się różnie. W USA klient niezostawiający napiwków jest niemile widziany, natomiast w Niemczech zostawiając zbyt wysoki napiwek można urazić pracownika.

Source
Wszelkie informacje opublikowane na DELFI zabrania się publikować na innych portalach internetowych, w mediach papierowych lub w inny sposób rozpowszechniać bez zgody DELFI. Jeśli zgoda DELFI zostanie uzyskana, trzeba obowiązkowo podać DELFI jako źródło.
pl.delfi.lt
Comment Show discussion (11)